Fabularnie film mocno nawiązuje do adaptacji Edgara Wallace'a ze stajni Rialto. Zalicza wszystkie możliwe klisze (z wyjątkiem tego, że Scotland Yard gra tu rolę drugoplanową), ale robi to z wdziękiem, o który F.W. Gottlieba nie podejrzewałem (jego inne krimi wypadają średnio). Wątek mordercy strzelającego gumowym pająkiem z trucizną jest tak naiwny, że aż uroczy. Do tego piękna Karin Dor, zabawny Eddi Arent, tajemniczy Klaus Kinski (chyba jego najlepsza rola w tych wszystkich krimi) i zupełnie niezły O.W. Fischer jako główny bohater. Widziałem już trochę kiepskich opinii na temat tego filmu, ale ja po seansie jestem zadowolony.