PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=32427}

Folwark zwierzęcy

Animal Farm
7,5 6 113
ocen
7,5 10 1 6113
7,2 5
ocen krytyków
Folwark zwierzęcy
powrót do forum filmu Folwark zwierzęcy

Parę miesięcy temu widziałem ten film poraz kolejny...w Chińskiej telewizji! Co prawda na lokalnym kanale, ale że wogóle to puścili to niezłe jaja :-). Jestem ciekaw czy ktoś z tej stacji chciał zrobić dość niebezpiecznego psikusa władzy (która wciąż przecież udaje komunistyczną), czy może sam nie rozumiał tego filmu i myślał, że to bajka dla dzieci.

Ot ciekawostka taka.

użytkownik usunięty
ozzy_tom

ciekawe czy puszcza to w szwedzkiej telewizji...

ocenił(a) film na 10
ozzy_tom

Ale przeciez Chiny nie sa od dawna komunistyczne.. To dalej socjalizm ale nie mozna nazwac ich komunistami.. oni juz nie sa tak glupi by wmawiac innym ze wszyscy ludzie sa równi, w chinach istnieja juz strefy wolnego handlu, istnieje tam juz pewna wlasnosc prywatna...

ocenił(a) film na 10
Al_Bundy

Wiem, dlatego napisalem, ze "udaja komunistow". Co do socjalizmu to u nich takie proporcje socjalizmu do kapitalizmu jak i w wiekszosci krajow na swiecie. Zyje tu od 5 lat i za duzo socjalizmu to ja tu nie widzialem. Nie zmienia to faktu ze w oficjalnej propagandzie i w szkole wciaz ucza marksizmu i na banknotach widnieje Mao. Tak wiec puszczanie Folwarku Zewierzecego wciaz wydaje sie tutaj troche kontrowersyjne....

ocenił(a) film na 10
ozzy_tom

Chiny z roku na rok ida ku kapitalizmowi.. Dlatego z roku na rok sa coraz bogatszym i normalniejszym krajem... Cale Chiny powinny brać przyklad z Hongkongu

W Chinach chwali sie to że maja obozy pracy... Nie chwali sie tylko to że wiele osób trafia tam nieptorzebnie/.

ocenił(a) film na 9
ozzy_tom

https://www.wykop.pl/cdn/c3201142/comment_Zt9b3Qptufh7EKtgemLnHByWYel5nuWK.jpg

"Każda linijka poważnego tekstu, jaki napisałem od 1936 r. była bezpośrednio lub pośrednio krytyką totalitaryzmu i opowiedzeniem się za demokratycznym socjalizmem"
George Orwell, "Dlaczego piszę?", 1946r.

"[…] Przez „nacjonalizm” rozumiem przede wszystkim przyjęcie przekonania, że ludzi można klasyfikować jak owady i że całym grupom milionów albo dziesiątków milionów można z poczuciem pewności siebie przyczepiać etykietki „dobry” albo „zły”. Poza tym, co ważniejsze, mam na myśli zwyczaj identyfikowania się z określonym narodem lub jakąś inną grupą umieszczoną poza dobrem i złem oraz uważania za swój obowiązek popierania jej interesów.

Nacjonalizmu nie należy mylić z patriotyzmem. Zazwyczaj obu słów używa się tak nieprecyzyjnie, że każda ich definicja może budzić kontrowersje, ale trzeba koniecznie przeprowadzić ich rozróżnienie, ponieważ dotyczą dwóch odmiennych, a może nawet przeciwstawnych, idei. Przez patriotyzm rozumiem przywiązanie do określonego miejsca i sposobu życia, o którym sądzimy, że jest najlepszy na świecie, ale nie mamy zamiaru narzucać go innym. Patriotyzm jest z natury defensywny, zarówno militarnie jak i kulturowo. Nacjonalizmu natomiast nie da się oddzielić od żądzy władzy. Celem każdego nacjonalisty jest zapewnienie większej władzy i większego prestiżu nie sobie, lecz narodowi bądź innej zbiorowości, w której postanowił zatopić swoją indywidualność.

