Obejrzałem kilka godzin temu film w kinie i zasadniczo mogę polecić, bo za 30zł spędzimy fajnie 1,5 godziny. W kinie (na wielkim ekranie z solidnymi głośnikami) zrobi wrażenie, oglądany w przyszłości na telewizorze lub nie daj boże małym laptopie już raczej nie (podobnie jak Diuna 2).
Film jest bardzo dobrze udźwiękowiony, ma kilka mocnych dobrze nakręconych scen i przez jakieś 4/5 filmu jest w miarę ok. W sumie właśnie taka realistyczna brutalność wtopiona w codzienność buduje tu fajny klimat. Dźwięk strzału i potem cisza na ekranie parę razy sprawiała, że człowiek lekko drygnął na fotelu.
Niestety w filmie jak na amerykański twór przystało jest sporo głupot i to razi po oczach. Tutaj bez spoilerów, ale z tak ogólnie opisanych rzeczy to mogę wymienić:
- postać młodej fotoreporterki, która jest po prostu idiotką z zapędami samobójczymi (coś na zasadzie - "o strzelają, wejdę przed lufę może fajna fotka na insta wyjdzie"
- sam średni pomysł grupy fotoreporterów na "zadanie" do wykonania
- pokazanie pracy korespondentów/fotografów wojennych, którzy według filmu dosłownie idą przed lub równolegle z grupami żołnierzy... no sorry, ale oglądałem parę wywiadów z prawdziwymi korespondentami i wiele ich pracy jest w internecie i oni albo robią materiał z ukrycia, albo wchodzą PO wojsku świeżo na pole walki ale nie w jej trakcie. Tutaj mam wrażenie, że na jednego żołnierza z bronią dookoła biega 2, 3 reporterów robiąc za żywe tarcze...
Wiele osób czepia się tego, że nie jest wyjaśniony powód ani szczegóły wojny domowej. Tylko dlaczego miałby być? Jesteśmy wprowadzani w świat w którym ta wojna trwa już od co najmniej kilku lat, ludzie się przyzwyczaili, walki w całym kraju trwają. Dzięki temu film jest bardziej uniwersalny, możemy się tylko domyślać co do niej doprowadziło i zastanawiać się czy kierunek w jakim obecnie zmierza świat mógłby być zalążkiem takich wydarzeń czy nie. Poza tym oglądając film odniosłem wrażenie, że to nie żadna wojna domowa tylko pucz wojskowy.