Wydawało mi się, że na filmach z Alem Pacino nie będzie aktora, na którego patrzyłbym z większą przyjemnością (może poza De Niro i Brando), a tymczasem spora niespodzianka - Robin Williams, aktor komediowy, pokazał się tu w roli mordercy! Nie gra on co prawda doszczętnie zdeprawowanego drania, ale pozytywny bohater to na pewno nie jest. Świetna, najlepsza w tym filmie jest akcja w mgle, kiedy Pacino z pistoletem tropi mordercę, ale nie może go dojrzeć właśnie przez nią i strzela niechcący(?) w swojego kolegę, który po chwili umiera na jego rękach. Tak więc sam Pacino gra detektywa, którego dręczy sumienie; z jednej strony tropi zabójcę dziewczyny, z drugiej - usiłuje zataić morderstwo niewinnej osoby. Czyż to nie niemoralne działanie? Na to pytanie odpowie sobie w filmie sam Pacino i z pewnością ci widzowie, którzy "Bezsenność" obejrza z należytą uwagą.