dojrzewa wraz z bohaterami i staje się coraz lepszy w trakcie trwania. I ten zaczyna się niezachęcająco i nawet świetna Reese Witherspoon wydaje się z początku płaska i sztuczna. Potrzeba sporego dystansu przewędrowanych mil by się z nią oswoić i zaprzyjaźnić. Sama Sheryl potrzebuje tej włóczęgi by po latach dojrzeć do bycia tą, na którą chciała wychować ją matka. Ona była centrum jej świata, po jej śmierci gubi swoją drogę. Gdy tak szła przez pustynię i góry, przypomniał mi się film „W sercu Afryki”, w którym Reese jest jeszcze małą dziewczynką przemierzającą ponad dwa tysiące kilometrów pustyni Kalahari w towarzystwie nieznośnego chłopaka, z którym droga ją zaprzyjaźni.