Bardzo ciekawa byłam tego filmu choc nie czytałam książka na której bazuje więc nie będę tutaj porownywac.
Z początku główny bohater wzbudzał we mnie ogromny niesmak, jego zachowanie, pewnosc siebie, egoizm i dwulicowosc... masakra, nie moglam na niego patrzec.
Z czasem jednak bylo mi go żal, dopiero po poznaniu Consueli zaczal cos odczuwac, coś głębszego. A wszystkie wcześniejsze lata? Pustka i bezuczuciowosc i właśnie to było w tym najgorsze... ilu takich ludzi istnieje na świecie, samotnych, którzy nie potrafią rozmawiac nawet z wlasnymi dziecmi.
Ogólnie rzecz biorąc film oceniam na 6. B. podobała mi się Penelope natomiast co do Bena Kingsleya to nie lubię go ogólnie ale była to chyba jedna z jego lepszych ról choc brakowało mi większej pasji.