Podchodziłem do tego filmu ze sporymi oczekiwaniami. Czekałem do końca, myśląc że czymś mnie zaskoczy, ale skończył się, Will umarł a ja się za bardzo tym nie przejąłem. Krótko mówiąc zbyt standardowy, przewidywalny, zbyt typowy. Żeby była jasność - Pacino gra zgrabnie, plenery Alaski są pięknie fotografowane, motyw winy jest interesujący - ale jakoś to wszystko razem niknie w szarości i chyba słabości scenariusza. Kilka godzin wcześniej oglądałem "Dzikość serca" Davida Lyncha - tamten film ma "to coś". Bezsenność "tego czegoś" nie ma.
W kategorii "bezsenność" stawiam na "Mechanika" z Christianem Balem.
dodam, ze "bezsenność" poza utartymi schematami jest pelen bledów logicznych i traktuje widza jak debila. wiele jest niescislosci w tym filmie. dla mnie to nieporozumienie.. nudny, słaby scenariusz, przewidywalny.