Rewelacja. Świetna muzyka, jeszcze lepsze ujęcia, bez wątpienia film trafia od razu do listy top 10, XXI wieku (jak do tej pory). Można się doczepić o przewidywalną fabułę, o wymuszony romans Pitta, o to, że bohaterowie po kraksach za szybko „wracają do żywych”, o brak realizmu itd. Ludzie się plują, że w filmie F1 przedstawiono ściganie niezgodnie z rzeczywistością. Czy wy raczycie kpić czy o drogę pytacie? W „Matrixie” macie pretensje o bullet-time, a w „Interstellar” – o podróże w czasie i przestrzeni., a w „Ojcu Chrzestnym”, że tak naprawdę mafia inaczej działa?! Przestańcie narzekać i wymyślać teorie. To nie ma być film o zawodowym ściganiu w formie dokumentu, tylko miła zabawa. To tak samo jak „Here Comes the Boom” z Basem Ruttenem jest w dużej mierze satyrą i parodią walk MMA, a nie pokazaniem jak to wygląda od technicznej strony (notabene znam temat z pierwszej ręki, ale nie oglądam filmu o lekkim wydźwięku, by się do.pierdalać o szczegóły i nie tworzę nieistotnego bełkotu, jak niektórzy). Wracając do „F1” nie jest za długi, czas zlatuje szybko. Czarny bohater potrafi być denerwujący, ale tak miało być. Nie interesuję się F1, w ogóle żadnymi wyścigami, szczerze mówiąc, nie ma dla mnie nic nudniejszego, ale film jest zrealizowany perfekcyjnie (można powiedzieć „Top Gun: Maverick”, ale na kołach). Chcecie szukać dziury w całym i punktować, to zawsze się da. W „Top Gun” w obu częściach można znaleźć dziesiątki błędów i przeinaczeń (są recenzje na YT, gdzie piloci komentują scena po scenie oba filmy). Ale to nie zmienia faktu, że ogląda się je świetnie. I tak samo jest z „F1”. Idźcie do kina, nie pożałujecie. Jak komuś się podobał „Maverick” to znajdzie podobieństwa i wtórność, ale się nie zawiedzie.

„Prawie nic wspolnego z rzeczywistoscia. Film nagrany po to zeby kupic Amerykanow by ogladali F1”

Tak i co jeszcze? Mnie ten film nie zachęcił by cokolwiek oglądać. A „Maverick” powstał, by zachęcić do startowania do wojska, jako pilot? Dobrze ktoś ma porobione w głowie, że wypisuje takie rzeczy.