film nużący, odliczałem czas do końca. kilka ciekawych wątków ogólnie ciągnie się i ciągnie
Początek był nawet fajny, ale im bliżej do źródła rzeki tym gorzej. Też
pod koniec odliczałam do końca. Ktoś przedobrzył kręcąc ten film.
Odwrotnie - im dalej tym lepiej. Akurat w tym filmie sprawdza się powiedzenie, że apetyt rośnie w miarę jedzenia - przez cały czas dowiadujemy się kolejnych informacji o Kurtzie, wyobrażamy go sobie coraz bardziej aż w końcu gdy się pojawia... twarz Brando wyłaniająca się z mroku... jedna z najlepszych scen w historii kina. I najbardziej przerażających, bo napięcie budowało się przez prawie cały film. Zresztą już samo nagranie z kasety, ten głos - Marlon był jednak geniuszem :)
Dokładnie to samo - końcówki już nawet nie oglądałem bo przynudnawa. Myślałem, że tylko ja będę miał takie zdanie ale czym dłużej film trwał tym gorzej, posypał się od słynnego "uwielbiam zapach napalmu o poranku" :)
tak jak napisał :vene, im dalej w głąb rzeki tym lepiej .Film genialny 3 godziny wbijające w fotel. Zdecydowanie najlepszy film Coppoli , 10/10 po prostu arcydzieło.
Ci co nie widzieli lub kiedyś tam oglądali 1h cz 1,5 h i są zniechęceni niech po prostu obejrzą.
Ja miałem tak samo kidyś film leciał na TVP i po 1,5 h usnąłem ,bo go nie czaiłem i byłem zmęczony;p
ostatnio postanowiłem zobaczyc go w całości i po prostu mnie wciągną od pierwszej minuty az do końca .
Gorąco polecam :D
a na sam koniec jest najlepsze, scena która za każdym razem mnie miażdży
warto obejrzeć do końca, mimo że dla niektórych długość filmu idzie na minus
Lubisz kino pełne akcji z lekką fabułą spoko .. Jeśli nie porusza cię to co jest pod skorupą migających efektów specjalnych i akcji to w ogóle mogłeś nie tykać tej pozycji. Ten film nie jest tylko o tym jak wygląda wojna ale czym jest.
no niestety też miałam podobnie
jak to u Coppoli - film strasznie nie równy.. facet nie umie trzymać tępa i za bardzo chce kręcić epickie obrazy, które niestety mu nijak wychodzą
poza tym - w filmie wg mnie jest za dużo przemocy - jeśli inspiracją była książka J.Conrada, to sorry, film się nie sprawdza, a w głównej mierze, ze względu na źle poprowadzonego Brando.. Sheen, to zupełnie co innego - mistrzostwo, ale Brando? :/ ..
Diana sięgasz po film o tytule CZAS APOKALIPSY i gadasz ,że w filmie jest za dużo przemocy .. To tak jakby złapać za film Tokyo Drift i spodziewać się melodramatu. bez sensu.
"tępa" - kobitki nie przestają mnie zaskakiwać, szkoda tylko że negatywnie!
"źle poprowadzony Brando" - sama się źle prowadzisz!!
popatrz na Ciri94 jak się pięknie prowadzi, kobitki potrafią jednak docenić arcydzieło wszech czasów!
Kurde, byłam przekonana że ten "tęp" to jakieś narzędzie, nie wiem, kamera czy coś. ;D
Widzę, że zdolność do czytania ze zrozumieniem sprawia fanom tego filmu wiele trudności....
No cóż, gdyby krytycy tego filmu pisali poprawnie, nie miałabym tego typu problemów.
Dla twojej informacji, w 2009 roku nie było opcji edytuj na forum.
Poza tym osoba myśląca nie ma raczej problemów z rozumieniem tekstu czytanego i tylko osoby, które nie mają nic do powiedzenia w temacie, czepiają się ortografii, interpunkcji i innych zbędnych pierdół. To fakt potwierdzony obserwacjami z forum :)
Jeśli człowiek wypowiada się na forum i chce być traktowany na serio, nie może nazywać ortografii i interpunkcji "zbędnymi pierdołami". Przecież te zasady to nieodłączna część pisemnych wypowiedzi, które w jakikolwiek sposób upubliczniasz. Poprawne pisanie to wyraz szacunku dla języka i dla rozmówców.
Co ma do tego opcja edytuj? W 2009 pojawiał się chyba czerwony wężyk, który informował nas, że piszemy słowo z błędem, prawda?
