Większość historii przypadków śmiertelnych w bardzo wysokich górach pokazuje, że te głąby potrafiły się pokłócić dosłownie o byle co i ryzykować bezpieczeństwem swoim i innych.
Poza tym brak szacunku do własnego ciała, Jeżeli ktoś czuje, że słabnie i ma 1sze objawy choroby wysokościowej to taki człowiek nawet jak ma tylko 100-200m do wierzchołka powinien natychmiast wracać. bo wielu z nich ma rodziny (egoizm max level) ..te 100-200m pokona ledwo i nagle może przyjść załamanie i już nie zejdzie.
Ja wiem, że wchodzić wiele tygodni i paść tuż przed szczytem to dla nich problem emocjonalny, ale to są dorośli ludzie i jeśli nadal nie potrafią odmówić sobie, aby nie ryzykować, że więcej nie zobaczą go dzieci, to taki człowiek niczym nie różni się od alkoholika, który też nie potrafi sobie odmówić i ma w dupie rodzinę.Nasi himalaiści też ostatnio mieli kija w dupie, bo miejscowi ostatnio pokazali, że na wysoką górę można wejść bez miesięcznych przygotowań z palcem w dupce ;)
Po prostu Ci ludzie mają bardzo poważne problemy z ego.. wręcz jak widać są "śmiertelnie chorzy"
Gdyby oni chociaż mieli klasę i potem się wzajemnie nie oskarżali to byłoby mi ich szkoda, ale nie jest. Większość z nich to egoiści i głąby. Gdyby tylko nie mieli takich cech, wypadków byłoby 2x mniej.
Oczywiście nie piszę o każdym przypadku, ale trudno tu nie uogólniać