Widziałam sporo konfliktów tu na forum, który Darcy jest lepszy- MAcfadyen czy Firth i osobiście stwierdzam.. że obaj mi się podobają. Każdy za coś innego. Colin to uosobienie doskonałych manier, obycia, inteligencji i robi niesamowite wrażenie całością ;) Z kolei nowy pan Darcy jest bardziej bezpośredni - chyba tak to mogę ująć, wcale nie wygląda jak 'zbity pies' ;) i ma piękne oczy ;) Gdybym miała wybrać lepszego - nie umiałabym, nie da rady ;)
Ja wolę Firth'a, bo dla mnie jest on idealnym panem Darcy'm, po prostu nic dodać nic ująć. Ogólnie lubię tego aktora bo wytwarza wokół siebie no nie wiem....taką specyficzną aurę, przez którą akcja filmu mnie wciąga i sprawia dużo lepsze wrażenie niż gdyby to nie on grał. Nie mam nic do MacFaydena, ale moim zdaniem nie może sie równać z Firthem,kory po prostu ma to coś :* :).
Trudno nam się spierać, który ma to coś: Macfayden czy Firth, bo dla każdedo, "to coś" oznacza co innego. Ja to właśnie znalazłam w Matthewie. Nie przeczę, że Colin zagrał dobrze, ale według mnie Macfayden lepiej oddał postać pana Darcy'ego. Każdy, kto czytał książkę może sobie inaczej wyobrażać pana Darcy'ego, gdyż to zależy od jego interpretacji.
Pozdrawiam
Wolę Colina, a mam co porównywac, bo widziałam i film i serial. Colin lepiej sobie poradził z tą rolą.
Również obejrzałam film i serial oraz przeczytałam książkę. Ale nadal jednak nawet po ponownym obejrzeniu wersji z 1995 Firth nadal mnie nie do końca przekonał.
Pozdrawiam
Matthew Macfadyen jest NIESAMOWITY! Firth moim zdaniem jest nieco mniej... dostojny. Od Matthew natomiast wprost emanuje męskość. Ach, te jego oczy...!
Nie mogę się z tobą zgodzić, Firth był bardzo dostojny, o wiele bardziej niż Macfadyen, wystarczy popatrzeć na zdjecia i od razu to widać. A jak Colin DOSTOJNIE siedzi na koniu, nie ma porówniania z Matthew
Każdy ma swoje zdanie. Nie przecze, że Firth w tej roli również jest dobry, ale uważam jednak (to jest wyłącznie moje zdanie i nie narzucam go nikomu), że Matthew bardziej przypomina postać Pana Darcy z książki Jane Austin.
Sakura ma rajcę. Też widziałam obydwie ekranizacje (tzn. serial i film), najpierw z Colinem. Uznałam, że jest świetny, ale gdy obejrzałam film z 2005 r. musiałam przyznać, że McFayden jest przystojniejszy, bardziej pasujący. Dobrze oddaje uczucia. I te oczy "a la cocker spaniel" :D
Ja najpierw widziałam film, a potem serial. I przyznam, że przez długi czas wolałam Macfadyen, a Coli najpierw mi sie wogóle nie podobał, a potem się do niego przekonałam. W miare upływu czasu i w miare oglądania uważam, że Firth jest naj najlepszym Darcym! I poprostu kocham Darcego w jego wykonaniu!
Ciekawa tendencja. Zauważyłam, że młodsze roczniki 18- wolą wersję z 2005 roku, a roczniki 18+ wersję 1995, oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego wora ale tak wynika z wszystkich postów :)
Faktycznie, młodsi woli tę wersję. Chyba dlatego, że są wychowani na filmach amerykańskich, a wersja z 2005 roku jest zdecydowanie "hollywoodzka" :) ja jednak zostaję przy wersji z '95 :)
Melah, zauważ także, że nowsze filmy są bardzo mocno wyczyszczone - mają taki bardziej soczysty i wyraźny obraz. Myślę, że to trochę w sumie niestety wyznacznik naszej epoki...Idealny retusz wszystkich niedoskonałości.
