Jak dla mnie "Creed" zasługuje co najwyżej na piąte miejsce w rankingu filmów o Rockym, traktując go oczywiście jako swego rodzaju kontynuacje tej serii, bo jest z nią przecież nieodłącznie związany. W pierwszych czterech częściach mieliśmy do czynienia z oryginalnymi postaciami może troche przerysowanymi ale jednak zapadający w pamięci jak Apollo, czy Ivan Drago,.. oczywiście sam Rocky z którym czuło sie swego rodzaju więż i kibicowało w walkach i czuło niedosyt i żal kiedy przegrywał, w Creed natomiast takiego odczucia nie miałem, film ma pare dobrych scen, ale brakuje mi klimatu jaki towarzyszył poprzednim częscią , choćby ze względu na znakomite postacie, Stallone oczywiście zagrał świetnie, motyw z chorobą przejmujący itp. ale brakowało tu choćby ciekawszej postaci w roli przeciwnika Adonisa, scena ostatniej walki jedyna w której zauważyłem plusy a jakby niebyło jest to film o boksie, z drugiej strony wypada bardzo blado w porównaniu z bataliami jakie toczył Rocky które oglądało sie z zapartym tchem. Ocena która niemalże równa sie z oceną pierwszej części zapewne spadnie bo jest to nieporozumienie.