Buntownik z wyboru

Good Will Hunting
1997
8,1 307 tys. ocen
8,1 10 1 306994
7,6 61 krytyków
Buntownik z wyboru
powrót do forum filmu Buntownik z wyboru

???

użytkownik usunięty

Zastanawiam się, co jest takiego w tym filmie. Skąd taka popularność? Skąd zachwyt Akademii?

I dochodzę do wniosku, że tego nam wszystkim właśnie potrzeba. Banałów pod przykrywką filozoficznej opowiastki. Miałkiej papki pod przykrywką niezależnego kina. Tak, lubimy jak infantylne truizmy podawane są w takiej ślicznej oprawce.

Ale zapytajcie samych siebie - jakie odpowiedzi daje ten film? Albo czy w ogóle stawia jakieś ważkie pytania?

Dla mnie to kwintesencja hollywoodzkiego zakłamania, banalności, grania tanimi, beznadziejnymi chwytami pod publikę.

I jedyne, co mi się w tym filmie podobało, to pełne, szerokie usta Matta i tyłek Bena. Bo to jedyne, co ta para ma tak naprawdę do zaoferowania. Oscar za scenariusz jest dla mnie czymś, co kompromituje nie tylko środowisko artystów, filmowców, ale nasze społeczeństwo w ogóle.

Niestety, naprawdę jest mi cholernie przykro, że w tak gównianym, tandetnym, konformistycznym, mass-medialnym świecie przyszło mi żyć.

ocenił(a) film na 8

Heheh.. Dyskusja trwa dalej. Lubisz używać słowa mass-medialny 385... Ale nie rozumiem cały czas dlaczego tak bardzo czepiasz się kwestii pracy jakiej trzeba włożyć, żeby coś osiągnąć w życiu i dlaczego nie możesz zrozumieć, że tak absolutny geniusz jakim mógł być Will, nie musiał wkładać tej pracy.. I jak można mówić, że Lambeau osiągnął sukces? Przecież on jest wielkim przegranym. Poświęcił swoje życie matematyce, kompletnie wpatrzony w siebie i ten jego magiczny medal Fieldsa, a okazał się zwykłym próżniakiem i egocentrykiem. Zobaczył, że jego praca nic nie znaczy.. Bo jakiś dzieciak, mimo braku zainteresowania okazał się od niego lepszy.. I może się w tym momencie wydawać, że to złudna idea.. Brak pracy = odniesiony sukces. Ale tutaj chyba nie należy patrzeć na to w ten sposób. Chodzi tutaj o to, że nie można być ślepo zapatrzonym w jakąś idee, iść po trupach do celu.. Bo wtedy się przegra. I tak możemy odebrać symbolicznie postać Lambeau. Co więcej. Był takim głupcem, że zamiast cieszyć się tym co do tej pory osiągnął, rozpaczał że jest od niego ktoś lepszy... To było dla niego największą tragedią. Brak akceptacji tego faktu. Więc kompletnie nie rozumiem słów, jakoby on miał odnieść sukces. I jeszcze jedna kwestia. To, że głupi Amerykanie źle to odbiorą. Że nic nie trzeba robić i sukces spadnie sam. Mi się tak nie wydaje. Po pierwsze przeciętny Amerykanin, czy ktoś inny nie wychwyci symboliki owego nieróbstwa jako narzędzia sukcesu, to po pierwsze. A jeśli już wychwyci, to i tak zapomni po tygodniu... Heheh.

użytkownik usunięty
lukasz471

Nie mówiłem, że Lambeau osiągnął sukces. Choć faktycznie osiągnął. Mierzi mnie sposób podejścia do tej sprawy, bo Lambeau jest łatwą ofiarą, a Will łatwym bohaterem. Scenarzyści momentami próbują pokazywać różne strony medalu, ale ogólna wymowa jest jednoznaczna i pogłębia negatywny stosunek do naukowców społeczeństwa, a do tego kompletne niezrozumienie ich spraw, życia, myśli. Co mnie szczerze mówiąc mocno wkurwia. Bo choć sam się za naukowca nie uważam, to uważam, że podejście do nich społeczeństwa jest karygodne. To albo ignorancja, albo lekceważenie pomieszane z politowaniem. Heh...

ocenił(a) film na 8

Nie mówię o Tobie 385. Ze słów Drgutka można tak wywnioskować.. No ale bez sensu jest rozumowanie, które przyjmujesz. Jeśli iść tym tropem, to nikogo nie można obsadzić w roli negatywnej, bo pogorszy to wizję danej grupy w społeczeństwie.

ocenił(a) film na 8
lukasz471

Aha. Czyli już rozumiem dlaczego jesteś uprzedzony do tego filmu. Skoro studiujesz matematykę, to rzeczywiście taka wizja może Cię urażać.. No chyba nietrudno wywnioskować, że ją studiujesz skoro mówisz o liczbach zespolonych i teorii grafów. Raczej nigdy nie będzie to materiał licealny. Tak dochodzę do wniosku, że gdybym był na Twoim miejscu, to mógłbym też odczuć pewien dyskomfort...

użytkownik usunięty
lukasz471

Tak, z pewnością ma to wpływ na mój odbiór tego filmu. Po prostu więcej rzeczy mnie razi niż innych, którzy mniej są zainteresowani naukami ścisłymi i nie znają zbyt wielu prawdziwych naukowców, w tym naukowych geniuszy. Ja się z nimi stykam od dziecka i dlatego wizja filmowa tak mnie razi, bo całkowicie kłóci się z rzeczywistością i moimi obserwacjami.

