Jeśli ktoś lubi F1, to film dla niego, bo czuć tu szybkość i dynamiczne realizacje zmiksowane z prawdziwym ściganiem. Brat Pit coraz młodszy, zdjęcia rewelacyjne, nienajgorsza muzyka, w kinie zwala z nóg natłokiem wrażeń, tylko gdyby nie ten irytujący aktorzyna Damson Idris, najsłabsze ogniwo filmu z jedną miną "srającego psa".
Jak ktoś lubi F1 to będzie cierpiał z uwagi na natłok błędów technicznych w tym filmie. Jedynie dobre zdjęcia ciągną tę nieszczęsną karawanę, ale reszta ryje po bruku w nieładzie.
Generalnie filmidła o sporcie nie mają wiele wspólnego z daną dyscypliną, jeśli nie są dokumentem. Sport "zawodowy" nie jest po prostu romantyczny, ani tym bardziej zabawny, a wyrachowany, pełen oszustwa i cynizmu. Może dlatego, że stoją za nim jeszcze większe pieniądze niż w kinie? Ja lubię F1, ale filmy też :)