Jestem psychoterapeutką, dla mnie osobiście dobry film ma poruszać do szpiku kości i sprawiać, że z sali kinowej wyjdziemy inni niż weszliśmy - lepsi, bardziej świadomi i uważni.
Po filmie słyszałam komentarze, że przemoc trwała zbyt długo, że można ją było przerwać wcześniej.
Od początku było wiadomo, w którą stronę będzie się rozwijać akcja, że agresja będzie tylko eskalować (bo tak mówią wszystkie statystyki), ale ja też ciągle miałam nadzieję, że Gośka zaraz nie wytrzyma i ucieknie od oprawcy. I ona uciekała, ale do środka, coraz bardziej dysocjując. Kiedy jej umysł nie dźwigał już więcej bólu, zaczął rozpadać się na kawałki.
Ofiary przemocy domowej mają nieustępliwą nadzieję, że jeśli przetrwają trudny okres, będą się odpowiednio zachowywać, nie „prowokować” partnera, to w końcu będzie dobrze, bezpiecznie. Poszatkowane sceny były trudne, ale pozwalały odczuć narastające zagubienie osoby gaslightingowanej, coraz większe niedowierzanie w autentyczność i adekwatność swojego punktu widzenia, swoich uczuć i myśli.
Do bólu realne były reakcje otoczenia - odwracanie wzroku, bagatelizowanie, podważanie wiarygodności relacji ofiary; ale i bezradność osób angażujących się w pomoc pokrzywdzonej osobie. Bezradność wobec systemu i bezradność wobec mechanizmów obronnych wykształcanych w obliczu traumy - które znieczulają i pozwalają przetrwać cierpienie, niestety
jednocześnie utrudniając wyrwanie się z zaklętego kręgu. Mam nadzieję, że zdrowa część osobowości Gośki wygrała, że traumy z dzieciństwa nie zniszczyły całkowicie zasobów do walki o lepszą przyszłość dla siebie i córki. Ale wiem z doświadczenia, że bywa też inaczej, czasami przewlekłość przemocy (wliczając także dzieciństwo) totalnie paraliżuje i ubezradnia, co niejednokrotnie kończy się tragedią.
Dlatego takie filmy, choć niekomfortowe, są potrzebne. Ofiary przemocy nie dostrzegają często red flagów. Ale bliscy, znajomi i sąsiedzi też.
Może po tym filmie ktoś zapyta koleżankę z pracy o siniaki na ręce i nie uwierzy, że znowu poślizgnęła się pod prysznicem, może zaoferuje wsparcie i pomoc. Może ktoś słysząc kolejną awanturę u sąsiadów, tym razem wezwie policję. A ktoś inny słysząc że kuzyn czy brat jest bity przez partnerkę, nie będzie go zawstydzał, tylko stanie po jego stronie.
Widzę, że wszyscy są bardzo stronniczy i widzą tylko jedną stronę medalu, więc włożę kij w mrowisko i spróbuję spojrzeć na to nieco bardziej trzeźwo. Każdy kij ma dwa końce i nie możemy patrzeć na wszystko bezkrytycznie.
"Ofiary przemocy domowej mają nieustępliwą nadzieję, że jeśli przetrwają trudny okres, będą się odpowiednio zachowywać, nie „prowokować” partnera, to w końcu będzie dobrze, bezpiecznie."
- to naprawdę smutne. Sami sobie nakręcają tą krzywdę dając przyzwolenie na bicie się "po ryju". Szkoda, że ludzie nie potrafią trzeźwo spojrzeć na otaczająca ich rzeczywistość. Wtedy wszystko byłoby prostsze.
"Do bólu realne były reakcje otoczenia - odwracanie wzroku, bagatelizowanie, podważanie wiarygodności relacji ofiary; ale i bezradność osób angażujących się w pomoc pokrzywdzonej osobie."
- no nie, ja tam zbyt wiele realizmu nie widzę. Policjanci zrobili tam taką satyrę, że to się w głowie nie mieści, a pierd*lenie o "części pierwszej nagrania" było po prostu tak groteskowe, że z cringe'u prawie wyszedłem z kina.
"(...) totalnie paraliżuje i ubezradnia, co niejednokrotnie kończy się tragedią."
