Nietypowe spojrzenie na wojnę Wietnamską widzianą w sposób jakby narkotyczny i duchowy, trafnie i dogłębnie ukazującą jej nonsens i szaleństwo. Złowieszczy klimat, znakomite zdjęcia i muzyka. Świetny Brando jako samozwańczy Bóg wojny, poeta-renegat odsłaniający obłudę i hipokryzję dowódców. Potężna, nie dająca się zapomnieć postać Kurtza. Dzielnie towarzyszą mu Sheen i Duvall. I ten motyw podróży w samą strefę mroku, gdzieś poza cywilizację, gdzie diabeł w postaci Kurtza mówi dobranoc:) Czy ten film ma jakieś mankamenty? Chyba tylko jego długość może zniechęcić co niektórych widzów oraz powolna narracja. Jednak warto wytrwać chociażby dla samego finału czyli konfrontacji Willarda z Kurtzem oraz jego osoby i teorii. Postać Kutza pojawia się zaledwie przez pół godziny projekcji, lecz jest kluczowa dla całego obrazu. Okrutnik, erudyta w pełni świadomy swojego obłędu oraz klęski. Przekroczywszy pewną barierę człowieczeństwa zachował jednak przy tym poczucie wrażliwości. Człowiek na którym kłamliwy mechanizm wojny wywarł niepokojące, trwałe piętno. Sztuka aktorstwa i reżyserska. Jeden z najlepszych obrazów w historii kina.