Liczyłem na wielkie kino, mega zaskakującą akcję, wyborne dialogi i pamiętne sceny.
Niestety się rozczarowałem. Sorry Quentin
Gówno prawda - Christoph Waltz w ,,Bękartach Wojny'' był na drugim planie, a ukradł cały film - wybacz, nie masz racji...
A film mocno średni - ale nawet słaby film Tarantino jest dobrym filmem. Fajnie został przedstawiony temat niewolnictwa i pragnienie zemsty - to był chyba najbardziej poważny film Tarantino i za to dostaje ode mnie 7
Najbardziej poważny? Czarny rewolwerowiec i czarna Brumhilda, scena z KKK i "biały murzyn" L. Jackson? No weź se jaj nie rób. Dawno się na filmie tak nie uśmiałem. Oczywiście bardzo pozytywnie. A film rzeczywiście odstaje od najwybitniejszych dzieł Tarantono. No cóż. Nie każdy film może być na miarę Bękartów.
Mówiąc najpoważniejszy, miałem na myśli poruszenie tematu niewolnictwa i to w bardzo doszczętny sposób (scena gdy postać grana przez Kerry Washington jest biczowana), a nie absurdalne sceny z gwałcicielami w ,,Pulp Fiction''.
Jedna rzecz to własna opinia a drugie aktor który gra na drugim planie. W ogóle nie widzę nawiązania.
ale bądźmy szczerzy one nie ma sensu. Nie można porównywać człowieka którego opinia schodzi na drugi plan - w takim razie czym się kieruje jak nie własną opinię? Film okej, ale wstawi 1/10 by zaniżyć ocenę, no nie przesadzajmy. Zastosowałeś pewną nieumiejętną grę słów, pomysłową, ale bez większego odzwierciedlenia w tym o co mi chodziło.
Pozdrawiam./
Przepraszam, że się wtrącam. Wydaje mi się że lukas_polak zastosował tak zwany sarkazm, a ogólnie rzecz biorąc to zgadza się z Tobą.
To że nie żyłem za czasów Kazimierza Wielkiego nie znaczy, że nie mogę o nich mówić czy pisać.
"Liczyłem na wielkie kino, mega zaskakującą akcję, wyborne dialogi i pamiętne sceny."
to niepotrzebnie liczyłeś.
ja spodziewałem się pustego efekciarstwa, litrów krwi i propagandy w stylu Torantina i sie nie rozczarowałem.
3/10 za gre aktorską.
3 za grę aktorską? Nie sądzisz, że to trochę przesada? Rozumiem, każdy może mieć swoje zdanie i oczekiwania co do aktorów, ale na prawdę uważasz, że zasługują na trójkę? Mógłbyś chociaż rozwinąć w dwóch zdaniach czemu taka ocena a nie inna bo staram się po prostu zrozumieć.
Chodzi mi o to że jedynie co mi się podobało w tym filmie to gra aktorska i za to ma 3/10 u mnie, bez tego pewnie jedyna by była.
Jak widzę opinie takich znawców to mi sie robi niedobrze. Jak można dać temu filmowi ocenę 1/10? Nie lubisz filmów Tarantino to nie oglądaj.Ocena 1 to nieporozumienie , tak samo jak Twoj komentarz jest nieporozumieniem. Nie próbuj udawać znawcy bo Ci to nie wychodzi. Zabierz się za Kac Wawe itp. Jezeli wolisz komedie/horrory czy dramaty to nie masz i obiektywnego zdania po oglądnieciu tego kina. To jest tak gdyby kobieta lubiaca komedie romantyczne oglądnęła Władcę pierscieni mowiąc że to syf choć kazdy wie ze to jeden z lepszych filmów w swoim gatunku.
