Cokolwiek ciekawszego zaczyna się dziać od 60 minuty filmu - ale wcześniej płynie rzeka nudy. Może i sama historia jest ciekawa w pomyśle - ale strasznie ślamazarnie i nieporadnie to zrealizowano. Musimy wierzyć scenarzystom, że: policja przy morderstwie staruszki od razu nie sprawdza, czy babcia jest włąścicielką mieszkania czy nie - a przecież ktoś może zyskać na jej śmierci, że nie prześwietla przeszłości sąsiadów i personelu, że M okazuje się W, choc to widać jak na dłoni (z filiżanką). A taka wiara przychodzi mi z trudnościa.. Ribisi gra na jedną minę, dziewczyny może i sympatyczne ale co z tego? Tylko Jason Lee oderwany od wiewiorek pokazuje inną twarz. I muzyka Briana Tylera tez na plus.