Film sam w sobie mnie nie powalił, chwilami wręcz nudził. Oglądając go czułam się jakby mi ktoś streszczał przynajmniej z 5 sezonów jakiegoś serialu, ale nie ma się co dziwić, w końcu streszczał on 13-14 lat z życia całej rodzinki. Liczyłam może tylko na szczęśliwe "zakończenie" matki, która zasługiwała na to wszystko po tylu wyrzeczeniach, bólu i rozczarowania ze strony innych mężczyzn. Od jednego alkoholika do drugiego, nie wliczając pierwszego męża, który z niedojrzałego chłopaczka stał się odpowiedzialnym katolikiem...W ostatnich ujęciach z Samanthą, liczyłam, że jest w ciąży patrząc na jej naburmuszoną i wiecznie skrzywioną minę. Jako dzieciak była urocza, ale w dorosłym życiu jej mimika twarzy, a raczej jej brak strasznie mnie irytował.
Ogółem film może być, jeśli ma się luźne 3 h podczas sprzątania domu.
"Let me go, I don't wanna to be U hero..."