W stanach na Borata do kin chodza wszyscy, dzieciakow co prawda nie wpuszczaja, bo film dostal R-ke, czyli zastrzezony dla gowniarzy i dobrze, po podejrzewam,ze i tak z tego prosto jarmarcznego,ale okraszonego cietym dowcipem humoru nic by nie zrozumialy! Amerykanie ogladaja film a potem po filmie jeden do drugiego mowia..tam w tym Kazachstanie to chyba tak nie jest? he he.Jest niezle,dawno tak sie nie usmialem, ale co ciekawe, wiecej smieja sie wszyscy obcokrajowcy,szczegolnie europejczycy niz sami amerykanie, ktorzy dostali po dupskach i to ostro! Angielski komizm polaczony z wulgarnym ale (w tym wlasnie urok)komizmem sytuacyjnym daje efekt piorunujacy. Do tego dialogi, ktore po prostu rozwalaja daja mieszanke wybuchowa. Czasami mialem wrazenie, ze ten narod amerykanski(a moze tylko nowojorczycy) nie lapia niektorych tekstow Borata, bo wybuchaly smiechem pojedyncze osoby, ale prawda jest taka,ze mozna tutaj zobaczyc cos czego nikt nie pokazal! Nie wiem, dlaczego Borat mowi "jak sie masz, dzien dobry i dziekuje" po polsku, ale klimat syfu i prowincji wschodniej pokazal jak czarno na bialym. Sceny na kolacji u amerykanskiej elity i podczas wywiadu z feministkami to jak dawny Monty Python, a sceny bojki hotelowej z wlasnym asystentem, z czarnymi znaczkami(w wersji amerykanskiej) na przyrodzeniu, co by amerykanie za duzo nie zobaczyli to juz lekka jazda bez trzymanki!Ale i tak najlepsze, sa teksty i raz jeszcze teksty.specyficzny rodzaj humoru, nie dla wszystkich... to komizm i humor z europy, a nie durnowacizna pokroju adama sandlera czy jack'a blacka. warto!