Najlepszy film roku póki com pod względem technicznym perełka, ale przede wszystkim emocji. Może do biletów powinni dodawać durexy i chusteczki, bo poziom podniecenia, które trwa przez dobre 2 godziny jest extremalnie niebezpieczny. Fakt, że to nie kwestia fabuły i mistrzostwa aktorskiego (choć Javier i Brad totalnie sztos), ale właśnie oddania ducha jazdy, prędkości, emocji, napięcia. Ostatni taki zachwyt Le Mans 66, które stety niestety fabularnie bije na głowę i pewnie dlatego bedziemy wracac do niego częściej, niemniej F1 to jest uczta!