Jak długo stosuje się to jedynie do niesławnych, ewidentnych nacjonalistów w Niemczech, Japonii i innych krajach, wszystko jest oczywiste. O zjawisku, takim jak nazizm, które obserwujemy z zewnątrz, niemal wszyscy powiedzielibyśmy to samo. Terminu „nacjonalizm” używam wyłącznie z braku lepszego. Nacjonalizm w szerszym, używanym przeze mnie sensie, obejmuje takie ruchy i trendy, jak komunizm, polityczny katolicyzm, syjonizm, antysemityzm, trockizm i pacyfizm. Niekoniecznie oznacza lojalność wobec jakiegoś rządu czy kraju, a tym bardziej własnego kraju, i nie jest nawet konieczne, żeby zbiorowość, do której się odnosi, faktycznie istniała. Tak na przykład żydostwo, islam, chrześcijaństwo, proletariat czy biała rasa – wszystkie te zbiorowości są przedmiotem żarliwych nacjonalistycznych uczuć, jednak ich realne istnienie może być kwestionowane i żadna z nich nie ma powszechnie akceptowanej definicji.

Warto jeszcze raz podkreślić, że uczucia nacjonalistyczne mogą być czysto negatywne. Tak jak na przykład u trockistów, którzy stali się po prostu wrogami ZSRR, bez jednoczesnego poczucia lojalności wobec jakiejś innej zbiorowości. Zrozumienie implikacji takiego stanu rzeczy pozwoli lepiej pojąć naturę nacjonalizmu w sensie używanym tutaj. Nacjonalista myśli wyłącznie – albo głównie – w kategoriach konkurowania o prestiż. Nacjonalista może by pozytywny lub negatywny – to znaczy wykorzystywać swoją energię mentalną albo do wychwalania, albo do uwłaczania – ale jego myśli zawsze zwracają się ku zwycięstwom i porażkom, triumfom i upokorzeniom. Dla niego historia – zwłaszcza współczesna – to nieustanny wzrost i upadek potęg, a każde wydarzenie zdaje się mu dowodzić, że status jego strony rośnie, a znienawidzonego rywala – słabnie. Nie należy też mylić nacjonalizmu ze zwykłym kultem sukcesu. Nacjonalista nie kieruje się zasadą zmawiania się z najsilniejszymi. Wręcz przeciwnie – najpierw opowiada się po którejś stronie, a następnie wmawia sobie, że jest to strona najsilniejsza, i może trwać w swoim przekonaniu nawet w obliczu faktów przygniatająco temu przeczących. Nacjonalizm to głód władzy połączony z samooszustwem. Każdy nacjonalista jest zdolny do najohydniejszej nieuczciwości, ale ponieważ ma świadomość służeniu czemuś, co go przewyższa, jest absolutnie pewien swoich racji.

Całkowite zrównywanie wszystkich form nacjonalizmu byłoby grubym uproszczeniem, jednak wszystkie podlegają pewnym wspólnym regułom. Poniżej wymieniam główne cechy myślenia nacjonalistycznego:
Obsesyjność. Nacjonalista, na ile to możliwe, mówi, myśli i pisze wyłącznie o wyższości własnej wspólnoty. Ukrycie swojej ideologicznej przynależności jest dla niego czymś trudnym, jeśli nie niemożliwym. Najdrobniejsza krytyka jego grupy, lub najmniejsza choćby pochwała konkurencyjnej organizacji, wytwarzają w nim napięcie, które może rozładować jedynie wygłaszając ciętą ripostę. Jeśli obiektem uczuć nacjonalistycznych jest jakiś kraj, na przykład Irlandia albo Indie, nacjonalista będzie dowodził jego wyższości nie tylko w zakresie potęgi wojskowej czy politycznej, ale także w dziedzinie sztuki, literatury, sportu, struktur językowych, urody jego mieszkańców, a nawet klimatu, krajobrazu czy kuchni. Będzie bardzo wrażliwy na punkcie takich rzeczy, jak ekspozycja flagi państwowej, rozmiary nagłówków prasowych i porządek, w jakim wymienia się poszczególne kraje. Wszyscy nacjonaliści za swój obowiązek uważają upowszechnianie własnego języka, na zgubę języków konkurencyjnych.

