W kategorii western - gniot
W kategorii film Tarantino - słabiutko
Chcialbym, ale nie potrafię znaleźć niczego co w tym filmie ujęłoby mnie. No moze poza tym momentem gdy na ekranie pojawia sie prawdziwy Django i pyta murzyna jak ten sie nazywa, po czym dodaje, iż wie, że "D" jest bezdźwięczne. To jednak zdecydowanie za mało dla fanów westernów , w szczególności dla fanów spaghetti, oraz fanów Tarantino. Po 3 latach oczekiwania dostalem gniota.
Nieważle ile klakierzy będą klaskać. Ten film jest zwyczajnie słaby. Zdecydowanie najgorszy film Tarantino.
yyyy a wpadło koledze do głowy, że owy western jest typowy dla makarońskich ze szczyptą spaghetti z przymrożeniem oka? :D czy wszystko tak traktujemy na zimno? pif ...paf...
chętnie posłucham argumentów, gdyż biorąc pod uwagę główne cechy takich filmów (brutalność, aktorzy różnych narodowości..no może niski budżet nie spełnia tych kategorii... no i czarny humor), jak dla mnie to super makaronowa produkcja - pomijam kategorie: lubię/nie lubię - chodzi mi o obiektywne kryteria :D
Nie istnieją obiektywne kryteria. Istnieją tylko subiektywne odczucia odbiorców.
Dydaktyzm. Sztuczność. Rozdmuchanie formy. Pomimo tego, że z reguły lubię czarny humor, niewiele mnie tu rozbawiło. Trochę za dużo (i zbyt serio) tego pastiszu.
Widzisz tak się składa, że western to mój ububiony gatunek, zwłaszcza antywestern, a wszczególności właśnie spaghetti western. Być może nie jestem jakimś wielkim znawcą, ale widzialem ponad 60 filmów tego wlaśnie gatunku. I owszem film Django ma kilka bardzo delikatnych aluzji do filmów Leone, Corbucciego, Petroniego, a nawet Tessariego. Ale są to tylko nic nie wnoszące cytaty(oczywiście nie słowne, tylko filmowe), kopie ujęć, wykorzystanie postaci(a w zasadzie ich imion) i elementów takich jak sławetne worki na głowach, które okrzyknieto na forum workami Ku Klux Klanu, a każdy kto zna filmy Corbucciego wie ze to nie żaden KKK tylko cytat właśnie z Corbucciego. Sam film, ani fabularnie, ani strukturalnie, ani ontologicznie, ani treściowo, ani stylistycznie, ani estetycznie, ani aktorsko w żadnej mierze nie przypomina westernów, jak to określilaś makaroniarskich.
więc innymi słowy film Ci się nie podobał, ponieważ oczekiwałeś westernu o określonej strukturze, a zamiast tego otrzymałeś luźną zabawę konwencją? Dla mnie to jest tak, jakby np. twierdzić, że surrealistyczny obraz jest kiepski, ponieważ jest zbyt mało realistyczny
Nie wypaczaj sensu moich słów, bo wcale nie o to chodzi i nie tak napisałem. To, że teraz pisałem o spaghetti westernach nie znaczy, że takiego filmu oczekiwałem od Quentina. Jest wprost przeciwnie. Oczekiwałem godnego hołdu jakim był wspaniały "Kill Bill" dla azjatyckich filmów kung-fu, a przecież "Kill Billa" w żadnym wypadku nie można nazwać filmem kung-fu. To samo dotyczy "Bękartów Wojny", które nie są filmem stricte wojennym. I tak samo nie oczekiwalem, że "Django Unchained" będzie rasowym spaghetti westernem. Więc nie o określoną strukturę westernu mi chodziło. Dobrze wiem czym są filmy Tarantino, znam jego twórczość od podszewki, z reguły, choć nie zawsze, konwencją bawił się doskonale, tym razem kompletnie nie wyszło.