użytkownik usunięty
lukasz471

PS A jak masz pod ręką coś mocniejszego (co jest możliwe wnosząc po porze), to stuknij się ze mną wirtualnie drinkiem. Wznieśmy toast za ukrytych geniuszy! Może gdzieś tam jednak się skrywają pod maskami barmanów, księgowych, pracowników urzędów patentowych... Niech uda im się wyjść z cienia i podbić świat. Jak Ramanujan, jak Einstein. Ich zdrowie!

użytkownik usunięty
lukasz471

Chodzi mi tylko o to, że w dobrych filmach z reguły nie powiela się typowych i najczęściej błędnych schematów myślenia. Nie generalizuje się, nie moralizuje na siłę i trzyma dystans. Szczególnie tego ostatniego mi zabrakło.

użytkownik usunięty
lukasz471

A ja nadal twierdzę, że Lambeau osiągnął sukces i uważam, że za surowo
go oceniasz:
- "poświęcił swoje życie matematyce" - jeśli poświęci się życie temu co
się kocha, to chyba nie jest się przegranym?
- "kompletnie wpatrzony w siebie egocentryk" - i zamiast zostawić życie
Willa własnemu biegowi, postanawia go wyciągnąć z dna. Faktycznie,
szczyt egocentryzmu.
- "próżniak" - pierwszy raz czytam o "próżniaku", który poświęcił czemuś
swoje życie. Nie zagalopowałeś się?
- "zobaczył, że jego praca nic nie znaczy" - nigdzie nie wyciągnąłem
takiego wniosku. Medalu Fieldsa nie dają na ładny uśmiech. Lambeau
musiał mieć wiele istotnych dokonań.
- "bo jakiś dzieciak okazał się od niego lepszy" - zrozum, że Will nie
był lepszy od Lambeau. To błędne myślenie! Will miał jedynie lepszy
"procesor", ale brakowało mu całego "twardego dysku" i zawartości RAM
jakie miał Lambeau. To trochę tak jakby powiedzieć, że błyskotliwy
laureat konkursu matematycznego dla gimnazjalistów, jest lepszym
matematykiem niż przyzwoity absolwent tego kierunku. Dlaczego zatem
pracodawcy myślą inaczej? W wyścigu wygrywa ten kto jest pierwszy na
mecie, a przede wszystkim ten kto w nim startuje, a niekoniecznie ten
kto ma szybsze nogi. I jak dotąd wygrywał Lambeau.

Dlaczego Will, skoro był taki dobry, nie zajął się problemami, które
dawał mu Lambeau zanim go poznał? Bo najpewniej o nich nie wiedział! "No
ale gdy się dowiedział...". No ale sam się jednak nie dowiedział. Jego
super-procesor się kurzył. I po to właśnie jest potrzebna w matematyce
ciężka praca i poświęcenie. Żeby zdobywać nowe informacje. Żeby dostawać
się na kolejne poziomy wiedzy, na których można wykorzystać swój
procesor, jeśli się go ma. Tam gdzie wszyscy mozolnie szukają złota,
Lambeau sprowadził Willa w odpowiednie miejsce i powiedział: "wyjmij
swoje super-ultradźwiękowe wiertło i kuj tu". Will był jak snajper,
któremu Lambeau dogrywa piłkę, ale samemu nie chce mu się wypracować
akcji. Gol zaliczony Willowi, ale mecz wygrywa nie on sam, a jego
drużyna, w której Lambeau jest kapitanem i trenerem jednocześnie.

- "Był takim głupcem, że zamiast cieszyć się tym co do tej pory
osiągnął, rozpaczał że jest od niego ktoś lepszy." - ale w filmie widać,
że Lambeau doceniał własne sukcesy. Oczywiście pojawienie się Willa
podkopało nieco jego pewność siebie, może nawet frustrowało. Ale jego
złość wynikała nie z faktu, że ktoś był lepszy, ale że lepszy był ktoś,
kto zaprzepaszcza swój dar. Ale na pewno nie rozpaczał, bo jak napisałem
powyżej rozumiał, że Will na razie nie był od niego lepszy. To co
widzimy u Lambeau, to zwykłe, ludzkie uczucia, które towarzyszyłyby
niemal każdemu na jego miejscu. Dzięki temu jest człowiekiem z krwi i
kości, a nie nierealnie szlachetnym.

użytkownik usunięty

No ale to właśnie po obejrzeniu Forresta Gumpa można wyciągnąć prędzej
wnioski, o których piszesz w kontekście BzW. Uwierzyć, że sukcesy
przychodzą mimochodem, że wystarczy być szlachetnym poczciwiną aby życie
dostarczyło niesamowitych chwil, że talent, praca, przygotowania nic nie
znaczą. Forrest robi wszystko "na wariata", ot bo mu tak w sercu
zagrało. I choć taka strategia jest w prawdziwym życiu najgorszym
doradcą, w jego przypadku odnosi sukces. A biorąc pod uwagę, że ludzi
intelektualnie podobnych Forrestowi jest jakieś 20% ludzkiej populacji,
można mówić o przesłaniu do nich. I osobiście dostrzegam w nim więcej
patosu niż w jakimkolwiek innej postaci.

W przypadku Buntownika jest zupełnie inaczej. Uniwersalny geniusz nie
może stanowić wzoru dla mas, dlatego moim zdaniem BzW nie ma przesłania,
o którym piszesz. To po prostu historia człowieka i jego wyborów, z
którym nikt jednak nie może się utożsamić. Will jest antytezą Forresta,
ich obu łączy jednak to, że robią to co im w duszy gra. Tyle, że
Forrestowi gra dobrze, a Willowi źle. I przez to obie postaci w jakimś
sensie dopełniają się w jednym banalnym przesłaniu: Talent nie gra roli,
ważne jakim jesteś człowiekiem (pod warunkiem, że masz też sporo
szczęścia). O ile jednak zgorzkniały i kontestujący wszystko Will jest
dobrym przykładem jak mimo talentu można wieść mierne życie, to naiwny i
do wyrzygania szlachetny Forrest ma prawo drażnić jako wojenny bohater,
krewetkowy król i sportowy mistrz.

ocenił(a) film na 8

To wszystko spisek MASONÓW!!!

Piękne i zwięzłe podsumowanie tego filmu...

ocenił(a) film na 6

a ja się z Kolegą autorem tego wątku zgadzam - film jest cienki i wydumany. Nie uważam się za eksperta z matematyki ale powiedzieć muszę że "geniusz" głównego bohatera przyprawiał o mdłości - gość wg reżysera jest lepszy niż encyklopedia Britanica. Film nic nie wnosi - można go polecić jako lekką pozycję na koniec ciężkiego dnia - z lekkim wahaniem czy nie za wysoko daję mu 6 / 10 .

ocenił(a) film na 9

mnie się zdaje że ten film bardziej nastawiony jest na przedstawienie konkretnej sytuacji niż na stawianie pytań

ocenił(a) film na 8

No to mnie rozśmieszyłaś. Film jest bardzo dobry i tyle. A to, że płytki itd. ... no i co z tego, jak się dobrze ogląda. Kino jest dla ludzi i zawsze nim było. Katharsis przeżywa się w Teatrze.

ocenił(a) film na 10

385 pozwól imbecylu że wytłumaczę ci dlaczego ten film jest swietny . jakbys nie zauważył ten film ma ciekawą fabułę i doskonałą grę aktorską, a po za tym dobrze pokazana została wewnętrzna przemiana willa. 10/10

paraiba

Blagam, i to jeszcze pisales w dniu moich urodzin!
'po za tym'?
???!!!
Ty imbecylu koszerny.

ocenił(a) film na 10
Christalovka

morda debilko. nie wcinaj się gówniaro.

użytkownik usunięty
paraiba

A ja Ciebie kocham. Co mi tam.

użytkownik usunięty

:)))

użytkownik usunięty

;)

nie chce mi się wszystkiego czytać. Przeczytałem pierwszego posta.
Wiele w tym prawdy co napisałeś/łaś lecz trzeba pamiętać, że nie wszystkie filmy są po to by stanowiły wyzwanie intelektualne. Niektóre są stworzone na lekki wieczór i by móc później wymienić 2 zdania na jego temat ze znajomymi. By móc lekko spędzić 2h.

Historyjka przerysowana. Zdecydowanie przerysowana bo nie mówiąc już o inteligencji miałem wrażenie jakby doba głównego bohatera musiałaby mieć jakieś 80h by mógł zdobyć taką wiedzę a jednocześnie włóczyć się po barach i upijać, bawić, pracować itd. Inteligencja to jedno ale na wszystko trzeba poświęcić trochę czasu.

Podobały mi się dialogi. Były na prawdę fajne.

No i rzeczywiście chociaż powiewa optymizmem, że zawsze można być kimś choćby się z mopem popylało po korytarzach :D

ocenił(a) film na 7

właściwie to się zgadzam. Film był ciekawy, dobrze się go ogląda, ale żeby zaraz cały ten szum o arcydziele ? Zastanawiałam się właśnie nad tymi rozbudowanymi wzorami - czy w ogóle mają sens. Żem humanistka, to te znaczki nie mówiły mi za wiele, ale stwierdziłam, że muszą mieć sens, bo przecież różni ludzie będą film oglądać. Skoro zauważyłeś, że jednak wypisywano rzeczy absurdalne, to w takim razie stawiam kolejny minus. Właściwie cieszę się, że obejrzałam "Buntownika.." ale filmem życia zdecydowanie nie jest. Btw co mógłbyś polecić ?

użytkownik usunięty
ewelina1202

Nie wiem dokładnie, czego oczekujesz. Mało jest dobrych rzeczy o naukowcach, bo ignorancja filmowców nie zna granic. O niebo lepszy jest jednak na przykład "Piękny umysł". Tam te amerykańskie truizmy jakoś jeszcze smakują. Jeśli chodzi o mierzenie się z własnymi demonami (podobnie jak w zamierzeniu miało być w "Buntowniku") to z rzeczy mało znanych mogę polecić na przykład "Fitzcarraldo" albo "Krzyk kamienia" Herzoga, które są już filmami wybitnymi.

Specjalnie dla Ciebie 385 założyłem konto w tym serwisie

Nie rozumiem Twojej krytyki... Mam 2 teorie tłumaczące to:
1. Nie łapiesz filmu,
2. Oglądałeś go w momencie kiedy byłeś zmęczony albo zestresowany...

