bowiem zmieniono dość dużo w całej historii, przez to fabuła była jakby z lekką dozą bezsensu, poza tym w książce dużo jest poświęcone wewnętrznym rozterkom bohatera, głównie dotyczącym swojego życia i szukania odpowiedzi na to, czy aby jego idealistyczne i beztroskie istnienie ma jeszcze jakieś usprawiedliwienie i na ile tak się jeszcze trwać i co należałoby ze swoim życiem zrobić. A filmie pokazano Kempa jako nieudacznika i pijaczka, choć wg książki takim nie był i nie trafił do San Juan, bo go nigdzie indziej nie chcieli.
Przede wszystkim Kemp w tym filmie ukazany jest jako sierotka, co ma się nijak do książkowego oryginału. No i właśnie brakuję głębi tej postaci. Zdecydowanie zbyt mało dowiadujemy się o postawie, poglądach, myślach głównego bohatera (a przecież w końcu to jest między innymi istotą "Rum Diary"!). Nie wspomnę już o innych bohaterach, zmianach i klimacie, którego prawie brak.
tak to często bywa, że w ekranizacji książki gubi się trochę myśli bohatera, bo dość ciężko jest nakręcić myśli. za to jest obraz i dźwięk, co w książce zdarza się z rzadka. tak to już na tym świecie urządzone.
Tak czułam, że książka może być lepsza.
Mam pytanie, jak nazywała się jego żona w rzeczywistości?
Ta, którą tutaj gra Heard.
W filmie na końcu powiedzieli, że po powrocie do Stanów Paul ożenił się z Chenault.
A chodziło mi o H. S. Thompsona, który, jak już sprawdziłam - miał nawet dwie żony.
To razem już daje trzy:)
W książce nic na ten temat nie wiadomo. Z tego co pamiętam to Chenault wyjechała i to czy Paul jeszcze ją spotkał pozostaje kwestią otwartą.
Tak Hunter miał 2 żony, ale nie wiem czy postać Chenault jest postacią która ma jakieś odniesienie w rzeczywistości, czy jest to tylko postać fikcyjna. Rum Dairy to nie jest "true" biografia Thompsona. On tam miesza fikcje z prawdą. Więc równie dobrze mógł Puerto Rico nigdy nawet na oczy nie widzieć.
Pamiętam że pisząc recenzje wydawniczą książki napisałam, że nie ma takiej opcji, żeby wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie, co najwyżej krótki romans im wróżyłam. Jak przeczytałam ten epilog w filmie to zniszczyło całe moje dobre wrażenie :D
Dokładnie. Kemp ( i Chenault zresztą też) to typ samotnika-awanturnika (w sensie podróżnika), podchodzącego do życia w lekki i nie zobowiązujący sposób i takie denne, trywialne i wciśnięte na siłę "i żyli długo i szczęśliwie, koniec bajki" wprawiło mnie w kompletne niedowierzanie i zażenowanie, że aż się zaczęłam śmiać na tym w kinie.