Jestem świeżo po ntym seansie Czasu Apokalipsy. Film jest dziełem kompletnym - doskonały pod względem technicznym, estetycznym, fabularnym. Wademekum wojny, prawdy o ludzkiej naturze, niezmiennych wartości, które kształtują cywilizacje.
Słyszałem, że istnieją cztery zakończenia filmu. Wczoraj oglądałem ten, w którym Willard zabija Kurtza i... odpływa z Lancem z powrotem w dół rzeki. Dokąd do cholery niby miałby wracać ? Dziecko wojny po świeżo przebytym katharsis, z umysłem jasnym i świadomym granic, które zostały przekroczone... Czułem, że ta ucieczka kompletnie nie pasuje do narracji obrazu. To tak, jakby na koniec Matrixa wsadzili Neo z powrotem do kapsuły... Macie podobne odczucia ? Zapraszam do dyskusji