Film, jak to u Smarzowskiego, dobrze zrobiony z bardzo dobrą obsadą aktorską. Film jest potrzebny ze względów społecznych, by potrząsnąć sumieniami ludzi i uświadomić szczęśliwcom, że przemoc domowa zdarza się niestety często wokół nas. Nie od dzisiaj to wiadomo (kampania "Bo zupa była za słona..."). W tej poszatkowanej opowieści brakuje dopowiedzenia sceny nad morzem (czy tam była pierwsza przemoc, gdy ją podtopił ? czy dopiero po ślubie ? ) i nie całkiem jest dla mnie przekonujące okrucieństwo Grześka. To raczej typ furiata, który szybko wpadał we wściekłość i bił na prawo i lewo. Ale nie wygląda mi on na osobę zdolną do okrucieństwa perfidnego (kabel jako smycz, lampa). Może też dlatego, że Tomasz Schuhardt ma po prostu miłą, sympatyczną twarz ?