Niestabilność. Intensywność uczuć nacjonalistów nie przeszkadza im w przeniesieniu ich na inny obiekt. […] Bardzo często okazuje się, że wielcy narodowi przywódcy, czy też założyciele ruchów nacjonalistycznych, nie należą nawet do gloryfikowanego kraju. Czasem są cudzoziemcami, częściej jednak pochodzą z obszarów peryferyjnych, gdzie kwestia narodowości jest niejasna. […] Powszechnym zjawiskiem była gwałtowna zmiana – na przestrzeni tygodni, a nawet dni – fanatycznego komunisty w równie fanatycznego trockistę. Niezmienny u nacjonalisty pozostaje stan jego umysłu – obiekt uczuć może się zmieniać, może nawet należeć li tylko do sfery wyobraźni. […] Jednak u intelektualisty przeniesienie lojalności pełni ważną funkcję. Pozwala mu stać się jeszcze bardziej nacjonalistycznym – głupszym, bardziej wulgarnym, nieuczciwym i złośliwym – niż gdyby pozostał lojalny wobec swojego kraju, bądź jakiejkolwiek innej zbiorowości, o której naprawdę coś wie. […]

[Kiedy już znajdzie nowy obiekt,] może bez ograniczeń dać upust emocjom, od których we własnym mniemaniu się wyzwolił. Bóg, król, imperium, flaga brytyjska – wszystkie obalone idole mogą pojawić się teraz pod nowymi nazwami, a ponieważ nie dostrzega w nich tego, czym rzeczywiście są, może je czcić z czystym sumieniem. Przeniesienie lojalności z jednego obiektu na drugi jest czymś w rodzaju ofiary ze zwierzęcia – jest sposobem na osiągnięcie zbawienia bez zmiany własnego postępowania.

Nieliczenie się z rzeczywistością. Wszyscy nacjonaliści mają zdolność niedostrzegania podobieństw pomiędzy zbliżonymi zestawami faktów. Brytyjski torys będzie bronił prawa do samostanowienia w Europie i sprzeciwiał się samostanowieniu w Indiach, zupełnie nieświadom braku konsekwencji. Działania są postrzegane jako dobre albo złe nie ze względu na swoją naturę, ale na to, kto je podejmuje. Nie istnieje taka potworność – tortury, wykorzystywanie zakładników, przymusowa praca, masowe deportacje, więzienie bez procesu, fałszerstwa, zabójstwa, zamachy, bombardowanie ludności cywilnej – która nie zmienia moralnego zabarwienia, kiedy jest popełniona przez „naszą stronę”.

Nacjonalista nie tylko nie potępia okrucieństw popełnianych przez własną stronę, ale posiada też szczególną zdolność nieprzyjmowania ich do wiadomości. […] Myśl nacjonalistyczna dopuszcza istnienie faktów, które są zarazem prawdziwe i nieprawdziwe, znane i nieznane. Znany fakt może być tak niewygodny, że odsuwa się go na bok i nie bierze pod uwagę w rozumowaniu. Z drugiej strony, może się stać elementem każdej kalkulacji, a mimo to nigdy nie zostać uznanym za fakt.

Nacjonaliście nie daje spokoju myśl, że można zmienić przeszłość. Żyje częściowo w świecie fantazji, gdzie wszystko dzieje się tak, jak powinno (gdzie, na przykład, hiszpańska armada odniosła zwycięstwo, a rosyjska rewolucja została stłumiona w 1918 roku) i wykorzystuje każdą okazję, by przenieść fragmenty tego świata do podręczników historii. W naszych czasach większość pisarstwa propagandowego opiera się na zwykłym fałszerstwie. Ukrywa się fakty, fałszuje daty, wyjmuje cytaty z kontekstu i zmienia ich sens. Wydarzenia, o których sądzi się, że nie powinny mieć miejsca nie są przedmiotem zainteresowania, albo się im zaprzecza. […] Pierwszym celem propagandy jest oczywiście wywarcie wpływu na opinię współczesnych, ale ci, którzy przepisują historię, naprawdę wierzą, że wzbogacają przeszłość o nowe fakty.

