bo jak na thriller to grozy tutaj niewiele. Rozumiem, że wolne tempo to zabieg celowy, mający podkreślić narastające zmęczenie bohatera i wytłumaczyć jego indolencję moralną. Ale czy wysyłanie go na Alaskę w porze polarnego dnia było dobrym pomysłem? Upiory umykają w świetle i tak jest z tym filmem - ani morderstwo nastolatki nie robi wrażenia, ani matnia, w jakiej znalazł się detektyw grany przez Ala Pacino, ani tym bardziej Robin Williams. Podobnie jak Kevin Spacey, Williams nie ma twarzy mordercy, ale równocześnie nie ma wewnętrznej siły swego kolegi, która tak przerażała w "Siedem".
Wg mnie ambitna porażka, film z wielkimi nazwiskami i chybionymi pomysłami, które prawdopodobnie w założeniach wydawały się dobre. Nie na miejscu jest porównywanie tego filmu do "Fargo" - Coenowie zabawili się konwencją dreszczowca, natomiast "Bezsenność" to film śmiertelnie poważny.