Odebrałam ten film jako poszatkowane w czasie i miejscach historię różnych kobiet, a postać Gosi to tylko taka kukiełka , manekin przez która kobiety mogły wyrazić, pokazać co czuły kiedy się nad nimi znęcano. Kiedy trafia do domu tych sióstr( Gosia) spotyka inne kobiety które mówią co przeszły, że jedna ddźgneła nożem swojego oprawcę, druga że walnęła obuchem i do studzienki wrzuciła, kolejna na drugi dzień opowiada historię że partner jej głową uderzył o stolik i zaczęła rodzić. Jest też historia mężczyzny któremu żeby odebrać dzieci i go oskarżyć o przemoc to żona biczuje się sama ( sędzina pokazuje film, gdzie glowna bohaterka też się biczuje) oraz momenty gdzie żona przyjaciela Grześka skacze do poważnej muzyki i Gosia też skacze. Sam fakt zmian mieszkania na dom, to też historię dwóch różnych kobiet, jedna się uwalnia, druga się pogrąża. Końcowa scena to też symbolika, tych które wybrały inna drogę, znalazły siłe i tej która nie dała rady, pękła ,zrobiła coś za co przyjdzie jej zapłacić. Dla mnie to nie jest historia jednej postaci, nawet ten gaslighting który stosuje jej partner nie doprowadza do obłędu w którym myli ci się mieszkanie z domem, to historia dwóch kobiet, jedna która już na etapie "mieszkania" ( chodzi o konkretne miejsce akcji filmu) decyduje się odejść, a druga która na etapie późniejszym ( domu) została, jest wrakiem człowieka, gdzie doprowadzona do ostateczności popełnia zbrodnie.