Wiążę wielkie nadzieje z tym filmem, Gra Endera jest książką mojego dzieciństwa zaraz obok
"Ptaśka" i chyba się załamię psychicznie jak zobaczę coś słabego ;P Specjalnie na tą
okazję wróciłam do książki ;)))
Gra endera i Mówca umarłych to dwie pierwsze części sagi o Enderze, dzięki którym zacząłem przygodę z s-f (Mówca jest chyba jeszcze lepszy niż Gra, choć to nieco inne odmiany scince fiction). Ale...nie nastawiam się na nic dobrego w związku z tym filmem, bo Gavin Hood już spier...spartaczył jeden kultowy komiks o Wolverinie (który byłby totalna klapą, gdyby nie rewelacyjny Hugh Jakman). Także przykro mi to mówić, ale raczej nie nastawiaj się na arcydzieło...
Jakby nie patrzeć to cenna uwaga, ale mimo to ciągle mam jakąś tam nadzieję ;) Dobrze to wygląda co do współpracy OSC z ekipą filmową, to jest obiecujące. Hugh Jackman jeśli chodzi o Wolverine'a to jest cudotwórcą. To już raczej taki standard, że ekranizacje są słabe w porównaniu do książek. Pozdrawiam Enderofana :)
Dzięki - również Cię pozdrawiam:)
Niestety kolejne części sagi nie okazały się tak genialne jak dwie pierwsze, ale trudno się dziwić. Ja na miejscu Orsona Scotta Carda dałbym sobie spokój z "dokrętkami" (najbardziej chyba rozwaliła mnie część napisana z perspektywy Groszka; wyszło na to, że Ender to pikuś;P). Wracając zaś do obrazu Gavina Hooda...obejrzę jako fan książkowego pierwowzoru (zresztą ten film miał być zrealizowany już dawno temu, ale projekt w końcu zarzucono..), ale naprawdę nie nastawiam się na nic lub też mówiąc szczerze, jestem umiarkowanym pesymistą;)
Dla mnie najsłabszy okazał się "Ender na wygnaniu" - reszta książek była świetna. Ja się jakoś nie nastawiam do tego filmu, podchodzę na chłodno, żeby się nie rozczarować jak wyjdzie gniot,. Mimo wszystko mam nadzieję, ze z kina wyjdę z uśmiechem po udanym seansie :)
No lepiej na chłodno, choć pomimo latek na karku trochę trudno w ten sposób podchodzić do ekranizacji kultowej książki, książki, którą przeczytało się w jeden dzień i część nocy;)
Ekranizacje kultowych książek to zawsze problem. Ja często, gdy oglądana ekranizacja odbiega od moich wyobrażeń traktuję ją jako indywidualną, niezależną prezentację czyjejś wizji. Tak było z Diuną Lyncha, która nijak nie pasowała do świata, który widziałem czytając. No, może czerwie się ostały jedynie.
Przeładowany efektami produkt filmopodobny (jak niestety przeczuwam) nie będzie w żaden sposób naruszał "mojego" świata Endera. A kontynuacja w "Mówcy Umarłych", co nam grozi po prawdopodobnym sukcesie Gry może odbiegać już znacząco od pierwowzoru. Szczególnie po obecnych komentarzach Orsona Scotta Carda.