Po wszystkich pozytywnych opiniach na temat tego filmu nastawiałam się na film magiczny, ze światem jak ze snu. Jednak chyba miałam za duże oczekiwania, bo bardzo się zawiodłam. Kadry są świetne (nie licząc nadmiaru koloru różowego i pomarańczowego, co nie tylko na ekranie, ale i w ogóle wywołuje u mnie mdłości), ale to jedyne, co mogłoby ratować ten film. Jednak w mojej ocenie nie ratuje. Ten film jest tak bardzo przerysowany, że w mojej ocenie niemal nieoglądalny - z trudem dobrnęłam do końca. Fabuła jest infantylna, gra aktorska denerwuje (nawet Ralph Fiennes tu nie pomaga), dłużyzny ciągną się niewyobrażalnie, jeszcze podkreślane przez nieudolne próby osiągnięcia dynamizmu. Nie wiem też, jako jaki gatunek filmowy ten film miałby spełniać swoją rolę. Z perspektywy dramatu jest słaby, z perspektywy komedii - też. Co do oceny, długo się wahałam. Z perspektywy samych gwiazdek dałabym 2/10 ze względu na scenę zjazdu na sankach, która na moment wyrwała mnie z letargu, w jaki zaczęłam popadać oglądając ten film. Jednak biorąc pod uwagę filmwebowe opisy, słowo "nieporozumienie" najlepiej oddaje moje wrażenia na temat tego filmu. Podsumowując, jedno z największych moich filmowych rozczarowań w historii.