Film jest fatalnie ; jak na Tarantino, złożony. Fabuła żałośnie liniowa i przewidywalna, jak spluwa w ręku Waltza. Dialogi martwe, humor tani i brak polotu. 3 /10
mi się dialogi podobały, ale ja sie podobno nie znam.
było dużo fajnych szczegółów jak np. scena w której rozgrywa się dramat w Candylandzie, zbliżenie na przestraszoną murzynkę, a w tle pomocnik psychola konsumuje ciasto ;) duzo tego bylo
Człowieku co dla ciebie jest sufitem dla mnie jest podłogą. Fabuła liniowa i żałośnie przewidywalna jest w ocenionym przez ciebie na 10 Robocopie. Nie wiem co to za kryterium oceniania, zeby dawac zanizone oceny nie wspominając juz o tym zerze bezwzględnym zakładającym temat.
Człowieku, tarantinowskie "Pulp fiction" oceniam 10/10.
Człowieku, tarantinowskie "Django.." oceniam 3/10 . Amen minusie.
Kazdy ma prawo do indywidualnej oceny, ale nie uwazam zeby ten film nawet w twojej ocenie dostal 3 to chyba mala pomylka i warto byloby zastanowic sie jeszcze raz. Mozna by o tym dyskutowac godzinami, ale nie moge zrozumiec twojej wczesniejszej wypowiedzi bo ma sie nijak do filmu. Chyba oglądalismy 2 rozne filmy. Dziekuje,dobranoc.
No zważywszy że Robocop ma zaniżoną ocenę to danie mu dyszki jak najbardziej rozumiem. Sam dałbym mu 9 bo to stary bohater ery VHS i przypomina mi dzieciństwo. Raptem parę domów dalej była wypożyczalnia kaset. To były czasy. Aż się łezka w oku kręci.
To nie jest zaniżona ocena, tylko taka jaka powinna być. Robocop jest klasykiem kina akcji itd. ale zadnym arcydziełem nigdy nie był i wątpie ze bedzie i błedem jest dawac mu wyzsza ocene niz na to zasługuje. Takie ocenianie mija sie z celem.
Robo ma teraz ocenę 6,7 powinno być coś koło 7,4 przynajmniej. Więc w moim odczuciu ta ocena jest niska.
Zgadzam się. Większość chwali film bo poprostu Tarantino jest w gronie reżyserów, o których nie można mówić źle oraz źle oceniać jego filmów bo zaraz zostaniesz posądzony o zły odbiór, nizrozumienie filmu i jego twórczości.
To samo Pulp jest na dyche jak nic, Wściekłe psy na 8 i te filmy głównie biorą natsię puralnie śmieszne w swej prostocie dialogi. Tutaj tego zabrakło, dialogi były naciągane, momentami było czuć, że mialo być śmiesznie ale nie było. Film ogólnie się oglądało z zaciekawieniem ale chyba bardziej licząc na coś czego nie było. 6 daję nie więcej no i tyle dobrego, że jak nie przepadałem za Foxxem tak po Django zmieniam zdanie bo zagrał ok. Fajnie było widzieć Dona Johnsona jednak kiepsko wyćwiczył akcent Red necków :)
Niestety też się lekko rozczarowałem. Nie ma startu do PF czy nawet Bękartów Wojny. (wymieniłem akurat dwa moje ulubione filmy Quentina)
Za dużo Tarantino w Tarantino chyba. Najwyraźniej mi się przejadł. Schemat na schemacie. Ode mnie 7/10 bo to dalej dobra zabawa ;)
z wiatrakami sie nie walczy, Twoje jedynki nic nie zmienia. Zresztą kogo obchodzi ten ranking? daj spokój, to jest śmieszne, ze tak się tym przejmujesz.
Dużo prawdy w tym co piszesz. Ja jednak powalczę, w najgorszym wypadku padnę na polu bitewnym. Jednak z poczuciem, że zrobiłem wszystko co mogłem.
Och, te niespełnione marzenia i niedoścignione wyobrażenia rzeczywistości! Drogi megalomanie! Jak patrzę na "opinie" (żeby coś nazwać opinią powinno być poparte chociaż jednym argumentem) to mam ochotę błagać na kolanach o test na inteligencję poprzedzający rejestrację na Filmwebie. Taki szybki quiz zanim dodasz ocenę, żeby haterzy nie mieli wstępu. Tarantino to Tarantino, jedni Go kochają, inni nie rozumieją, kolejni uważają jego filmy za banalne i schematyczne. Nie można mu jednak odmówić tego, że filmy są zrobione conajmniej (to nie opinia!) poprawnie. Na ocenę rzędu 1 zasługiwać może co najwyżej filmik z urodzin Twojej cioci nagrywany mikserem, ewentualnie Kac Wawa.
