wlaśnie obejrzałam "Evitę" po raz kolejny, ale po kilkuletniej przerwie i nadal, podobnie jak gdy oglądałam ją w kinie, jestem przekonana, że to prawie idealna obsada. Jak dla mnie - życiowa rola Madonny, która idealnie pasuje do kiczowatości samej Evy Perón, która przecież aktorką była marną, ale miała to coś, co porywało tłumy. Doskonale też wypadł - i nieźle zaśpiewał - Antonio Banderas, za którym skądinąd nie przepadam. Najsłabszy jest dla mnie Jonathan Pryce, który najzwyczajniej nie pasuje mi do musicalu, choć wokalnie mogłoby być gorzej (inna rzecz, że nie ma wiele do śpiewania, może na szczęście), a obsadzony został chyba za wygląd. No a Madonnę ucharakteryzowali idealnie, tak że trudno rozróżnić, które zdjęcia są jej, a które prawdziwej Evity. Bardzo poza tym podobają mi się układy choreograficzne piosenek, zwłaszcza "Goodnight and Thank You", "The Lady's Got Potential", "Peron's Latest Flame", "Rainbow High". Muzycznie też bez zarzutu - znacznie dynamiczniejsze wykonanie niż w znanych mi nagraniach teatralnych.