Uważam, że dramat ma na celu zmuszenie do myślenia (takie greckie katharsis). Dla poprawienia efektu autorzy tak kreują postać aby oglądający się z nią utożsamiał. Każdy chciałby być utalentowanym człowiekiem, każdy myśli, ze we jego dzieciństwie były jakiekolwiek trudne momenty... To tłumaczy wybór głównej postaci.

Jeśli chodzi o filozofię zawartą w filmie to odpowiedz mi na pytanie:
PO CO ŻYJESZ? lub DLA KOGO ŻYJESZ?
Ja wciąż nie potrafię...

użytkownik usunięty
b00m

Jestem zaszczycony, że @b00m powstał z mojego impulsu.

Nie rozumiesz mojej krytyki? Swoją krytykę starałem się potem uzasadnić dokładniej. Niczego więcej nie wymyślę. "Katharsis" to piękne słowo, ale tutaj jest ono podane w barze samoobsługowym, na brudnym talerzu, po którym biegają karaczany.

Z nieukrywaną przyjemnością odpowiadam (z drobnym poślizgiem czasowym) na Twoje pytania:

1 - Po co?) Żyję, żeby współtworzyć z innymi ludźmi świat, w którym przestaną się liczyć brutalne prawa Natury, a zaczną rządzić miłość i rozum. Jest to coś w rodzaju buntu. Nie zgadzam się na świat, który zastałem, przychodząc na świat i moją jedyną motywacją do życia jest chęć wprowadzenia daleko idących zmian.
2 - Dla kogo?) Żyję dla siebie i dla innych, którzy wyznają filozofię podobną do mojej.

ocenił(a) film na 10

'Brutalne' prawa natury haha. Mógłbyś rozwinąć swoją myśl? Nie chce ci pojechać po tych kilku zdaniach, które napisałeś, wolę najpierw się upewnić.

użytkownik usunięty
we_ed

Pierwsze Brutalne Prawo Natury: Będziesz ruchał suczki aż do utraty tchu. Twoje geny są najlepsze. Twój jedyny cel w życiu to zapładniać i przedłużać swoją linię genetyczną.
Drugie BPN: Żeby przetrwać, będziesz zarzynał wszystko, co stanie Ci na drodze, a jest słabsze od Ciebie. Żryj mięso innych stworzeń i niczym się nie przejmuj. Masz do tego święte prawo.
Trzecie BPN: Po wykonaniu swojego zadania (zapłodnić suczki, wychować szczeniaki), zdechniesz. Nikt po Tobie nie będzie płakał. Twoje zadanie zostało wykonane i teraz nikt Cię już tutaj nie potrzebuje.

A mnie takie prawa nie bardzo w smak...

ocenił(a) film na 10

1. W sumie zgadzam się, ale może nie jedynym ale głównym celem jaki dała nam natura to spłodzenie potomstwa. Zresztą nie tylko nam, ale wszystkim istotom.
2. Jasne, że mam prawo zabijać zwierzęta, żeby się nimi pożywić. One robią to samo, może to i brutalne prawo ale nie mam nic do tego.
3. Kompletnie nie rozumiem :) Jestem przekonany, że ktoś po mnie zapłacze, a to że nikt nie będzie mnie potrzebował - trudno.

Może Ci się nie podobają takie prawa, ale nie zmienisz ich :) Więc lepiej się dostosuj, albo czuj lepszy od innych jedząc roślinki :)

użytkownik usunięty
we_ed

Ad. 1. Zgadzamy się, ale powiem może dokładniej. To, jak jesteśmy przez Naturę zaprogramowani (i wszystkie inne istoty), jest wynikiem jednego celu - rozmnożenia się. Wszystko inne jest już tylko konsekwencją tego nadrzędnego zadania. Ale my - jako ludzie - możemy zmieniać proporcje. Ile czasu na wyrywanie lasek, a ile czasu nad kwantową teorią pola. Jesteśmy więc w stanie przeciwstawić się Naturze - choćby symbolicznie - w tej kwestii.

Ad. 2. Proponuję następujący eksperyment myślowy. Zacznij od zabicia swojej matki. Czy nie spowoduje to u Ciebie żadnego wewnętrznego buntu? Następnie Twój kolega. Uważasz, że możesz go zabić? Potem losowo wybrany człowiek. Czy on nie ma takiego samego prawa do życia, jak kolega? On też przecież żyje i odczuwa. Teraz można przejść do zwierzęcia. Czym ono się różni? Przecież też jest żywym stworzeniem. Też ma swój własny, fantastyczny świat. Też cierpi i odczuwa. Jesteś w stanie pozbawić życia drugą istotę, dokładnie taką samą, jak Ty (bo niby czym się różnimy od zwierząt?)? A wcale nie musimy jeść zwierząt. Wystarczą nam rośliny. Tym się różnimy od zwierząt, że jesteśmy w stanie zrozumieć i docenić wartość życia. Spróbuj zabijać sam - zobaczymy, czy tak łatwo Ci to przyjdzie, jak buszowanie po markecie. Czy nie poczujesz żadnego żalu do stworzeń, które uśmiercasz. Ja bym nie był w stanie.

