Film cudowny, jaki waszym zdaniem płynie z niego morał? Myśle że jest o wiele bardziej złożony niż to się wydaje.
Po pierwsze mamy tu silnie nakreślony kontrast między tym co jest obecnie a tym co utraciliśmy. Kontakt z przyrodą został zerwany. Widać w tym filmie zdecydowaną krytykę cywilizacji Zachodniej - jej konsumpcjonizmu i kolonializmu. Wszystko to oparte na oświeceniowej idei wg. której ludzie w stanie natury stoją moralnie wyżej od przedstawicieli cywilizacji technicznej. Mamy tu także krytyke naszego gatunku jako istot nastawionych na zysk i głupią eksploatacje dóbr naturalnych.
A jednak jest w Avatarze coś co budzi niepokój. Ten właśnie wymiar propagandowy. Po co przekazywać "mądrość" że zabijanie jest złe, skoro ludzie lubią to robić? a niektóre nacje czy religie mają nawet swoje ulubione zwierzęta do mordowania (np. Katolicy mają karpie). Po co dbać o przyrodę? przecież napisane było abyśmy czynili sobie ziemię poddaną. W tej proekologicznej propagandzie uderza to, że film atakuje także racjonalizm i ateizm - rasa ludzi lasu stoi etycznie wyżej od kpiących z religii ludzi. A już najmniej podoba mi sie, że film tak nachalnie promuje seks przedmałżeński.
Cóź, film wbija fotel, szkoda tylko, że jednocześnie promuje tak niebezpieczne politycznie idee. Momentami Avatar jest po prostu niesmaczny. A jakie jest wasze zdanie ludziska?