Z tym, że tutaj zamiast Arnolda Schwarzeneggera w głównej roli gra inny aktor z "Terminatora" - Michael Biehn. Było tu kilka fajnych momentów i ciekawych zwrotów akcji, ale ogólnie film jest nudny i bardzo ciężko się go ogląda. W dodatku Biehn gra tu takiego przygłupa, na siłę jeszcze ucharakteryzowanego na jakiegoś zegarmistrza (tak, zegarmistrz z kaloryferem na klacie!) i ubranego w jakiś sweterek, krawat i fryzurę jak z lat 60 (a już szczególnie w tych scenach wspomnieniowych np. gdzie gadał z jakimiś ludźmi po węgiersku). No i jeszcze ten oddział specjalny, który nie umiał zabić głównego bohatera, np: nie udał im się napad na niego w domu, nie udał się wypadek samochodowy, nie udał się nalot na szpital itd. I to mieli być profesjonaliści, tak? No żarty śmieszne...
Od czasów "Terminatora" Michael Biehn nie zagrał chyba w żadnym dobrym filmie, a szkoda - bo chętnie bym go zobaczył w jakiejś równie pamiętnej roli. No a film, cóż, warty oceny 3/10 i radzę unikać takich pomyłek.
Nie no z tym Biehnem to ostro przesadziłeś. Od czasów "Terminatora" zagrał w wielu świetnych filmach. Oto kilka z nich : " Obcy - decydujące starcie ", " Głębia ", " K-2 " , " Tombstone " , "Jade " , " Twierdza ", "Gringhouse : Planet Terror ", " The Divide ". I nie grał tam jakiś trzecioplanowych ról tylko ważne postacie. Pewnie jest jeszcze wiele innych dobrych filmów z nim których nie widziałem także myślę że twoje stwierdzenie było i dla niego i dla jego fanów wielce krzywdzące.