"Elizabethtown" ma w sobie niezwykłą magię, coś czego nie mają w sobie inne filmy. Jest naprawdę urzekający... Bardzo mi przykro, że większość osób tego nie zauważa, pozując na znawców i czepiając się "aktorstwa"... Skoro jesteście takimi specami, to czemu was nie zatrudniono przy kręceniu, by oceniać pracę aktorów...? Czepiacie się Blooma, Dust i innych, a nie widzicie tego drugiego dna, jakie ma ten film. Chcecie się pośmiać? Włączcie "M jak miłość" - tam dopiero poziom aktorstwa jest grubo poniżej zera...