zastanawiam się skąd biorą te zachwyty nad tym filmem..
niestety to jedno z najgorszych dokonań w karierze Pacino.
bo zobaczyłem szarżującego, w najgorszym tego słowa znaczeniu, gwiazdora, który to narcystycznie pokazuje całą gamę swoich zgranych do już bólu możliwości aktorskich. widziałem więc co parę minut mafioza, szatana, cynika etc. a nie zwykłego prostego kucharza, który to zakochał się w tu dla odmiany, rewelacyjnej Pfeiffer.
ta mania genialności, bezkrytycyzm też udzieliła się reżyserowi,(będącemu świeżo po sukcesie Pretty Woman) który stworzył bardzo niejednorodny, niespójny wewnętrznie czytaj bardzo słaby obraz, nie potrafiąc konsekwentnie zapanować nad całością.
szkoda