Fabuła "Grand Budapest Hotel" jest sama w sobie banalna i nijakaa. Ale kreacja
świata i postaci - surrealistyczna, slapstickowa, popieprzona w najlepszym sensie
tego słowa - sprawia , że nie można się tym przejmować. Przeciwnie, bardziej
skomplikowana historia nie nadawałaby się do pokazania w ten sposób. A tak?
Wszystko gra tu ze sobą idealnie. Ten film jest znakomicie wymyślony, świetnie
wyreżyserowany i bardzo dobrze zagrany (i ile w nim znanych twarzy!). Muzyka,
scenografia i zdjęcia też są świetne. Oniryczno-bajkowe. Daję bardzo mocne 8 i
liczę, ze na "Grand Budapest Hotel" posypie się sporo nominacji do
najważniejszych nagród filmowych. Aczkolwiek świetnie rozumiem tych, którym
ten - na pewno specyficzny- film nie przypadł zupełnie do gustu. Jeśli nie
wciągnie Cię klimat świata przedstawionego, nie załapiesz konwencji (w czym nie
ma nic złego i to zaden zarzut do inteligencji czy gustu tych co nie załapali) to ten
film tylko znudzi i zirytuje. Ale widzę po ocenach, ze tym razem Wesowi
Andersonowi udało się swoim specyficznym stylem zirytować mniej a zachwycić
więcej widzów niż zazwyczaj. W tym mnie. Ogólnie za tym panem nie przepadam
ale tym razem naprawdę mu się udało!

Wznoszę toast za wolność Żóbrówki ponieważ, jak mówi Monsieur Gustave:
"zdarzają się jeszcze przebłyski cywilizacji w tej jatce barbarzyńców zwanej ongiś
ludzkością." Ten film jest jednym z takich przebłysków.