Nie ma to decydującego znaczenia, kiedy tak czuje się film. Można jeszcze się doczepić do tego, że film próbowano budować na różnych frontach, ale głównym założeniem było opowiadać historię wokół żony ś.p Brunona Drywy, co tak nie do końca wyszło (z drugiej jednak strony wyszło przez to nawet ciekawie, tak nietypowo, nie szczątkowo, ale inaczej).
Najważniejsze jednak o czym film opowiada. O sk*****yństwie polskiego komunizmu, które nie miało granic.