Nawet podwórko ze świniami i krowami wydawało się w tym filmie czyste :P
Myślę, że ogólniej łatwiej przełykamy najnowsze obrazy bo są mocno podkolorowywane pod względem jakości obrazu... Czy jest tu zależność między wiekiem? Ciężko stwierdzić. Osobiście wersji z 95 jeszcze nie widziałam, ale wg Twojej teorii powinna mi się podobać bardziej ;)
Aczkolwiek film mi się bardzo podobał. Ostatnio nabieram dziwnego sentymentu do Keiry nie wiedzieć czemu... niby taka anorektyczka i jakoś wybitnie nie gra, po prostu dobrze... Ciekawe skąd się to u mnie wzieło...
Jak wyżej napisałam, nie chce uogólniać. Zaobserwowałam taką tendencję czytając wypowiedzi. Sądzę jednak, że wiek ma znaczenie. Młodsi widzowie są przyzwyczajeni, że obraz, dźwięk i efekty specjalne są integralną częścią kina. Dla mnie to nie ma znaczenia, myślę, że to dlatego iż wychowałam się na filmach, w których fabuła była najważniejsza i dziś potrafię docenić film o złej jakości jeśli fabuła mnie poruszy, zaciekawi. Odkąd zaczęto wprowadzać różnego rodzaju efekty specjalne, sama treść filmu przestała mieć znaczenie, a na takich filmach wychowała się dzisiejsza młodzież. Jeżeli krajobrazy są ładne, wyraziste i soczyste, jak to określiłaś :) to film zyskuje plusy (Avatar jest tego najlepszym przykładem). Jeszcze raz chce podkreślić, że nie chce uogólniać ani tym samym nikogo obrażać.
Otototo! Ależ ja absolutnie Twojej wypowiedzi nie kwestionowałam, ani nie odebrałam jej znaczenia jako nacechowanego jakąś agresją czy cuś ;) .
Ja mam 21 lat i myślę, że jestem pomiędzy. Lubię jak kino jest ładne, ale dobrą fabułę lubię jeszcze mocniej.
Ale generalnie uwielbiam widzieć piękno w rzeczach i osobach powszechnie uważanych dziś za "niezbyt urodziwe". Czasem fajnie spojrzeć szerzej.
Najlepiej by było gdyby były dobre efekty i intrygująca /ciekawa/ pokrzepiająca fabuła. Niestety takich idealnie dopracowanych spraw (nie tylko filmów) jest coraz mniej. Liczą się aspekty, pozwalające zarobić kasę, czyli pożywka dla plebsu (abstrahując od "Dumy...").
Tak czy siak, zdaje się, że dałam filmowi 7-meczkę, bo jest moim zdaniem bardzo dobrze zrobiony. Jesli będę miała okazję zobaczyć starszą wersję, to chętnie się za to wezmę...ale może po sesji ;)
no ja jestem sporo 18+ i chyba wole serial, ale jednoczesnie wole MacFadyena jako Darcy'ego. Po wielu latach kiedy Firth byl moim idealem tej postaci, MacFadyen, jak dla mnie, go zdetronizowal.
Ja jestem zdecydowanie 18+ a zgłupiałam na punkcie Darcy'ego/Macfadyena jak małolata. Faktycznie nowsza wersja jest bardziej amerykańska, jednak urzeka mnie plenerami i przepiekną muzyką. Ale na zawsze pozostanę fanką serialu z 1995 roku,a po kilku dniach miotania się z własnymi uczuciami stwierdziłam, że obu panów Darcy'ch będę wielbić i wzdychać zarówno do Firtha jak i Macfadyena - inaczej oszaleję ;P
Tylko i wyłącznie Colin. On był prawdziwym panem Darcym- dumny i wyniosły, ale jednocześnie bardzo kochający Lizzy. Właśnie tak go sobie wyobrażałam, czytając ksiązkę:) Natomiast Darcy w wykonaniu Macfadyena w porównaniu z Firthem wypadł po prostu nijako... Wyglądał na nieśmiałego i zagubionego mężczyznę, który nie wie, co ze sobą zrobić...
Tylko Firth. Przystojny, zimny i niedostępny... Ale tez niesamowicie męski. Darcy MacFadyena jednak jest ciut ciapowaty, nie ma w sobie tej oschłości, którą jednak prezentował książkowy Darcy i świetnie zagrał Colon Firth.