niby tam fajnie, tylko z żartów dochodzi jeden na dziesięć albo i dwanaście. naprawdę, bardzo się starałem, ale nie. scena bójki na cmentarzu - zapercepowana w kontexcie skomplikowanych bójek w Skomplikowanych michaela angela covino - ostatecznie przeważyła szalę na niekorzyść.
w ogóle mam takie pytanie ogólne:
jak daleko na silniczkach nostalgii może zajechać film, za którym nikt nie tęsnił?
sam fakt, że trzeba przypominać widzowi konkretne gesty, zdarzenia czy wręcz postaci - poprzez prymitywne nakładanie tych z kiedyś na te z teraz - świadczy o tym, że chyba niedaleko.
na jedno puttnięcie przed stawikiem, blisko pierwszej przeszkody wodnej.
tak do drugiego dołka mniej więcej, a tych jest osiemnaście.
co dalej, Ernest w NBA? Eko Jaja? Zakręcony Piątek?
spadajcie.