F1: Film

F1: The Movie
2025
7,6 40 tys. ocen
7,6 10 1 40163
6,9 45 krytyków
F1: Film
powrót do forum filmu F1: Film

F1 (2025) Joseph Kosinski po oszałamiającym sukcesie sequelu Top Gun, przyznać należy bardzo udanym, odświeżającym oblicze kina komercyjnego, które sztampowo kręci wciąż nowe wariacje tych samych klisz, zabrał się o opowieść o drugim co do szybkości stworzonym przez człowieka środku lokomocji – czyli aucie. A jeżeli ma być ekstremalnie, jak było to przy wojskowych samolotach, to może być tylko opowieść o wyścigach, które są marzeniem każdego rajdowca – Formule 1, gdzie koszt bolidu to minimum 10 milionów USD.
Tak jak w filmie Top Gun Maverick, znowu mamy opowieść o steranym zżyciem weteranie, tyle, że tu o dawnej legendzie szybkiej jazdy ( Brad Pitt ), który na prośbę starego kumpla (Javier Bardem), ma być dżwignią lub gwoździem do trumny teamu, który ciągnie się w ogonach F1 i któremu grozi eksterminacja finansowa.
Fabuła skupia się na starciu młodości z doświadczeniem, od ostrych zwarć ku przejściu do szacunku pretendenta do dużej kariery kierowcy F1, granego przez Damsona Idrisa, który swego z początku adwersarza zaczyna traktować jako mistrza przekazującego wiedzę.
Scenariusz szczególnie nie błyszczy, co tu dużo pisać, clou obrazu mają być bowiem emocjonujące wyścigi.
Co do nich, filmowanie, głównie z pozycji bolidy robi duże wrażenie i zdecydowanie sala kinowa jest po to by podziwiać świetne, dynamiczne zdjęcia.
Drażni mnie jako aktor wiodący Brad Pitt – szczerze gra wciąż na dwóch minach i po tym obrazie uważam, że niestety jego zblazowana poza już nudzi – co obraz jest taki sam.
Guma do żucia dla oczu jest tu wyśmienita i raczej widz się nie zawiedzie by się dobrze bawić ale jedna rzecz jest szczególnie wartościowa.
Muzyka.
Na Hansa Zimmera zwróciłem uwagę dzięki Rain Manowi.
W Hollywood muzykę elektroniczną do obrazów tam produkowanych najdobitniej wplótł Tangerine Dream no i oczywiście Vangelis. Zimmer w Rain Main dodał dwie suity, które eksplodowały we mnie ciekawością – kto to, kurde jest? Muzyka, skomponowana w 1989 roku która wychodziła poza sztampę hollywoodzkich orkiestracji tamtych czasów. Po latach wiem, ze razem z Trevorem Hornem stworzyli The Buggles i aranżacyjny hit wszechczasów czyli Video Killed The Radio Stars.
Zimmer ma na koncie dwa Oskary – muzykę, która zapada w pamięć (m.in. Batman Nolana, Piraci z Karaibów, Incepcja, Interstellar) ale myślę, że już każdy ukląkł przy jego kolaboracji Lisą Gerrard przy Gladiatorze.
Zimmer krzyżuje w F1 orkiestrację z elektroniką – łącząc patetyczny liryzm smyczków z pompatyczną energią gitary elektrycznej, bębnów i syntezatorów.
To co zrobił w temacie głównym, to bombastyczne dostojeństwo połączone z nerwowym, melodyjnym rytmem to maestria.
Ten film można obejrzeć z popcornem raz – ale tą muzykę nie raz, nie dwa będę kontemplował.
Zimmer udowadnia jak to ważny element w filmie – jak muzyka buduje klimat, jak buduje poziom naszej percepcji.
W połączeniu z obrazami – arcydzieło.
Choćby dla muzyki – polecam.

ocenił(a) film na 7
spawngamer

Nie wierzę, że musiałem tyle wertować stron, żeby znaleźć coś o Hansie, który jest tutaj FANTASTYCZNY - świeże spojrzenie, nie odgrzewane kotlet, jak to kiedyś mu zarzucano. W pewnym momencie zapomniałem, że Hans robił muzykę, ale jak pojawił się motyw zegara to sobie przypomniałem - Interstellar, Sherlock Holmes, Dunkierka - jak podpis na koszulce.