- taka była sparaliżowana i bezradna, że wzięła coś ciężkiego, zabiła go z zimną krwią i utopiła w szambie, (chyba razem z psem nawet), no rzeczywiście paraliż jak żaden inny.
"Ofiary przemocy nie dostrzegają często red flagów."
- to prawda. Ale warto też uświadamiać o tym też z drugiej strony. Dziś każdy wszędzie notorycznie szuka w potencjalnym partnerze czerwonych flag, ale niestety w takich kwestiach takich jak zarobki na poziomie mediany krajowej, hobby polegającym na graniu na komputerze czy, o zgrozo, głosowaniu na inną partię polityczną. I efekt jest taki, że mamy epidemię samotności, depresji i katastrofę demograficzną, ale kto by się tym przejmował. Problem sam się rozwiąże na pewno, prawda?
"Może po tym filmie ktoś zapyta koleżankę z pracy o siniaki na ręce i nie uwierzy, że znowu poślizgnęła się pod prysznicem"
- a może zamiast powielać te durne schematy, ofiara przemocy zacznie mówić prawdę po obejrzeniu filmu? Przecież każdy może się poślizgnąć pod prysznicem. Czy naprawdę musimy wszystko nadinterpretowywać i doszukiwać się na siłę spisków? Skoro mówi, że nikt jej nie bije, to trzeba jej uważnie słuchać, a nie bezpodstawnie oskarżać kogoś o sadyzm. Fałszywe oskarżenia powinny być tak samo karalne jak karalne jest popełnienie danych wykroczeń. Skoro osoba A będąc niewinna spędzi 2 lata w więzieniu, osoba B, która ją świadomie fałszywie oskarżyła też powinna tyle czasu spędzić w więzieniu. Niestety tak się nigdy nie dzieje i tutaj również niewinni ludzie bardzo cierpią i można zniszczyć im życie. Obejrzyjcie sobie Symetrię jeszcze raz, bo wydaje mi się, że mało kto w ogóle zwraca uwagę na ten problem.
"Może po tym filmie (...) ktoś inny słysząc że kuzyn czy brat jest bity przez partnerkę, nie będzie go zawstydzał, tylko stanie po jego stronie."
- nie, raczej tak nie będzie, bo film wprost stawia mężczyzn tylko i wyłącznie w roli oprawców, a kobiety w roli ofiar (za jednym wyjątkiem - Kuleszą).
krótko, bo też ciężko mi cokolwiek poradzić na fakt, że wziął Pan ten film tak do siebie, a w recenzji poruszył zupełne inne, częściowo niezwiązane z tematyką filmu problemy.
EDIT: albo funkcje w aplikacji są ograniczone, albo nie można usunąć omyłkowo zamieszczonego komentarza.
krótko, bo też ciężko mi cokolwiek poradzić na fakt, że wziął Pan ten film tak do siebie, a w recenzji poruszył zupełne inne, częściowo niezwiązane z tematyką filmu problemy.
Ad. 1) w jaki sposób jest to dawaniem przyzwolenia na przemoc w stosunku do siebie? Często ofiarę i oprawcę będzie łączyć jakaś więź. W filmie oprawca zgwałcił ofiarę, co spowodowało u niej ciążę (w drugiej połowie filmu mówi, że uszkodził prezerwatywy). Jednocześnie bardzo szybko posuwał relację do przodu, sięgając po różnorodne techniki manipulacyjne. Już na sylwestrze pogłębiał emocjonalną więź, pomimo niedługiego czasu spotykania się bohaterów. Dodatkowo ofiara była od niego w pełni uzależniona ekonomicznie. Podejrzewam, że w takich sytuacjach może także wchodzić w grę, chcąc nie chcąc, jakieś przywiązanie lub uczucie ofiary w stosunku do sprawcy. W końcu wszystko zaczęło się od szczęśliwej relacji, a oprawca zapewnia, że pójdzie na terapię, że to przez chwilowe problemy w pracy, że miał zły dzień itp. Stwierdzenie o nakręcaniu na siebie przemocy jest w najlepszym razie bardzo nieprzemyślane.
Ad. 2) Przyznam, że mnie również nie do końca przekonała postawa policjantów, ale było przemycone, że pierwszy z nich sam był sprawcą przemocy domowej, zaś drugi sympatyzował z oprawcą. O ile zapytania o pierwszą część nagrania mogły brzmieć nieprzekonująco, film został oparty na relacjach i rozmowach z ofiarami przemocy domowej, dlatego nie wykluczałbym takich sytuacji.