Ad. 3. Chodzi mi o to, że Natura ma to gdzieś. Ludzie właśnie rozumieją, że życie jest czymś niezwykle cennym. Stąd ból po stracie bliskich. Ale Natura jest bezwzględna i przeciw temu się trzeba buntować. Sam mi przyznajesz racje, twierdząc, że jednak ktoś po Tobie zapłacze. O to chodzi. Żeby walczyć z tym bezwzględnym prawem natury. Zwierzęta tego nie robią. Ale my tak.

Uważam, że cała historia ludzkości zaczyna się od buntu przeciw Naturze i przez całe swoje życie zmagamy się z tym buntem w mniejszym lub większym stopniu. Ja nie odkrywam Ameryki. Chcę tylko, żeby to się stało jasne i żeby nie poprzestawać na powiedzeniu "A", ale przechodzić od razu do "B". Na przykładzie Twojej wypowiedzi - zrozumieć, że nie tylko strata najbliższych jest rzeczą "złą" (i że warto po nich zapłakać, żeby nie zostali całkowicie zapomniani - wyrzuceni na śmietnik historii), ale że jakakolwiek śmierć żywej istoty, czy jakiekolwiek cierpienie żywej istoty - są "złe".

W mojej naturze tkwi bunt i nie zamierzam się do niczego dostosowywać. Nienawidzę tej suki Natury i będą z nią walczył ze wszystkich sił. Nawet, jeśli wiem, że ta walka z góry skazana jest na niepowodzenie. Nie mam jednak zamiaru poddawać się z tak błahego powodu.

ocenił(a) film na 10

Ad1 Ok, racja. Ale życie innych kompletnie mnie nie interesuje, jeśli tego co robią nie próbują narzucać innym - więc jeśli ktoś chce ruchać laski a one same też tego chcą, to ok.

Ad2. :D No sory, jeśli porównujesz życie zwierząt, które posługują się tylko dzikim instynktem do ludzi to ja nie mam argumentów na takie coś. Zabicie kury czy karpia /co niedługo uczynię :)/ nie stanowi dla mnie problemu. Mam rodzinę na wsi i często spędzałem tam wakacje, więc jako wczesny małolat zabijałem kuraki :) I nie widzę w tym żadnego problemu, jeśli zabija się zwierzęta nie dla zabawy, tylko w konkretnym celu to jest się całkowicie usprawiedliwionym.
Aha i jeszcze jedno - zwierzęta nie mają swojego 'fantastycznego świata', bo nie potrafią myśleć abstrakcyjnie - to jest jedna z cech jaka nas od nich odróżnia.

Ad3. Dalej nie rozumiem :) Buntujesz się przeciwko śmierci? Chcesz być nieśmiertelny - nie ma tak dobrze. Lepiej zamiast o tym myśleć, starać cieszyć się życiem.

Na resztę długo można by odpisywać. Pokrótce powiem, że niektórzy sami pozbawiają się prawa do życia zabijając innych ludzi. A to że ktoś cierpi to też może być na jego własne życzenie. Jeśli ktoś zmarnował swoje życie pijąc alkohol albo ćpając to tylko i wyłącznie jego wina - nie widzę powodów by litować się nad kimś takim.

Powodzenie w walce z Naturą :) Co za absurd swoją drogą :)

użytkownik usunięty

http://www.obrazki.jeja.pl/3667,nietypowi-przyjaciele-2.html - miałem takich "przyjaciół". Ludzie potrafią się zachowywać jak bydło, co też leży w ludzkiej naturze. Masz rację pisząc, że "my - jako ludzie - możemy zmieniać proporcje". Nie każdy jednak z tego robi użytek. Kierujesz się bardzo szlachetnymi pobudkami. Z "masą krytyczną" jednak na dzień dzisiejszy nie wygrasz (bardzo osobiste wnioski, dlatego stawiam kropkę).
Nie jestem zwolennikiem wegetarianizmu. Uważam, że kły w ludzkiej szczęce to nie efekt uboczny ewolucji. Podobnie jak palacz we_ed wychowałem się na wsi i widok zarzynanego świniaka to dla mnie nic nadzwyczajnego. Ale to już kwestia wychowania. BTW - od kiedy babcia sprzedała gospodarkę nie miałem okazji zjeść dobrej kaszanki. To co wciskają ludziom w sklepach pod tą nazwą, to zwykłe nadużycie.
Życzę powodzenia w rozwoju naukowym jak i życiu prywatnym.
P.S. Bardzo ciekawa dyskusja. Fajnie się czyta. Pozdr.

użytkownik usunięty

Znam podobną historię:

http://www.youtube.com/watch?v=mZw-1BfHFKM

("Heart of a Lioness", Animal Planet).

Tutaj naprawdę jest się nad czym zastanawiać, bo historia jest znacznie bardziej niejednoznaczna niż ta z Twojego linku. Mimo, że sama skrajnie wychudzona, wręcz słaniająca się, lwica nie pożera młodej antylopy, którą "adoptowała". Antylopa jednak pada z wycieńczenia, bo nie ma dostępu do mleka matki.

Potem lwica adoptuje kolejne młode antylopy. Pytanie, co nią kierowało - współczucie, czy egoizm? Chciała zaopiekować się, czy mieć młode-zabawkę, jak dziewczynki-lalki?

użytkownik usunięty

Bardzo ciekawe. Niestety moje zwoje (przepraszam - ich brak) nie akceptują informacji typu "It was a message from god. A miracle."

http://www.youtube.com/watch?v=azBWVt_R9vQ&feature=related
To nie to samo co Twój link lecz uważam, że też daje do myślenia.

użytkownik usunięty

> Niestety moje zwoje (przepraszam - ich brak) nie akceptują informacji typu "It was a message from god. A miracle."