Spokojnie, Sentenza na pewno lepiej zna się na tym gatunku lepiej, niż reżyser, który na jego podstawie kręcił ten film i inspirował się kręcąc inne swoje tytuły... Dlaczego tylko w Polsce widzę coś takiego? Gdy jest multum opinii mówiących, że coś jest zajebiste, to w Polsce to wygląda tak: "O, wejdę na (przykładowo) filmweba i napiszę, że mi się nie podoba, bo nikt tego nie zrobił! A niech mi ktoś powie tylko, że nie mogę - przecież to moja opinia!" - drogi Sentenza: k.u.r.w.a, masz swoje zdanie (c.h.u.j.o.w.e zresztą) to trzymaj je dla siebie. Nie musisz się nad nim rozwodzić, bo osobom, który ten film się podobał nie zmienisz zdania, ani my nie zmienimy Twojego. Dobranoc
Nie wiem, nie znam się na westernach, lecz wydaje mi się że w Django nie o to chodziło. To nie miał być western. Moja ocena to taka, że mu wyszło. Zauważyłem w tym filmie, że fabuła jest taka, że nie można wzroku odlepić od monitora/ekranu. I tak jak pisałem wcześniej - TO NIE JEST AMERYKAŃSKI GNIOT, ŻE MOŻNA PRZEWIDZIEĆ fabułę.
Ale ja nie mówię, że o to chodziło, żeby film byl spaghetti westernem, to nie jest żaden zarzut w stronę filmu. Po prostu koleżanka empathy_2 zarzuciła mi jakobym mial słabe pojęcie o gatunku jakim jest spaghetti western i zwyczajnie chialem wyprowadzić ją z błędu.
Swoja drogą Ty uważasz, że nie należy na ten film patrzeć przez pryzmat gatunku spaghetti i całkowicie się z Tobą zgadzam. Empathy_2 z kolei uważa chyba zgoła odwrotnie.
Dziwne. Jedni zarzucają mi, że film nie podobał mi się, bo nie patrzyłem na niego przez perspektywę spahetti, a inni to, że nie podobał mi się, bo patrzylem przez tę perspektywę (choć wcale tak nie było). Więc prostuję - to że film Django nie jest klasycznym antywesternem nie jest problemem tego filmu. Pozdrawiam.
Moim zdaniem film jest po prostu nierówny - pierwsza połowa super, a potem zaczęło być wydłużanie na siłę i nuda
Niebardzo. Wystawiłem mu aż 4 gwiazdki, a gdyby nie dobra realizacja pod względem technicznym wystawiłbym mniej. Jestem krytyczny tak jak wymaga tego sytuacja. Nie będę kłamał, że film mi się podobal, skoro mi się nie podobał.
A co oglądałeś melodramat czy kolejny odcinek gwiezdnych wojen. Co to nie był dobry western w takim razie co? Kino akcji z końmi w głównej roi i murzynami? Wiem dla ciebie western to jacyś ludzie wygladający jak śmierdziele, mieszkający na jakieś obitej deskami wiosce i poszukujących złota. Wieczorami natomiast walą do ryja i puszczają bąki, a następnego dnia uganiają się za indianami, a ci z kolei za bawołami.
Wytłumacz mi proszę jak powinien wyglądać dobry western bo teraz nie wiem co oglądałe?
Chcesz powiedzieć, że Death Proof bardziej Ci sie podobał? Dla mnie to właśnie Grindhouse jest najgorszy.
To jest sprawa złożona. Trudno jest mi rostrzygnąć który film jest gorszy. Chyba są tak samo złe, ale jako fan spaghetti westernów, po tym gdy nasłuchalem się jaki to wielki hołd dla gatunku bardziej zawiedziony jestem filmem Django. Nie znam "autastradowego kina drogi" dla którego hołdem mial być film z Russelem, dlatego trudno jest mi sie ustosunkować, to po prostu nie jest mój gatunek. Western z kolei jest moim ulubionym gatunkiem filmowym. Dlatego największym zawodem dla mnie wśród filmów Tarantino jest wlaśnie Django.
Mnie Death Proof podobał się bardziej, bo oglądało się całkiem przyjemnie i nie wynudziłem się jak podczas tego 3-godzinnego seansu.
Bardzo rzadka opinia. Nawet Quentin ostatnio mówił, że 'Death proof' mu nie wyszedł i ja w pełni sie z nim zgadzam.
A ja podzielam zdanie fikolaja Death proof 10/10 django 8/10 a dlaczego bo słaby j.Foxx i taki jak zawsze tylko rozwrzeszczany DiCaprio. Mógł lepiej obsadzć te role. W Django są momenty są genialne ale też zwyczajnie dłuży się momentami.
Nawet filmweb podawał tę informację jakis czas temu, gdy Tarantino robił jakiś ranking swoch filmów.