Nolan'owska koncepcja przypadła mi do gustu o wiele bardziej, mimo, że dla wielu jest wyznacznikiem komercji i kiczu. Dla mnie to kicz w mistrzowskim wydaniu.
"Batmana" dodałam do ''ulubionych'' za niepowtarzalny, burton'owski klimat i ogromny sentyment. Oprócz tego na plus jest tu jeszcze wiele rzeczy, jak chociażby sam koncept Gotham, rewelacyjny Keaton, genialna muzyka Elfmana czy kultowe dialogi ("Czy tańczyłeś z diabłem w bladym świetle księżyca?"). Niestety, cały pozytywny odbiór pozwalający ocenić twór Burtona na wyższą ocenę (zaznaczam, że w moim subiektywnym odczuciu) psuje Joker. I nie chodzi tu o Nicholsona, ale sam pomysł ukazania tej postaci przez twórców. Joker w "Batmanie" ani nie straszy, ani nie fascynuje, ani nie wzbudza litości, ani obrzydzenia. Jest świrem, po prostu, a każde jego ''wejście'' w rytm muzyki Prince'a nie pozwala mi traktować tej postaci wiarygodnie. Być może był to celowy zabieg, ale niestety w moim odczuciu pozował bardziej na parodię. Oprócz tego fabuła pełna jest dziwnych, nieprzemyślanych a czasami wręcz głupich scen (np. "nie wolno stosować razem lakieru, szminki i perfum (sic!)" - ale w jaki sposób to właściwie działa? Dlaczego połączenie akurat tych środków prowadzi do śmierci? I dlaczego umiera się z uśmiechem na twarzy? Jak Batman na to wpadł? Nie dostarczył nawet żadnych dowodów na to, że tak się dzieje a i tak emitują jego słowa w telewizji). Joker wpada do kwasu, ma zniekształconą twarz, ale żaden włos nie spadł mu z głowy. To podstawowe rzeczy, które trochę przekrzywiają odbiór...
no wiem, nawet sobie nie wyobrażasz jak tęskniłem przez te kilkadziesiąt godzin Twojej nieobecności! załamać się można :(
wow, zauważyłeś, że nie było mnie przez całe ''kilkadziesiąt" godzin! Czekałeś na moją odpowiedź!;p
Bo ja się przy Tobie czuję jak schizofrenik;p nie odróżniam rzeczywistości od fikcji;p
Modelka ma racje. ;) Nic dodać nic ująć. Filmy Burtona mają niepowtarzalny klimat i baśniową oprawę (nastrojowa muzyka, interesujące stroje i scenografia) i jak nabardziej pasuje taka konwencja do komiksu. Batman Burtona ma costakiego ze po latach wciaz z przyjemnoscia sie go oglada, film w zasadzie sie nie starzeje a do tego mozna go obejrzec z cala rodzina. Filmy tego typu maja przede wszystkim bawic i w tym Tim jest mistrzem. Bawi, ale za to w jakim stylu! Przemyca gdzies pod powkloka hollywodziego kina rozrywkowego swoje przemyslenia dotyczace naszego spoleczenstwa (np. Pingwin wrzucony do rzeki przez bogatych rodzicow. Kto byl wiekszym potworem: oni czy on?). Ale przede wszystkim Tim w swoich filmach uwielbia dziwakow. Ludzi ktorzy nie dokonca pasuja do naszej rzeczywistosci i sa niejako zmuszani przez ogół do zakładania maski. I taki jest właśnie bajkowy Batman Tima. Wszelkie wydarzenia, popisy aktorów, efekty specjalne są tylko iluzją. Tak naprawdę chodzi o coś innego - o maskę, którą każdy z nas nosi. O maskę Batmana.
"Tak naprawdę chodzi o coś innego - o maskę, którą każdy z nas nosi. O maskę Batmana."