Niedostrzeganiu prawdy obiektywnej sprzyja coraz większa wzajemna izolacja poszczególnych części świata, która sprawia, że odkrycie tego, co naprawdę ma miejsce gdzieś indziej, jest coraz trudniejsze. Często pojawiają się zasadnicze wątpliwości dotyczące nawet najbardziej znaczących wydarzeń. Nie sposób na przykład ustalić liczbę ofiar obecnej wojny z dokładnością do kilku, ani nawet kilkudziesięciu milionów. Nieustanne relacjonowanie nieszczęścia – bitwy, masakry, klęski głodu, rewolucje – wywołują u przeciętnej osoby poczucie nierzeczywistości. Nie mamy możliwości weryfikacji faktów, ani nawet pewności, czy rzeczywiście zaszły, zaś poszczególne źródła podają zupełnie inne ich interpretacje. [. . .] Co więcej, mimo że nacjonalista nieustannie rozmyśla o władzy, zwycięstwie, porażce i zemście, nierzadko wcale nie interesuje się tym, co się dzieje w realnym świecie. Chce mieć poczucie, że jego wspólnota zdobywa przewagę nad inną wspólnotą – a to łatwiej osiągnąć odbierając punkty przeciwnikowi niż sprawdzając, czy fakty przemawiają na naszą korzyść. Wszystkie nacjonalistyczne spory toczą się na poziomie debat społecznych i nigdy nie prowadzą do rozstrzygnięcia, bowiem każdy z uczestników jest przekonany, że to on właśnie odniósł zwycięstwo. Niektórzy nacjonaliści znajdują się na pograniczu schizofrenii – żyją szczęśliwie marząc o potędze i zwycięstwach, ale ich marzenia nie znajdują żadnego potwierdzenia w rzeczywistości.

Co do pozytywnych i negatywnych uczuć nacjonalistycznych – wielbienia i nienawiści –żywi je większość z nas, czy nam się to podoba, czy nie. Nie wiem, czy można się ich pozbyć, ale jestem przekonany, że można z nimi walczyć i że jest to zasadniczo kwestia wysiłku moralnego. Przede wszystkim trzeba odkryć, czym się naprawdę jest, i rozpoznać swoje prawdziwe uczucia, a następnie uwzględnić własne nieuniknione uprzedzenia. Jeśli nienawidzicie i boicie się Rosji, zazdrościcie Ameryce jej bogactwa i potęgi, jeśli pogardzacie Żydami, macie kompleks niższości wobec brytyjskiej klasy panującej, nie pozbędziecie się tych uczuć tylko przez to, że tak sobie po prostu pomyślicie. Możecie jednak przynajmniej rozpoznać ich istnienie i i nie pozwolić, żeby zatruwały wam proces myślenia. Impulsy emocjonalne – które są nieuniknione i prawdopodobnie wręcz konieczne w działaniach politycznych – powinny współistnieć z akceptacją rzeczywistości. To jednak – powtarzam – wymaga wysiłku moralnego, a współczesna literatura angielska, na ile w ogóle zajmuje się najważniejszymi problemami naszych czasów, pokazuje, jak niewielu z nas jest gotowych go podjąć."

George Orwell "Uwagi o nacjonalizmie" fragmenty.
Źródło https://pracownia4.wordpress.com/2015/01/27/uwagi-o-nacjonalizmie/

ocenił(a) film na 10
MichCorleone

Hmm, nie wiem co to ma do mojego pierwszego wpisu ale dzieki za ciekawy tekst. Ja twz najconalizmu nie znosze.

P.S. Do dzis nie wiem jak taki lebski koles jak Orwell mogl do smierci wierzyc w socjalizm. Juz to Lord Acton dawno temu udowodnil (i historia przyznala mu racje), ze socjalizm prowadzi niechybnie do nacjonalizmu (wszystko jedno czy jest on autorytarny jak w Korei Polnocnej i USSR, czy bardziej demokratyczny jak obecnie w Europie Zachodniej (wzrost popularnosci Szwedzkich (nomen omen!) Demokratow, FN we Francji, itp.).

ocenił(a) film na 6
ozzy_tom

Weź jeszcze Izrael pod uwagę, bo bardziej nacjonalistycznego państwa nie uświadczysz.

ocenił(a) film na 10
Krzypur

Wiadomo.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones