Takiego cichego kota to w życiu nie widziałem. Przez niego film traci na autentyczności.
To jest problem wielu filmów. Zamiast robić film survivalowy, robią dramat (gł. bohaterka jest terminalnie chora) i dodają idiotyczne wątki (ratowanie kota). Co to za prequel? Co z tego, że to dzień pierwszy? Nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Franczyza najwyraźniej dobrze się sprzedaje, więc przed trójką wypuszczają chwytliwy marketingowo prequel, my się na to łapiemy, bo chcemy wiedzieć, jak to się zaczęło, a w sumie oglądamy trzeci raz dokładnie to samo. Czy to dzień pierwszy, czy trzechsetny, obowiązują te same zasady.
Jeśli film musiał mieć wyraźnie zaznaczoną główną postać, to dlaczego zdecydowano się na wybór, przez który film staje się jeszcze mniej wiarygodny? Opiekun przed wyjściem na miasto mówi do naszej protagonistki, że jeśli będzie mieć problem z przebraniem się, to ktoś jej pomoże. Później nasza chora, potrzebująca pomocy osób trzecich i leków, a mimo to bez większych kłopotów przemieszcza się przez pół miasta po j&b&ną pizzę. Brzmi jak żart, ale to główny wątek utworu. Po co? Co to za historia? Co w niej ciekawego? Dlaczego najważniejszą postacią w filmie nie jest - nie wiem - naukowiec, astronom, ktokolwiek, kto mógłby zasugerować pochodzenie potworów, dopowiedzieć coś do najważniejszej niewiadomej. Nie mam już wątpliwości co do tego, że na potwory nie ma żadnego pomysłu. I ani trójka ani żadna kolejna kontynuacja nie powie nic świeżego. Ale w takim razie trzeba się skupiać na survivalu, a ten survival musi być fajnie umotywowany: może na przykład, nie wiem, głupią chęcią przeżycia i podążaniem w bezpieczne miejsce (np. na wysepkę), zamiast fanaberią zjedzenia zimnej pizzy w Harlemie z milczącym futrzakiem u boku.
Koty same z siebie rzadko miałczą. Koty wykształciły kialczenie do porozumiewania się z ludźmi.
Miałem kiedyś kota który w ogóle nie miałczał, był bardzo fajny bo był zarąbiście cichy, także tak, takie koty się zdarzają.