Nolan chyba powoli wyrasta na jednego z moich ulubionych reżyserów. Potrafi tak samo dobrze stworzyć mainstreamowe kino ("Batman - Początek" - 6+/10, "Mroczny rycerz" - 8+/10), jak i inteligentne filmy dla koneserów ("Memento" - 9-/10, "Prestiż" - 8+/10). Jego obraz z 2002 roku zalicza się do tej drugiej grupy, choć nie wytrzymuje porównania z większością jego innych dzieł. Nolan zawsze słynął z tworzenia świetnej atmosfery w swych filmach. Tutaj niestety jest ona trochę bezpłciowa, nie potrafiłem poczuć sympatii do głównego bohatera, ani nienawiści do mordercy. To niestety nie jest "The Dark Knight", który swoim klimatem porażał. Mimo to sam scenariusz jest dobrze skonstruowany, opowieść wciągnęła mnie i nie pozwoliła się nudzić. Średnio spodobało mi się zakończenie, trochę zawiało sztampą i zabrakło tu tak niesamowitego finału jak w "Memento" czy "Prestiżu". Może to też dlatego, że "Insomnia" jest remakiem norweskiego obrazu z 1997 roku. Na szczęście zabrakło tutaj scenariusza bazującego na schematach thrillerów. Reżyser po raz kolejny pokazuje nam mroczne strony ludzkiej psychiki, paranoję oraz manipulację. Szkoda tylko, że zabrakło lekkiej nuty tajemniczości oraz świetnych ról. Obsada jest dobra, aczkolwiek niczyja postać nie potrafiła wydobyć z moich ust prostego okrzyku "wow!". Al Pacino zagrał dobrze, mimo to daleko tutaj do jego ról z "Scarface", "Życia Carlita" czy "Zapachu kobiety". Hilary Swank udowodniła już, że jest genialną aktorką, tutaj niestety scenariusz nie pozwolił jej rozwinąć skrzydeł. A Robin Williams niestety nie pasuje mi na mordercę, już chyba zawsze mi się będzie zbyt bardzo kojarzyć z "Flubberem" i "Panią Doubtfire" :D Jedyny film, który pozwolił mi zapomnieć o jego ekscesach komediowych w marnych filmach to "Buntownik z wyboru". Zdjęcia Wally'ego Pfistera na wysokim poziomie, muzyka cicha i stonowana. Ogółem dobry film, ale bez erekcji. Nigdy nie potrafi wykrzesać swego całego potencjału, ale pozostawia bardzo miłe wrażenie. 7/10