Finał mnie bardzo rozczarował. Nie wiem na co liczyłem, było praktycznie oczywiste, że Creed wygra, ale to nie do niego czułem sympatie, był mi obojętny. To Victor nadawał się tak na prawdę na bohatera tego filmu. Nie był schwarzcharakterem, liczyłem na to, że kiedy zobaczy, że jego matka odeszła wpadnie w takiego roberta kubice, że znokautuje Adonisa. No ale niestety, ameryka stronk :/