Zgodzę się z tym (to nie Twoja opinia, ale Ci ją przypnę), że Quantin jest modny i w tym momencie jedzie często na opinii. Ja nie traktuję tego jako kina dla wybitnych koneserów, jedynie jako dobrą rozrywkę. "Django" mnie nie zaskoczył, ale tego nie oczekiwałam. Swoje zadanie jednak spełnił, był taki jak poprzednie filmy. Podobała mi się rola Samuela L. Jacksona, rasistowskie dialogi i całokształt poczucia humoru.
Twoja misja specjalna ma niezłe założenia, jednak żeby walczyć z wiatrakami trzeba mieć trochę jaj i odrobinę lepszą argumentację.
Ale mogę się mylić, w końcu nie mam "wiedzy filmowej", a jedynie gust.
Och, Droga niewiasto! Miło przeczytać w końcu odpowiedź znacznie bogatszą pod względem stylistycznym, kompozycyjnym ale przede wszystkim waloru i treści. Od razu muszę zaznaczyć, że zarzuty o braku cojnoes są jak najbardziej nieuzasadnione. Zapewniam, że (za przeproszeniem) jaja mam jak stąd do Damaszku. Testy na inteligencję popieram w 1000%, ile ckliwych i patetycznych gniotów znikłoby z rankingu... ale zejdźmy na ziemię, prędko to nie nastąpi - nad czym również ubolewam. Teraz do rzeczy i już bez takich uprzejmości.
Tarantino nie jest mi obcy, jak już pisałem w tym temacie, widziałem prawie wszystkie jego filmy. Wiem zatem czym różni się on od innych twórców, jaki ma styl i jak łamie filmowe konwencje. Jednak bardzo oczekiwane przez mnie Django (przed seansem widziałem chyba wszystkie możliwe filmowe materiały) najzwyczajniej w świecie mnie rozczarowało. Argumenty?
- Jamie Foxx, zarówno aktor jak i postać nie przypadły mi do gustu. Niewolnik znikąd, ale i perfekcyjny strzelec i łowca niemający problemów z wrogiem nawet kilkadziesiąt krotnie liczebniejszym, odegrany przez aktora jednej miny - Foxxa. Ktoś powie, "no ale to cechuje Tarantino", może i tak, ale Django w przeciwieństwie do "Panny Młodej" nie był dla mnie wiarygodny.
- Waltz. Po Bękartach oczekiwałem od niego bardzo wiele, jak dla mnie zbyt podobny do swojej poprzedniej roli w Bękartach, aczkolwiek nie twierdzę że zagrał źle.
- Nierówny. W filmie są momenty lepsze i gorsze, jak w każdym. Jednak jak na Tarantino to tych dłużyzn jest za wiele.
- Dialogi czy monologi znacznie mniej interesujące niż w przypadku poprzednika i w ogóle wcześniejszych filmów QT. W Bękartach były one świetnie rozpisane, a sam początek przesłuchiwanie przez Landę francuskiego gospodarza to istny majstersztyk.
- Humor. Praktycznie nieobecny. Scena z KKK i Stephen w dialogu z Candy'm podczas powitania. Tyle
- Postać Calvina = niewykorzystany potencjał. Tutaj zgadzam się w 100% z pdoodek (dwa posty niżej).
- Banalne i przewidywalne zakończenie. Niestety w tym aspekcie Quentin w ogóle nas nie zaskakuje. Dobro zwycięża nad złem a Django z żonką udają się w nieznane
- Kobieta z chusteczką. Zapewne wszyscy zapamiętali, w nadziei że będzie miała coś do powiedzenia, odegra jakiś ważny epizod, a tu NIC.
Wspominasz o rozrywce. Ja niestety z Django nie bawiłem się dobrze. Co najwyżej mocno przeciętnie. A do poprzednich filmów mu wiele brakuje. Takie moje zdanie.
