Czas Apokalipsy to film po prostu nieprawdopodobny. Pamietam zacytowana kiedyś wypowiedź Martina Sheena, że choć jego syn gra w filmach przynoszących miliony dolarów i sławę to nigdy nie pozna co to znaczy zagrać u Coppoli w Apocalypse Now. I na pewno miał rację. Film jest, jak na dzisiejsze czasy, nieprawdopodbnie długi, dotyczy spraw, które nawet w Stanach uważa się dziś za mocno przebrzmiałe, a jednak tych wszystkich, którzy traktują film jak sztukkę po prostu rzuca na kolana. Nie wiem, czy to dobre słowo, ale można rzecz perfekcyjne połaczenie muzyki i obrazu, scenariusza i reżyserii, gry aktorskiej i fabuły... Trudno to opisać. Zdaję sobię sprawę, jak niechetnie będzie ten film przyjmowany przez przyzwyczajoną do innego stylu widownię. Wiem, jak niezrozumiały dla znakomitej większości widzów bedzie "tekst" tego filmu. Ale chyba takie tez było zamierzenie; pewnie miał on trafić do mniejszego, lecz chyba bardziej wymagającego grona. Małomówny Martin Sheen rewelacyjny, aktorstwo na znakomitym poziomie, Robert Duval po prostu cudowny. Nie sposób nigdy zapomnieć granej przez niego postaci stukniętego pułkownika Kilgore'a. Brando częsciej wystepujący jako zdjęcie(!), niż jako zywa postać, a pojawiający się dopiero na końcu filmu, oczywiście nie do pobicia. Ford gra rólke marginalną, i chyba dobrze (gdy kręcili Apokalipsę nie był jeszcze taki sławny). Muzyka Doorsów i Stonesów dobrana cudownie; kto raz obejrzał film ten nigdy nie zapomni pierwszych jego scen, a Satisfaction Stonesów zapamięta tak dobrze jak wietnamską rzekę i dżunglę. Wielość scen tragicznych, zmuszających do zamyślenia się, wiele scen brutalnych. Można powiedzieć, nie bez kozery, że i kino akcji (jak np. rajd kawalerii powietrznej Kilgore'a na wioskę zajętą przez wietnamców przy wspaniałej muzyce Wagnera: "Gram Wagnera, moi chłopcy mają radochę, a żółtki srają ze strachu", czy też nalot napalmowy na stanowiska Vietkongu: "schowajcie głowy w piasek, to będzie niezły fajerwerk"). Wiele scen pokazujących bezsens wojny i taniość ludzkiego życia w wietnamskiej dżungli. Ale i sceny zabawne, jak np. wizyta laleczek w Playboya w amerykańskiej bazie wojskowej (to jest naprawdę ekstra!!). I chyba to co najwazniejsze: ciągle aktualne pytanie nad znaczeniem indywidualizmu ludzkiego, sensu stawiania oporu hipokryzji , kłamstwu, fałszowaniu prawdy.
Bardzo zabolał mnie temat. NIe zgadzam się z tym, po prostu się z tym nie zgadzam i nie rozumiem jak mógł Pan tak napisać. To są chyba jakieś żarty. Przecież to jest Jeden z najlepszych filmów w historii ( nie tylko filmow wojennych) ,jeżeli nie najlepszy. Film jest niesamowity, przez 3h utrzymuje w napięciu, które z każdym kilomemtrem w górę rzeki się podnosi. Cały otaczający świat się zmienia, główny bohater tak samo. Rzeka, metafora życia i słowa ''nigdy nie schódź z łodzi'', ''nigdy nie wejdziesz dwa razy do tej samej rzeki'' bo rzeka cały czas idzie do przodu. Wszechobecne kłamstwo i bezcelowa walka amerykanów dla których wojna ta nie ma najmniejszego znaczenia. Mistrzowska muzyka, która jestem pewny każdemu zapisała się w pamięci. Jestem po prostu pewny, że ludzie którzy oglądali 'Apocalypse now' czasami mają przed oczami jakieś sceny z tego filmu bo reżyserka jest po prostu mistrzowska. Kolorystyka, fioletowa przekazująca nam podświadomie, że film ma nas zmusić do przemyśleń i zmiany swojego postępowania. Dostrzeżenia wszechobecnej hipokryzji i kłamstwa.
Zdecydowanie polecam. Dużo filmów w życiu nie obejrzałem, jestem typowym laikiem i moja opinia jest czysto subiektywna ale naprawdę wg mnie ten film jest niczym innym jak c o Arcydziełem.