Zastanawia mnie brak chronologii w filmie, że czasami można się pogubić, co kiedy się stało. Czy taka jest percepcja ofiary, że wszystko zlewa się w jedno? Ogólnie film bardzo dobry, ale nie wiem, co Smarzowski miał na celu, stosując taki zabieg.
Osobiście właśnie tak to zinterpretowałem, że z perspektywy ofiary wszystkie te sceny się zlewają. W dodatku, cała ta relacja zaczęła się i rozwinęła tak szybko, by podkreślić jak niepostrzeżenie kobieta może znaleźć się w tak toksycznym związku.
Nie nie jest. To jest zrobione specjalnie, żeby widz nie wiedział co było kiedy, a co było prawdą.