Johnny_Deep_1 przez takich baranów jak ty...świat schodzi na psy, trolluj gdzie indziej:)
film był ciekawy i klimatyczny do połowy, dokładniej do momentu gdy zjawili się na farmie Candieland. Tam już czar prysł. Brak konkretnego pomysłu na postać Calvin'a (mógł być bardziej niezrównoważony, mieć jakiś dziwny związek psycho-fizyczny z siostrą itp. a za to był dziwnie zależny od czarnoskórego niewolnika, nie wiadomo dlaczego, tylko dlatego że był inteligentny ?), brak zaskoczenia, brak dobrych dialogów jak w pierwszej połowie. Niestety wdarło się tam moralizatorstwo, które zabiło lekkość i infantylność tego westernu. Pomysł na fabułę dobry, Waltz znakomity, DiCaprio dobry, Jackson dobry, Foxx dobry. W drugiej połowie filmu bardzo dużym plusem dla mnie byli Ci goście od pilnowania niewolników (w lesie), bardzo w klimacie tamtych czasów (bród, smród i żadnego zdania złożonego). Zatem ja oceniam pierwszą połowę filmu na 9, drugą na ledwo 6, co daje łączną notę ok 7/10. Zapowiadało się znakomicie, wyszło ledwo ponad średniaka.
Zgadzam się w 90%. Nie rozumiem tylko tej gloryfikacji Waltza. Znakomity był w Bękartach, a tu już tylko mocno średnią podróbką z wtórnym sposobem grania. Postać Calvina to niewykorzystany potencjał. Uległy, uprzejmy i czasem wybuchowy, odegrany bardzo dobrze ale brakowało Calvinowi tego co wspomniałeś wyżej. Dodałbym jeszcze bardzo mierne zakończenie. Dobra wygrywa ze złem - ok, ale nie u Tarantino. U niego oczekuję/my czegoś więcej, a ostatnie 30 minut było niemal do bólu przewidywalne.
Wydaje mi się, że Waltz grał zgodnie z instrukacjami Tarantino, który chciał ugrać co nieco właśnie jego osobą po sukcesie Bękartów Wojny. Końcówka to już równia pochyła, czekałem na coś zaskakującego, w momencie, gdy Calvin chciał zmusić Schultz'a do podanie ręki myślałem, że nastąpi jakiś nieoczekiwany zwrot, coś w rodzaju akcji z szeryfem z początku filmu, co nawet pasowałoby w tym momencie - użyć ponownie tego samego patentu, ale w znacznie silniejszym kalibrze mogło by nawet tu pasować - Schultz strzela do Calvin'a, wyjmuje na niego papier i tu film w zasadzie mógł się skończyć. A tak to bezsensowne przeciąganie i mierny happyend. Choć z drugiej strony rozumiem, iż miał to być "taki" film i akcja na końcu była w wizji Tarantino. Ogólnie film dla mnie dziwnie podobny do Bękartów - pod kątem reżyserii, dialogów, postaci - ale słabszy.
Powinni robić jakieś testy psychologiczne żeby móc korzystać z tego portalu czy coś bo to kpina czysta jest. Ja raptem parę filmów był bym w stanie tak ocenić między innymi Kac Wawa - żałosny humor,żałosne wykonanie i jeszcze długa lista, Rec 3- tu nie muszę nawet tłumaczyć. Bo bardzo dobrej 1 i całkiem dobrej 2 zrobić taką kaszane, Filmy o Miley Cyrus i Justinie Biberze. - nic nie wnoszą, a kręcenie filmów o młodych szczylach które jakoś tam zdobyły popularność uważam za przesadę.
Co do naprawienia rankingu jest to pomysł idiotyczny po ranking nigdy nie będzie idealny dla każdego. Zresztą niech zrobią jak w serialach - usunąć ten ranking nie będzie kłótni niepotrzebnych.
Nigdy nie będzie idealny, ale to nie znaczy że nie może być lepszy. Co do reszty pełna zgoda.
rozmawialem z Quentinem, prosil abym Ci przekazal... i tutaj na Skype pokazal mi srodkowy palce, niniejszym przekazuje go Tobie... ;P
Pozdrów go i powiedz żeby następnym razem bardziej się postarał (więcej nieprzewidywalnej rozrywki i oryginalności).
