Kino weszło w nowy wiek bez rasowego poszukiwacza przygód. Nie ma teraz bohatera-awanturnika na miarę Jonesa i coraz wyraźniej czuć ten brak. Hollywood też to zauważyło i próbuje na różne sposoby wykreować nowego bohatera kina przygodowego. "Bibliotekarz" to przykład takiej próby, zupełnie nieudanej. Ilością przygód i intryg można byłoby spokojnie obdzielić całą serię filmów. Wszystko jest tutaj pokazane w kalejdoskopowym skrócie, bez składu i ładu. Widza zarzuca się kolejnymi 'przygodami', które sprowadzają się do paru krzyków, kilku kopnięć i chwili biegania (lub latania). Brak pomysłu, brak bohatera, brak akcji, brak humoru, brak rozrywki.
Nuda, którą lepiej zrobicie omijając szerokim łukiem.