Ok, skoro uważasz, że nie mam nic do powiedzenia, może odpowiem na Twoje zarzuty co do filmu. Inspiracją była książka Conrada, ale to nie miała być dokładna ekranizacja, reżyser miał prawo wybrać z książki to, co chciał. Po pierwsze w filmach wojennych raczej ciężko obyć się bez scen przemocy. Wojna to przecież w gruncie rzeczy masowa agresja. Po drugie, czyż właśnie nie taki brutalny świat przedstawiono w "Jądrze ciemności"? U Conrada mamy ekspansywną politykę kolonialną, u Coppoli wojnę, ale właściwie wszystko sprowadza się do jednego - do zła, które tkwi w głębi człowieka i które - co najgorsze - w odpowiednich warunkach dostaje się na wolność i bezsensownie cierpią z tego powodu niewinni. Gdyby właśnie scen przemocy nie było, filozofia Conrada w sporym stopniu uleciałaby z filmu.
Możesz mi wyjaśnić, o co Ci chodzi z tym "tępem" i "nie równością"? Napięcie wzrasta od pierwszej minuty filmu aż do kulminacyjnego momentu. Do tego wspaniała oprawa muzyczna - chyba nie dało się wybrać lepszej piosenki niż "The End" Doorsów, żeby zilustrować narastanie i kulminację szaleństwa.
Oglądając film, czekałam razem z Marlowem na moment, kiedy ujrzę Kurtza. I nie zawiodłam się na nim, może tylko trochę rozczarowało mnie to, że jest za gruby, chociaż i tak zręcznie to ukryto. ;) Kiedy czytałam książkę, wyobrażałam sobie Kurtza jako straszliwie wychudzonego i wyniszczonego mężczyznę. Ale spójrz, nawet dla tej wspaniałej gry świateł, która miała ukryć tuszę Brando, można znaleźć wyjaśnienie wprost z powieści. Według Conrada człowiek jest ogromną tajemnicą, możemy poznać tylko jakieś cząstki jego wnętrza. Podobnie możemy zobaczyć tylko fragmenty postaci Kurtza, kiedy na moment zaświeci na nie światło. Nigdy tak naprawdę w całości nie poznamy człowieka. Ale wygląd Kurtza to drobnostka, generalnie strasznie się cieszę, że to Brando dostał tą rolę. Nie wiem, czy pamiętasz, ale w powieści przez pewien okres w podróży dla Marlowa Kurtz był jedynie głosem. Nie mam pojęcia, czy to tylko moje osobiste odczucie, ale uwielbiam słuchać głosu Brando. Nawet kiedy Marlon był młodszy, wolałam go słuchać niż na niego patrzeć. ;)
Tak, Coppola starał się nakręcić epicki i widowiskowy obraz. Moim zdaniem udało mu się to, zdecydowanie. Te wszystkie elementy, które mogą się wydać przesadzone czy wręcz kiczowate - kolorowe światła w sercu dżungli, króliczki Playboya, różowy dym - są jak najbardziej potrzebne. Bez nich nie byłoby tego niesamowitego odrealnionego klimatu, który także jest rodem z powieści.
Nie wiem jak u ciebie, ale u mnie słowo "tępa" nie jest podkreślane :) Kontekst nie jest wyłapywany na przeglądarkach.
Się uczepiliście tej przemocy. Ok, fine, niech sobie będzie, ale co ma piernik do wiatraka? Według mnie przemoc w tym filmie jest zbędna, tak samo jak epatowanie kiczem w postaci striptizerek - odciąga to uwagę od treści filmu, którą jak mniemam, było pogrążanie się w otchłani chorego umysłu. Dla mnie takie fajerwerki nie są potrzebne by wczuć się w klimat.
Może i dla ciebie i tobie podobnym, napięcie i tempo wzrastają z minuty na minutę, dla mnie film, pomimo efekciarskich scen, jest nudny i prostacki. Obejrzałam go tylko ze względu na peany wyśpiewywane pod tym tytułem, zewsząd słyszałam zachwyty nad rolą Brando i gdy przyszło co do czego, film mnie rozczarował niemiłosiernie. (a tuszy swej nie ukrył ;))
Więc dla mnie film jest mocno średni. Pogódźcie się z tym. Widziałam go trzy razy i zdania jak dotąd nie zmieniłam.
Oh shit, faktycznie, o tym nie pomyślałam.Dobrze, więc mogę odwoływać się tylko do obowiązku samodzielnego poprawnego pisania, ale może już to zostawmy. ;P
No przecież wytłumaczyłam jasno, po co w filmie jest przemoc. To tak jakby czepiać się, że Conrad opisał w powieści makabryczne wręcz, wycieńczone i wygłodzone do granic ciała Murzynów. W książce to był element polityki kolonialnej, a w filmie przemoc to nieodłączny element wojny. Skoro przemoc jest częścią wojennej rzeczywistości i brutalności tego świata, to czemu by jej nie pokazać?
Owe epatowanie kiczem też dla mnie ma swoje wyjaśnienie, jak już pisałam, tworzy ten niezapomniany i odrealniony klimat. I też nie potrzebuję efekciarstwa, żeby wczuć się w film. Przykładowo, moim ukochanym filmem w ogóle jest "Łowca jeleni", który w zasadzie jest odwrotnością "Czasu Apokalipsy", bo aż epatuje prostotą w porównaniu z niektórymi filmami wojennymi przeładowanymi scenami batalistycznymi i efektami. W każdym bądź razie jeśli chodzi o "Czas Apokalipsy" moim zdaniem właśnie to balansowanie na granicy kiczu tworzy klimat, który między innymi czyni ten film unikatowym. I bynajmniej nie gubię przez elementy kiczu i odrealnienia obrazu całości i sensu filmu.
Kogo innego w takim razie proponowałabyś do roli Kurtza? Oczywiście możemy tylko gdybać, nie wiemy, czy dany aktor poradziłby sobie lepiej od Marlona. Dla mnie osobiście Brando pasuje do tej roli - nie twierdzę, że stworzył Bóg wie jak skomplikowaną i genialną postać, a już na pewno nie twierdzę, że przyćmił Sheena - ale pasował świetnie do tej roli. Miał intrygującą aparycję, a Kurtz był przecież człowiekiem wyjątkowym. Z pewnością nie brakowało mu też siły i charyzmy, dzięki której Kurtz mógł przywiązać do siebie afrykańskie plemię. I miał głos. Osobiście nie mam najmniejszych problemów z uwierzeniem, że Kurtz Marlona to z jednej strony niezwykły człowiek, nieprzeciętnie zdolny, wszechstronnie wykształcony, obdarzony wieloma talentami i niesamowitą charyzmą; z drugiej osoba, u której bez gorsetu cywilizacji złamał się kręgosłup moralny, która stała się bogiem w swoim własnym świecie i była doskonale świadoma swojego upadku, upadku innych ludzi ze swojego otoczenia i absurdu rzeczywistości.
Tez się zawiodłem. Wielkie pisanie że wielki itd...
Ehhh, dla mnie kolejny przereklamowany który ma niby morał, ale czy ja film oglądam dla morałów ?
Najlepszy moment to dla mnie jak się Francuzi kłócili o polityce, wrzeszcząc jak to oni że to ich itd :D
O no i zaskoczył mnie atak tych strzał.
po obejrzeniu tego filmu (ciężko mi to szło, ale dotrwałam do końca) zastanawiam się dlaczego tak wiele osób uważa go za arcydzieło. Sądzę, że film jest dobry, choć strasznie mi się niektóre sceny dłużyły i dlatego tylko 7/10
Bo jesteście dzieci i nie rozumiecie tego filmu, co nam przekazuje :) Założę, się że nikt z was na końcówce się nie wzruszył.
Owszem, nie rozumiem od jakiejś połowy filmu. Za dużo filozofii i to dla
mnie niestrawnej.
I fakt, nie wzruszyłam się. Bardziej ucieszyłam: "o już koniec!" ;)
Mam to samo odczucie - jest niezły, ale w żadnym wypadku o arcydziele mówić nie mogę, nie powala. Momentami jest wręcz nudny. 6/10
zrozumcie że kiedyś filmy kręciło się porządnie w każdej scenie trzeba było oddać wszystko co było do oddania, "Czas apokalipsy" jest piekielnie długi (ja osobiście oglądałem jeszcze dłuższą wersję reżyserką) ale za to każdą scenę trzeba porządnie przemyśleć, inaczej tego filmu się nie zrozumie, jeżeli zacznie się podczas oglądania tego filmu myśleć to wciąga i to strasznie.
a co do "nużących" scen to było piękne w starych filmach można było przeciągnąć scenę, żeby pokazać wszystko, wzorem może być czas apokalipsy, a stwierdziłem że dzisiaj już się tak fajnie scen nie wydłuża po obejrzeniu "Pewnego razu na dzikim zachodzie" (z Bronsonem, w reż. Leone) film tamten tez jest bardzo długi (prawie 3 godziny) ale wciąga na tym samym poziomie co "Czas apokalipsy" też ma sceny które dla niewprawionego w tego typu filmy mogą wydać się nużące i ciągnące się w nieskończoność, ale są piękne, może i ta sama scena mogła by trwać połowę czasu ale nie ukazała by wszystkiego, więc jest jakieś uzasadnienie.
a Ty zrozum, że nie każdemu musi się podobać takie - wg Ciebie porządne kręcenie scen. ;-) naturalnie wszystko zależy od konkretnego obrazu - w Apocalypse Now zwyczajnie mi to nie odpowiada. Co innego np. w Tańczącym z Wilkami, też okrutnie długi, też sceny powyciągane niemiłosiernie, a dla mnie rewelacja. ;] Pozdrawiam.
Bo miłośnicy filmów dzielą się właśnie na dwie kategorie. Pierwsi szukają w filmie czegoś więcej niż tylko obrazu. Drudzy chcą usiąść w fotelu na półtorej godziny i przestać myśleć, bo robi to za nich reżyser.
Ja filmem Coppoli zachwycony nie jestem, ale to porządny film który warto zobaczyć. Sam cieszę się, że go widziałem. Doskonale uzupełnia obraz wojny (i jej bezcelowości) który zauważam w każdym filmie "wojennym".
A co do długości... reżyser miał taką wizję a nie inną. Jeśli dla kogoś wyznacznikiem jest długość filmu, to nie mamy o czym dyskutować. Poza tym 3 godziny to nie 12 godzin i jeśli skupimy się na filmie a nie na tym co mamy za telewizorem, to na pewno wytrzymamy do końca.
Nigdzie nie napisałem, że długość filmu jest dla mnie jakimś wyznacznikiem :) Czas Apokalipsy nie jest zwyczajnie moim ulubionym filmem i trochę mnie wynudził. Też nie jestem nim zachwycony.
A co do podziału miłośników filmów - sorry. Są filmy w których reżyser już za Ciebie pomyślał. Szukanie czegoś więcej w np. Requiem dla snu niż nie ćpaj jest wg mnie przesadą. Dlatego taki podział nie bardzo mi się podoba - nie wierze że są ludzie który oglądają tylko filmy psychologiczne i nie pochylą się nad takim Bondem czy Bournem, tylko dla rozrywki, atrakcji, bez większego myślenia i zadumy.
Jestem po drugim obejrzeniu tego filmu, nabieram przekonania że Czas Apokalipsy to lektura obowiązkowa i film wobec którego dział krytyki nie powinno się wytaczać. Jest tam pokazany kawał ciężkiej prawdy, obraz tryumfu zła wśród ludzi cywilizowanych - zła, będącego na równi z tym co piękne udziałem dziedzictwa kulturowego ludzkosci.
Do opowiedzenia tak poważnej historii 3 godziny z calą pewnością nie wystarczą, ale to film i swymi prawami musi się rządzić. Uważam, że pod względem konstrukcyjnym jest zrobiony doskonale i przyjęcie konwencji obrazu epickiego indaguje konieczność wydłużenia go aż tak bardzo. Należy zatem popatrzyć na proporcje - są wyważone, więc wszystko jest na swoim miejscu.
Reasumując - lubimy, nie lubimy, chcemy nie chcemy - każdy powinien to zobaczyć i docenić. Czy się nudziliśmy, czy coś nam sie podobało czy nie - zostawmy to dla siebie, treść filmu warunkuje szacunek wobec autora i jego dzieła.
sorry, drugi raz nie obejrzę. Nie po dobroci ;)
i szacunku nie nabiorę.
Coppola nie pokazał czy nie powiedział mi o niczym, czego bym juz nie słyszał ani nie widział.
Jest przciez "jądro ciemności", jest "Władca much" okraszone chociazby "Plutonem" a o wiele wczesniej rysowanymi przez Camusa wizjami upadku.
Czemuż zatem mam sie nudzić podczas Czasu Apokalipsy? Bo Czas Apokalipsy wielkim filmem jest? Poważna historia? Ciężka prawda? Wybacz, ale takich powaznych historii to jest wszedzie pełno od zawsze. Ciężka prawda? To do tego czasu nikt nie wiedział, ża w ludziach co jakiś czas gadzie atawizmy wyłażą i siedzi zło? Wywazone proporcje? bez przesady, Coppola na jednej szali tej swojej wagi chyba wszystkie odwazniki położył. I tak zostało.
Nie każ mi tego doceniać. Nie mów mi co powinienem. A Słowacki wielkim poetą był ;)