Ad. 3) Zabójstwa w obronie własnej lub tzw. zabójstwa kuchenne zdarzają się w przypadkach przemocy domowej. Tak, ofiary są bezradne. Tak, zabójstwa kuchenne mają miejsce, gdy ofiary nie są w pełni świadome swoich czynów, a więc w pewnym sensie sparaliżowane. Pani psychoterapeutka z pierwszego komentarza wspomniała zresztą o osobowości dysocjacyjnej.
Ad. 4) Przyznaję rację, że to nadmierne szukanie red flagów jest szkodliwe, ale wyciąganie tego problemu w wątku dot. Domu dobrego nie ma związku z dyskusją pod filmem.
Ad. 5) Słowo klucz: „znowu” (się poślizgnęła). Ten fragment w żaden sposób nie skłaniał do nadinterpretowania. Poza tym od obawy i swego rodzaju zainteresowania się do oskarżenia jest daleka droga. Autorka jedynie skłania do bycia uważnym i empatycznym, przykładania wagi do sytuacji, w których wygodnie jest odwracać wzrok.
Zgadzam się, że fałszywe oskarżenia są godne potępienia. Jednocześnie kara za fałszywe oskarżenie raczej nie powinna zostać zrównana z odpowiadającym mu czynem, bo zwyczajnie nie są one tym samym, w rzeczywistości mają inne skutki.
Ad. 6) W spotkaniach grupy wsparcia uczestniczy mężczyzna, którego krzywdziła jego partnerka. Jest on z całą pewnością ofiarą przemocy. Poza tym, kobiece postacie także zostają zaangażowane w dręczenie ofiary. Przykładem jest adwokatka oprawcy. Problem przemocy domowej dotyczy w znacznie większym stopniu kobiet, więc ich perspektywa będzie brana przede wszystkim pod uwagę. Jednocześnie nie ma to na celu umniejszania krzywdy mężczyzn. Uważam, że autorka trafnie zwróciła uwagę na większą obojętność w męskim towarzystwie, biorąc pod uwagę panujące stereotypy płciowe. Z całą stanowczością popieram pomaganie mężczyznom w trudnych sytuacjach życiowych i zachęcanie ich do dzielenia się swoimi trudami.
Widzę, że zasygnalizował Pan określone problemy, jednak nie dotyczą one tematyki filmu. Nie uważam, aby zasadnym było licytowanie się na trudności. Każdy zasługuje na odpowiednie wsparcie, ale skoro już poruszyliśmy problem przemocy domowej, dyskutujmy o nim i szukajmy dla niego konstruktywnych rozwiązań. Jeszcze raz podkreślam, ofiary przemocy domowej niezależnie od płci powinny otrzymać wsparcie, zaś owo zjawisko powinno się piętnować.
Jakie niezwiązane z tematyką filmu problemy poruszyłem? Nie pisałem żadnej recenzji.
To jest tak krzywdzący komentarz wobec ofiar przemocy domowej. Wynika z niego, że duża część odpowiedzialności - wina leży po stronie ofiary, a to przecież jest zupełna nieprawda.
Proszę się odczepić od biednego psa. Psa zabił Grzegorz, wrzucając go do szamba. Sam przyznał się do tego w samochodzie, kiedy odbierał córkę i żonę z ośrodka pomocy, że Chorwat (choć nie wiem skąd to imię skoro był z nimi w Wenecji) był i go nie ma przez ich nieobecność!
Sami nakręcają ta krzywdę? Tak naprawdę? Mnie przemoc spotkała po tym jak własnymi rękami kopałam grób przyjaciela, wkrótce kiedy byłam w totalnej apatii pojawił sie pan i wybawca ktory mial być dobry i wspierający. Agresorzy zachowują sie jak członkowie sekt szukają ofiary, slabej, zaleknionej. Jak zobaczysz kulawą osobę to wyrwiesz jej torebkę majac ubaw ze kula sie i nie moze obronic? Nie kur%a będziesz skur€%lem i agresorem. Nie wiem co trzeba mieć w glowie by gwa%cic, bic, wyzywać. To nie jest wina ofiar. Długo sama w to wierzyłam, do momentu kiedy moje ciało rozpadało sie z bólu i wykręciłam numer Niebieskiej Linii czuja soe jak idiotka. Przekonywałam specjalistę ze to co sie stało jest moja wina. Karalam sie za to i dopiero krzyki specjalisty powtarzane w kolko: TO NIE JEST PANI WINA!!! Mnie obudziły. Nie byla, nigdy nie byla. A skur%wiel dostal zakaz zblizania.
