Jestem niemalże świeżo po seansie. Wczoraj gdy wróciłam z kina jeszcze sporo myśli kotłowało mi się w głowie. Jedną z nich jest wspomniane już pozytywne zaskoczenie. Pierwsza część to klasyk z rzeszą fanów, który jednak ( mimo iż oceniłam go dość dobrze i nadal uważam za przyzwoitą pozycję filmową ) nieszczególnie do mnie trafił. Zaraz odezwą się głosy wołające o pomstę do nieba ale był dla mnie jakby nieco flegmatyczy, dlatego też, mimo że gdzieś z tyłu głowy chciałam obejrzeć tą nowość, miałam do niej średnie oczekiwania. I w sumie może tak jest najlepiej, bo film naprawdę przekroczył moje oczekiwania. Pierwsza oczywistość to muzyka która idealnie dopieszcza i podkreśla kolejną rzecz tj. ciężki, 'głęboko osadzony' klimat. Współgrają ze sobą znakomicie snując tę historię, której realność jeżeli chodzi o przedstawienie/ wizualizację przed oczami widza jest naprawdę przekonująca i budząca ochotę by zobaczyć więcej. Zrujnowane, opuszczone 'krajobrazy' skąpane w pomarańczy to moja ulubiona sceneria tego filmu. I jeszcze pewna gorzkość z którą zostawia nas zakończenie - jak dla mnie nie oczywistość emocji widza.
Na koniec końców mojej przydługiej opinii pochwalę jeszcze Ryana, który mimo ( wiadomo ) bardzo dobrej roli w "Pamiętniku", budził moje swego rodzaju obawy, spisał się naprawdę ponadprzeciętnie. Dobrze oddał rozterki swojej postaci, jej strach, niepokój, rozczarowanie. Chyba powinnam bardziej w niego wierzyć.
Reasumując myślę że nie ma co biadolić przed obejrzeniem filmu, że będzie katastrofą, bo naprawdę ten 'diabeł' nie okazał się tak zły, na jakiego go malowano.