Ta ideologia jest właściwa zarówno dla filmów Burtona, Nolana jak i ich pierwowzoru czyli komiksów. Chodzi o sposób przedstawienia fikcji i formę, jaką nadaje się całej produkcji. Uwielbiam groteskowy klimat, który tworzy Burton (apogeum moim zdaniem osiągnął paradoksalnie w swoim pierwszym projekcie tj. w "Vincencie"), ale uważam, że "Mroczny rycerz" Nolana stoi o klasę wyżej pod względem realizacji i złożonego przesłania. Od pierwszej projekcji "Mrocznego..." byłam pod wrażeniem pieczołowitości z jaką Christopher przygotował postać Jokera opierając ją o zachowania cechujące socjopatycznych morderców i terrorystów. U Burtona dostrzegłam tylko klimatyczną scenografię, rozchichotanego Nicholsona i rewelacyjną ścieżkę dźwiękową. To jednak trochę za mało. Ja absolutnie nie neguję "Batmana", bo sama go uwielbiam i mam do niego ogromny sentyment, ale przyznajmy szczerze - jest w nim wiele dziwnych, nie trzymających się logiki scen a z czasem stał się troszkę kiczowaty, mimo, że nadal jest to pozycja kultowa;) Pozdrawiam.
"ale uważam, że "Mroczny rycerz" Nolana stoi o klasę wyżej pod względem realizacji i złożonego przesłania."- ja dla odmiany uważam, że pod tym względem absolutnym numerem jeden jest właśnie "Batman Returns", a Nolan dorównał pod tym względem Burtonowi dopiero podczas trzeciej części swojej trylogii.
"ale przyznajmy szczerze - jest w nim wiele dziwnych, nie trzymających się logiki scen a z czasem stał się troszkę kiczowaty,"- co do logiki scen- podaj przykłady, a zapewniam Cię, że znajdziemy dobre wyjaśnienie ;) Co do kiczu- Batmany Tima były kiczowatymi już w momencie ich premier, więc absolutnie nie jest to wadą, raczej świadomą decyzją podjętą przez tego twórcę. Inna sprawa, że nie każdemu taka wizja odpowiada, ale cóż- tych odsyłamy do świetnej trylogii Chrisa ;)
Ah... No wiem, nie powinienem tutaj się udzielać, bo przecież dla mnie nie masz czasu. Zatem będę tylko niemym obserwatorem, uważnie śledzącym każdą Twoją wypowiedź ;) Niemy fan, anonimowy adorator, itd. itp. ble :D
"Nie dostarczył nawet żadnych dowodów na to, że tak się dzieje a i tak emitują jego słowa w telewizji"... Po tym jak uratował Vicky i uciekł z nią do jaskini, tam podarował jej kartkę z listą produktów i kombinacji... Vicki pracuje w redakcji... Przecież to było oczywiste!
Wolę wersję Burtona, ale Nolana wcale nie jest kiczowata! Skąd ten pomysł?
A Joker nie miał wzbudzać współczucia, obrzydzać czy straszyć, przecież Joker w Mrocznym Rycerzu również nie posiadał tych cech. Miał po prostu rozśmieszać w przypadku Burtona Joker przypominał powiedzmy Beetlejuce'a, a Jokera Nolana charakteryzowało, bycie kompletnym psychopatą. Obie wersje równie dobre, tylko że całkiem inne.
Ale ja chcę znać mechanizm dedukcji, który pozwolił mu na wyciągnięcie takich dziwnych wniosków. To, że podarował kartkę z produktami dziennikarce ma być tym jakże ''oczywistym!" wyjaśnieniem tego procesu?
Pomysł? Z pewnością nie mojego autorstwa. Trafniej byłoby to nazwać wnioskiem. A wniosek budujemy na podstawie konkretnych przesłanek. W tym przypadku była to lektura forum "The Dark Knight", "The Dark Knight Rises" oraz "Christopher Nolan". Polecam, jeśli masz ochotę zajrzeć do źródeł tego, jakże bulwersującego, twierdzenia o potencjalnym kiczu w produkcjach Nolana.
Zaprzeczasz sam sobie. Jeżeli ,,(...)Jokera Nolana charakteryzowało, bycie kompletnym psychopatą", to jak nie miał "(..)wzbudzać współczucia, obrzydzać czy straszyć"? Zadaniem psychopaty jest...rozśmieszanie? Wbijanie ołówka w oko, umieszczanie bomby pod skórą i manipulowanie wszystkim wokół jest wg. Ciebie śmieszne? Posiadasz w takim razie dziwne i wątpliwe poczucie humoru.