Moje zwoje też nie. Wytłumaczenie - cud, to wyłganie się od próby zrozumienia, co się tak naprawdę wydarzyło.

> ... też daje do myślenia

To jest naprawdę niesamowite! Jawny dowód na to, że z Naturą można jednak wygrać. Wystarczy od dziecka posyłać zwierzaki do szkoły miłości i zaufania, a nie w głowie im będzie pożeranie słabszych. Zasady Natury są głupie i widać, że zwierzaki same potrafią wybrać "dobro", jeśli nie są stawiane przez tę s-u-k-ę pod murem.

użytkownik usunięty

PS Dzięki za życzenia - również życzę wszystkiego naj. Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4

10 lat temu film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Jednak czar prysł po niedawny seansie. Teraz fabuła wydaje mi się banalna a przesłanie filmu płytkie. To film, który powstał ku pokrzepieniu serc tysięcy Amerykanów i jest kwintesencją propagandy, że choćbyś był na samym dnie łańcucha pokarmowego to i tak możesz stać się kimś.

Oglądałem film kilka razy. Nadal go oglądam. Nie ze względu na niesamowity scenariusz, ponieważ zgodzę się, że był prosty i przewidywalny, ale nie musi byc skomplikowany. Takie filmy też są bardzo ciekawe, chcące coś pokazac, a my nie musimy odbierac tego tak samo.

Dla mnie film był na poziomie. Dla niektórych jest mało warty, dla innych nudny, dla następnych niezrozumiały, pokazujący sciemy z błędami. Ja uważam, że niektórzy nudzą się przed takim filmem, dającym trochę skomplikowanych tekstów z wielu nieznanych źródeł - to nie dla nich. Inni mają tego wszystkiego dosyc. Powodem może byc znajomośc nauki, dzięki której mogą znaleźc różne bzdury matematyczne przedstawione w filmie. Może bardziej rozumieją to od innych, że ciężko jest zostac podobnym geniuszem - albo jest to niewykonalne -, który odpowie na wszystko, co ktoś mu zarzuci. Rozmawiając z nim on zacytuję ci 3 strony książki, którą przeczytał w czerwcu zeszłego roku. Wejdziesz mu w drogę, to powali cię na kolana znajomościa przeróżnych tematów, a gdy skończy nie dopusci cie do głosu, pytając czy nie chcesz czasem dostac po głowie. W każdej dziedzinie biję innych... Może inni wiedzą jak jest na uczelni. Wiedzą , że nauka nie wydaję się taka prosta, co jest dla nich absurdem patrząc jak temu "geniuszowi" przychodzi to z łatwością. Ja uważam, że film, choc jest prosty, to ciężko go pojąc oglądaając za pierwszym razem - nie dla wszystkich. Jednak mi się podobał, ze względu na to, że ja nie prowadzę takiego życia, może lekko z zazdrości. Fajnie jest życ sobie w spokoju, ucząc się na uczelniach, byc mądrym, oczytanym. Ten film oczywiście przedstawiał więcej, pokazywał prywatne życie poza uczelnia. To wszystko połączone wydaję się bardzo fajne, ale nie zawsze musi tak fajnie byc w życiu. Jednak to był buntownik, który nie wiedział czego chce. Niektórzy pisali, że taką umiejętnośc trzeba wykorzystac, dlaczego on tego nie zrobił. Niektóre rzeczy są tutaj nie do końca dobrze wyjaśnione, jednak ja uważam, że gośc nie chciał wykorzystac tej umiejętnosci do tego czego chca inni, co inni by zrobili. Poszedł własną drogą, będąc cały czas mądry, do tego mając kobiete, o którą w pewnym sensie walczy. Dzięki swych umiejętnościa mógłby byc każdym i miec każdą, a wybrał normalną dziewczyne i wyjechał tworząc w miare normalne życie. To wszystko wydobył z przypowiesci swojego terapeuty, z którym znalazł bliskie relcje. Terapeuta, który sam wiele przeszedl. Sam wspominał, że ten geniusz jest nadal dzieciakiem. A właśnie jego przypowiesc go ruszyła... Co do zbieżności wydarzeń względem terapeuty, to dla mnie całkiem prawdopodobne, przecież on nie był typ pierwszym lepszym, a jednak chyba tym ostatnim...

Film filmem, matmy dalej nie rozumiem, a właśnie na matme się wybieram do szkoły.

Nie patrząc na szczegóły film dla mnie na 7 pkt ( dla innych pewnie 6 pkt). Ja mam swoje wyobrażenie oglądając ten film. To mi się po prostu podobało: inne życie. Zwracajac uwage na geniusza, umiejetnosci itp., to mogli bardziej rozwinąc i ulepszyc opowiadanie. Czasem słabo jest wszystko wyjaśnione i troche naciągane.

Matma wzywa...

ocenił(a) film na 3

@385 - thx. Ten gniot flaki wywrócił. Dyskutować mi się nie chce bo nie bawi mnie jałowa gadanina.

Właśnie obejrzałam po raz drugi po paru latach i też kompletnie nie rozumiem bardzo dobrych opinii.

Ale odpowiadając na pytanie o zachwyt Akademii - Akademia musi się co roku czymś zachwycić, taka jest racja jej bytu, niestety; nie zapominajmy, że w tym samym roku Akademia zachwycała się Titanikiem.
Zastanawia mnie, dlaczego osoba widząca konformizm i zakłamanie Hollywood przejmuje się jeszcze Oscarami... Jak możesz ocenę skrajnie konserwatywnego, zupełnie niereprezentatywnego dla społeczeństwa gremium przekładać na Twoją opinię o ludzkości (vide kompromitacja globalnie rozumianego społeczeństwa)??

(Swoją drogą po Złotej Palmie dla Drzewa Życia tracę nadzieję, że są jeszcze jakieś trzymające poziom nagrody filmowe)

użytkownik usunięty
Zuleyka

Nie mogę zgodzić się z tym, że Oscary są przyznawane przez "skrajnie konserwatywne, zupełnie niereprezentatywne dla społeczeństwa gremium". Uważam, że jest dokładnie na odwrót. To gremium jest skrajnie tendencyjne, schlebiające gustom większości, bez względu na wartość intelektualną, czy artystyczną. Kryterium Oscarów jest proste - "wypaśność". Tak, jak teraz wszędzie. Jak coś jest "wypasione", to według ogółu jest dobre. Nie liczy się praca, nie liczy się rozum, nie liczy się pasja, wrażliwość. Jedyne, co się naprawdę liczy, to kasa i "zajebistość". I to mnie tak boli. Dlatego się przejmuję.

Nie zgadzam się też co do oceny Złotych Palm. Uważam, że jest to najbardziej miarodajna nagroda (wysoko cenię też berlińskie Niedźwiedzie, które uważam za odpowiednik amerykańskich Independent Spirit i obie te nagrody są według mnie dobrym wyznacznikiem jakości produkcji "niezależnych").

Absolutnie nie mogę się zgodzić, że Złota Palma dla "Drzewa życia" była niezasłużona. "Drzewo życia" to film, który mógłbym oglądać w nieskończoność przede wszystkim ze względu na fenomenalne zdjęcia (niesamowita praca kamery! - nigdy czegoś podobnego nie widziałem), ale również ze względu na treść. Moim zdaniem to było kapitalne (niezwykle subtelne, a jednocześnie bardzo dobitne) studium wyboru pomiędzy dwiema drogami życia , który każdy z nas musi dokonać (droga ducha, czy droga Natury - i wcale nie trzeba na to patrzeć przez pryzmat religii, to wybór, przed którym stoi każdy człowiek). Wbrew powszechnej opinii uważam, że Terrence Malick nie podaje gotowych odpowiedzi, żadnej z tych dwóch dróg nie wybiera, a jedynie dokładnie je analizuje.

A jaka była konkurencja? Teoretycznie całkiem mocna. Ja bym wyróżnił "Drive", "Musimy porozmawiać o Kevinie", "Artist", "Melancholię" i "Skórę, w której żyję". Z tym, że to wszystko już było. Terrence Malick był najbardziej oryginalny, zarówno jeśli chodzi o treść (bo rzadko kto porywa się z motyką na słońce i wychodzi z tego zwycięsko), jak i o stronę artystyczną (powtarzam raz jeszcze - tak kapitalnej pracy kamery jeszcze nigdy w życiu nie widziałem).

A ja dalej uważam, że Oscary są niereprezentatywne. Smutna prawda jest taka, że gdyby schlebiały całkowicie gustom większości, to wyglądałyby jak nagrody filmowe MTV. Zobacz listę najbardziej kasowych filmów roku - ona oddaje gusty społeczeństwa. Oscary to hollywoodzkie rzemieślnictwo z domieszką pewnych pretensji do wartości artystycznej filmów - dlatego czasem zamiast Avatara wygrywa The Hurt Locker - żeby szanowne grono poczuło się intelektualistami wrażliwymi na problemy społeczne. Tym samym ani nie trafiają do przeciętnego odbiorcy, ani do osoby poważnie zainteresowanej kinem; niestety przy tym wyznaczają pewien wzorzec "dobrego filmu" i kształtują gusta początkujących kinomanów (sama się na to złapałam parę lat temu, oglądałam filmy oscarowe jako wartościowe, no bo skoro wygrały to coś w nich musi być).

Dla mnie Drzewo Życia to pseudofilozoficzny bełkot, ale jestem w mniejszości, nie chcę Cię absolutnie przekonywać. Trudno mi na to też znaleźć racjonalne argumenty, to jest film, który w ogromnym stopniu polega na wrażeniu, ulotnych odczuciach widza - moje były zdecydowanie negatywne.

użytkownik usunięty
Zuleyka

> A ja dalej uważam, że Oscary są niereprezentatywne.

Może rzeczywiście masz rację. Oni nie reprezentują większości, tylko powiedzmy "klasę średnią". Snobistycznych ludzi, którzy mają pieniądze i chcą aspirować do miana intelektualistów. Stąd ta "poprawność polityczna" (już coś czuję, że Agnieszka Holland ma w kieszeni Oscara za "W ciemności"!).

> Dla mnie Drzewo Życia to pseudofilozoficzny bełkot...