Ty byłeś w ogóle na tym filmie? Czy jak następnym razem nakręcą film o morderstwie pielęgniarki, to zaczniesz piszczeć, że przecież mordują też kasjerki? Jak można do tego stopnia nie rozumieć omawianego studium przypadku? Chcesz film o bitym mężu? Nakręć. (Zresztą w filmie były postacie kobiece negatywne.) Ale tu jest mowa o bitej żonie. Mieli w połowie zamienić się rolami, żeby zadowolić twoje kruche ego? Te kompleksy kiedyś was zabiją!
Zignoruję Twoje bezsensowne porównania i odniosę się do meritum.
W tym filmie nie ma ani jednego dobrego mężczyzny. To napędza kobiety przeciwko mężczyznom i nakręca wojenki płciowe. Właśnie tu tkwi problem i Ty sama to powielasz. Jeśli tego nie widzisz, to nic Ci nie poradzę, bo mam w głęboko w poważaniu, jeśli na starość zostaniesz sama z kotami.
"Zresztą w filmie były postacie kobiece negatywne."
Czy to w jakiś sposób anuluje fakt, że w filmie nie ma ani jednego dobrego mężczyzny? Widzę logika bardzo na bakier...
Nie do końca się z tym zgodzę, że tam nie ma dobrego mężczyzny. Był jeden w grupie wsparcia wśród ofiar przemocy (ten taksówkarz). Pamiętam też, że gdy siostra skonfrontowała Grzegorza z faktem, że stosuje on przemoc wobec Gosi, to jeden z mężczyzn wstał od stołu i wyglądał, jakby przymierzał się do przyłożenia Grzegorzowi, został jednak powstrzymany przez innego. Był też ten kolega z liceum, mini epozodyczna rola, ale też wydawał się być w porządku. Film po prostu skupiał się na kobiecie, dlatego pokazywał w większości tę płeć. Sama nie odebrałam tego jako podziału na dobre kobiety i złych mężczyzn. Poza tym, nie wszystkie kobiety były tam dobre - matka głównej bohaterki ewidentnie toksyczna, postawa policjantki w sądzie oburzyła mnie jeszcze bardziej.
Masz rację, że dało radę znaleźć pojedyncze przypadki, jednak w skali filmu to trochę mało, żeby nie stwierdzić, że mężczyźni to szuje.
No nie wiem, każdy oczywiście odbiera film inaczej i mogę mówić tylko za siebie, ale sama nie odebrałam tego filmu jako wycelowanego w mężczyzn czy też pokazującego, że mężczyźni to szuje. Raczej uznałam Grzegorza za pojedynczy przypadek - a w każdym razie w jego otoczeniu, bo nie liczę kobiet z Domu Samotnej Matki, tam wiadomo, że będą wyłącznie przykłady złych mężów. Przecież jeśli kobieta ma wśród swoich znajomych fajnych, sympatycznych chłopaków, to film nie sprawi, że zacznie na nich inaczej patrzeć.
To trochę tak, jakby zrobić film o przemocy wobec dzieci i na końcu stwierdzić, że nikt się na rodziców nie nadaje. Film porusza konkretny temat i tacy mężczyźni są w nim pokazani, jednak podobało mi się to, że w grupie wsparcia wśród kobiet znalazł się również mężczyzna - co pokazuje, że przemoc nie ma płci. Statystycznie, oczywiście, więcej jest przypadków przemocy fizycznej wśród mężczyzn, jednak to nie jest tak, że nie ma przemocowych kobiet i film pokazał również to.
Myślę, że film nie był wycelowany w mężczyzn chociażby ze względu na to, że sam twórca jest mężczyzną.
Oglądając ten film po prostu czułem wstyd za to, że jestem mężczyzną, pomimo, że nie jestem przemocowcem.