O raju! Obiecałam sobie przeczytać i przemilczeć ale normalnie mnie witki zaswędziały i muszę coś klepnąć w klawiaturkę; czytam i oczom nie wierzę - 2 strony dyskusji z gościem, który ocenia film przed seansem (czyli zakłada, że QT = ARCYDZIEŁO - swoją drogą dla mnie arcydzieło to ekranizacja "Przeminęło z wiatrem", "Zielona mila" czy "Amadeusz" ale nie zwracajcie uwagi - ja mam wypaczony gust hłehłe... ;o) ) - śmiech na sali normalnie! Ale to nie koniec absurdów - dalej czytam, że ktoś daje 3/10 tylko i wyłącznie za grę aktorską!!! No ja naprawdę dziwna jestem skoro uznaję, że film składa się GŁÓWNIE z GRY AKTORSKIEJ (K*****A - to jest zawód wyuczony gości,których widać na ekranie!!! ) + dobrego scenariusza i dodatków (nazywanych przeze mnie SMACZKAMI) więc ja dałam temu filmowi chyba 8 właśnie ze względu na "ekranowy trójkąt bermudzki" - Waltz, DiCaprio, Jackson - który (stwierdzam z żalem) wchłonął w czarną dziurę tytułowego bohatera (sorry Foxx - padło na ciebie). Do ARCYDZIEŁA zabrakło i klimatu i polotu i świeżości a mimo to film wcisnął mnie w fotel i nie pozwolił się ruszyć aż do ostatniej (moim zdaniem fatalnie skopsanej i sztampowej na maxa sceny!!! Ale za to właśnie w stylu QT). Dalej czytam i oczom nie wierzę - puste efekciarstwo i litry krwi w tym filmie kogoś nie rozczarowały. Się zaczynam bać, że ja inny film widziałam, bo krew owszem była - tam gdzie się jej spodziewałam ale żeby litrami?!?! Doprawdy - nie sądzę, już nie wspominając o pustym efekciarstwie, którego tam tyle co kot napłakał. Filmy QT charakteryzują się aburdalnością i nierealnością czyli Django jest taki jaki być powinien - na żywo ta historia nie miała prawa się wydarzyć i to stanowi o smaku całości. I niech mi ktoś powie, że dentysta-łowca głów, jeżdżący po drogach bryką z dyndającym na sprężynie ogromnym trzonowcem (czym od razu kupiono moje serce) produkujący w "bad people" zgrabne, małe dziurki(dziurka w kwiatku to wisienka na torcie!), scena z workami ( wiem, wiem dziwna jestem ale kwiczałam ze śmiechu!) czy pyskujący czarny służący, który tak naprawdę w końcu okazuje oczami, uszami i MÓZGIEM swego niedorobionego i napuszonego pana (DiCaprio zbudował idealną postać) nie tworzą dobrej całości! Tworzą! Dla mnie tak! I obejrzę jeszcze raz! Aha - co do gloryfikacji Waltza - dla mnie facet ma charakterystyczną manierę gry ( z taką gębą trza mieć coś charakterystycznego! ), której się nie wyzbędzie bo SARKAZM to jego znak firmowy, ale oglądając "Django" ani na moment nie przyszło mi do głowy porównanie z rolą Hansa Landy - że zabija?!?! Ale za to z jakim urokiem!!! No i tyle! Pozdrowienia dla wszystkich zdrowo myślących kinomaniaków!HEJ!
popieram w 100%!!
poza tym jak dla mnie, zaniżanie średniej poprzez dawanie 1 jest po prostu nieuczciwe.
problem większości osób polega na tym, że wszystkie filmy Tarantino oceniają przez pryzmat tego nieszczęsnego Pulp Fiction. z góry nastawiają się na bóg wie co a potem się zawodzą i trollują i hejtują.... trochę więcej dystansu ludzie! osobiście na seans poszłam bez większych uprzedzeń i bawiłam się świetnie :)