Rozumiem to. I spokojnie - możesz śmiało mnie przekonywać, postaram się nie dać. Ale nie jestem pewien, czy jesteś w mniejszości. Spójrz na ocenę z Filmwebu. Początkowo też tak odebrałem ten film. Szczególnie, że nie jestem wierzący, a ten film robi z początku wrażenie taniej agitacji religijnej. Ale potem przypomniałem sobie, kim jest reżyser. "Badlands". "Niebiańskie dni". "Cienka czerwona linia". To są przecież arcydzieła! A przy tym poruszają niebanalne tematy w absolutnie niebanalny sposób. Więc dałem mu drugą szansę. A potem trzecią. I teraz jestem oczarowany. I mógłbym oglądać w kółko.

Dla mnie "Drzewo życia" to perfekcja w każdym aspekcie. A oszczędność słów chroni je właśnie przed zarzutem pod tytułem "pseudofilozoficzny bełkot". Słowa są w nim ograniczone do minimum. Historia opowiada się sama. I broni się sama. Przynajmniej moim zdaniem. Porównaj to z "Melancholią", która jest według mnie przeładowana symboliką i przegadana. I to do niej bardziej pasowałoby to Twoje określenie (chociaż uważam, że mimo wszystko Trier jak zwykle miał sensowne i niebanalne przemyślenia, które warto poznać, pomimo tej - moim zdaniem - dość tandetnej oprawy).

Oczywiście masz prawo do swojego zdania, ale być może, gdybyś dała "Drzewu życia" drugą szansę, podobnie jak ja, to Twoje wrażenie i te "ulotne odczucia" zmieniłyby się?

Problem Oscarów i holokaustu to już był temat skeczy. Nie wiem czy kojarzysz brytyjski serial komediowy Extras, ale w odcinku, w którym występowała gościnnie Kate Winslet jest kwestia, że występuje w fikcyjnym "serialowym" filmie o holokauście, bo chce w końcu dostać Oscara a ta tematyka to pewna nagroda. http://www.youtube.com/watch?v=cEnjiGwVw6o
Serial jest z 2005, w 2009 Kate dostaje (jedynego) Oscara za... film o holokauście. Więc na pewno mamy poważne szanse :)

Przyznaję, że Drzewo Życia obejrzałam tylko raz, na mnie właśnie Melancholia zrobiła lepsze wrażenie. I właśnie Drzewo Życia jest przeładowane symboliką, która niczemu nie służy. Jest trochę jak komiks: plansza pierwsza = ładnie odbijające się światło = świat jest piękny, plansza druga = słodkie zwierzątka = stworzenie jest piękne, plansza trzecia = słodziutki, czyściutki noworodek z białej kołysce = człowiek jest piękny i jako dziecko taki niewinny i tak dalej. Oczywiście upraszczam, ale lecimy przez pokaz slajdów, a których każdy jest symbolem, ale to ma być sposób opowiadania jakiejś HISTORII? Dla mnie symbol powinien tworzyć kontekst, a nie treść samą w sobie, inaczej staje się po prostu piktogramem i traci całą siłę. Takie piktogramy to połowa filmu, nie tworzą tła, nie mówią jak interpretować scenę, są jedyną rzeczą na ekranie. No sorry, ale dla mnie to po prostu powrót do czasów pisma obrazkowego.

A co do oceny na Filmwebie, wyjdę na straszną snobkę, ale to jest ostatnia rzecz, którą sugeruję się oceniając filmy. Odnosiłam się raczej do oceny krytyków, które w większości były bardzo pozytywne.

To zastanawiaj się dalej.Może kiedyś odkryjesz prawdę.Haha!

użytkownik usunięty
adrian2802

Czy to Twoja taka złota reguła, żeby z każdego tekstu czytać wyłącznie pierwsze zdanie? Twój komentarz jest wynikiem lenistwa, głupoty, czy wyłącznie złośliwości? Pytam z ciekawości.

To pytaj się dalej.Może kiedyś otrzymasz odpowiedź.

użytkownik usunięty
adrian2802

To jest pytanie retoryczne. Nie czekam na Twoją odpowiedź.

To próbuj dalej układać pytania retoryczne.Może kiedyś się nauczysz.

użytkownik usunięty
adrian2802

Mam następującą fantazję na Twój temat:

"Zaklejam Ci usta srebrną taśmą klejącą. Starasz się coś powiedzieć, ale nie słyszę. Wiążę Twoje dłonie i stopy za pomocą cienkiej linki, którą owijam wokół nich wielokrotnie. Linka wrzyna się w ciało. Kapiąca coraz obficiej krew, barwi dywan purpurą. Szarpiesz się, ale nie jesteś w stanie się wyswobodzić. Pojawia się tylko jeszcze więcej krwi. Ale nie chcę, żebyś męczył się sam. Mam zamiar aktywnie dotrzymać Ci towarzystwa. Przewlekam sznur przez linkę i podwieszam Cię jak małego wieprzka na haku umocowanym pod sufitem. Rzucasz się we wszystkie strony, a ja w tym czasie wyciągam z szafy palnik turystyczny. Zapalam. Podchodzę i przykładam płomień do Twojego boku. Ciało zaczyna skwierczeć, czuć zapach spalenizny. Rozkoszuję się tą chwilą, która trwa w nieskończoność. Wijesz się, rzucasz, podrygujesz - odstawiasz piękny taniec wisielca. W końcu Twoje ciało zwisa bezwładnie. Dam Ci parę minut i zaczniemy zabawę od początku."

Może kiedyś się ziści...

Nareszcie ktoś jest w stanie spełnić moje marzenia,ale to chyba za piękne,żeby było prawdziwe.