Ten film nie na fabuły. Po seansie dochodzisz to wniosku, że to swoista mediana przemocowych małżeństw tyle, że podniesiona do kwadratu. Wszystko tutaj jest cliche. Matka, która ostrzegała. Niby mądra córka, która faktycznie idzie robić to co przed czym matka ostrzegała i to na pierwszej randce. Główny bohater, który zna wszystkich i z wszystkimi ma układy. Kupiona policja, glupiutcy szeregowi funkcjonariusze. Znajomi oprawcy, którzy na wszystko kładą lachę, udając że nic się nie dzieje. Ksiądz, który wiedząc co jest grane i tak namawia do zgody. Dom samotnej matki z ultra patologią na pokładzie. Układ policyjno-systemowy, który nikomu nie chce lub nie może pomóc. Nawet dziecko, które nie rozpoznaje przemocy. A to wszystko okraszone ultra wyżyłowanym zbiorem tortur. No bo czego tu nie ma. Wyzwiska, zastraszanie, gwałty, zamykanie na klucz, walenie głową w stół, prześladowanie, nagrywanie, podglądanie. Film to naoczna definicja brutalności, która urasta momentami do rangi absurdu.
Nie twierdzę, że to niestworzone historie, pokazuję natomiast, że scenariusz i reżyseria pokazują to co najmocniejsze, choćby było nieużyteczne społecznie, bzdurne, niewiarygodne i po prostu nie broniło się konceptem. Od ponurej brutalności lepsze są wątki mieszania świadomości głównej bohaterki, lecz finalnie zbyt przekręcone.
Czy film jest godny polecenia? Nie wiem, bo trudno go oceniać w parametrach jakie przypisuje się do klasycznego filmu. Odnoszę wrażenie, że autorom chodziło o to by skleić dwa słowa kluczowe ze sobą - przemoc w małżeństwie i sadyzm, fabułę dokleilo się przy okazji.