Dlaczego Obi-Wan ciągle mówi, że to Yoda był jego mistrzem i to on go uczył, skoro kolejność jest taka: Yoda--->Dooku---->Qui-Gon--->Obi-Wan.
Jakim cudem Luke przez parę dni u Yody stał się potężnym Jedi? Po V części do niego nie chodził, a jest lepszy od Vadera, z którym po treningu u Yody przegrał.
Pomimo tego, film genialny:)
PS. Może to głupie, ale wydaje mi się, że jednego z żołnierzy Rebelii w bazie Echo gra Tom Hanks, chodzi o ten moment, kiedy ten właśnie żołnierz przychodzi do dowódcy i mówi, że "still no contact with Skywalker and Solo"
1. W pewnym sensie Yoda był mistrzem wszystkich. Każdy mógł się do niego zwrócić po rade (jak Anakin w RotS). Poza tym Yoda prowadził klasy uczące młodzików Jedi (masz to pokazane w Ataku klonów).
Pewnie dlatego ze moc byla w nim silna... :) mozesz podac mniej wiecej minute gdy pojawia sie Hanks? Jestem ciekaw i az sam musze zobaczyc :)
To na początku w bazie Echo, gdy Solo wyruszył szukać Luka i nie wracam wtedy ten żołnierz(może to Hanks, ale nie jestem pewien) przychodzi do dowódcy i mówi, że nie ma kontaktu ze Skywalkerem i Solo.
Aż założyłem konto aby odpowiedzieć - już wyjaśniam :) W końcówce trzeciej części Qui Gon Jin "wrócił" ze świata umarłych, a Yoda został jego uczniem, oczywiście w formie nieco symbolicznej, bo fizycznie nie mógł go nic nauczyć. Na tej samej zasadzie Obi Wan zaczął traktować Yodę jako swojego mistrza, kiedy ten udzielał mu nauk. Nie zapominajmy też, że tylko oni dwaj spośród wszystkich Jedi przeżyli, a więc jeden z nich musiałbyć tym "decydującym", a że Yoda był ciut bardziej ogarnięty - on został mistrzem, a Obi uczniem :)
O, to musiało mi to umknąć, chyba czas po raz setny obejrzeć starą trylogie... Mniejsza :D Możliwe, że chodzi tutaj o czasy zaraz po śmierci Qui Gon'a, kiedy to Yoda po prostu zaczął być takim jakby mentorem Obiego...
Jak to "pomimo tego"... ?
Przecież w epizodach IV, V, VI wszystko jest logiczne i genialne.
To później lucasek dokręcając pierwsze durne epizody, zamieszał i jak się ogląda po kolei to ma się wrażenie, że różne rzeczy nie pasują.
A fani epizodów I, II, III dorabiają wszelakie teorie i świecą oczami za walniętego georga.
Jakiś czas temu kilkoro młodych ludzi wprowadziłem po raz pierwszy w świat StarWars i przymusiłem ich
by obejrzeli tylko epizody IV,V,VI. Ci, którzy tak zrobili byli zachwyceni. Jeden się złamał , obejrzał po kolei i nie chwycił magii ostatnich części. A jeden obejrzał I, połowę II i zrezygnował. Teraz ma uraz i nie chce już oglądać "starych". Skrzywdzony człowiek.
Stara trylogia jest wielka i ma klimat. A pomyśl, co by by było, gdyby ją zrobiono w takich warunkach jak nowe części. Ja zdecydowanie wolę czasy przed zemstą sithów niż po. I nie mają nic do tego efekty. Po prostu czasy, gdy jest dużo Jedi, Wojny Klonów , które są ciekawsze i lepsze niż późniejsza wojna domowa ze starej trylogii, bardziej mi się podobają. Bardziej interesująca jest też historia Anakina niż Luka. Najlepszą sceną ze wszystkich 6 filmów jest pojedynek na Mustafarze, walka z Nowej Trylogii, nie starej. Jak śmiesznie przy tym wygląda pojedynek Vadera z Kenobim w Nowej Nadziei.
Nowa trylogia jest plastikowa i nieudana - nadto nie trzyma sie kupy. Efekty komputerowe są wirtualne, kiepskie. Poza tym Lucas, który jest wizjonerem, miewa świetne pomysły jest zarazem bardzo kiepskim reżyserem - w pierwszej trylogii część pierwsza pod względem warsztatowym jest zdecydowanie najsłbsza, a druga trylogia to pod tym względem amatorszczyzna. Sceny walk - to całe kung fu zabawne nie umywa się pod względem dramaturgii i wagi tragizmu do pojedynków Vadera z synem z Imperium i Powrotu jedi. Nie ma co porównywać - pierwsza trylogia to legenda, druga to dodatek niekonieczny
Prawda jest taka, że I epizod nie w sobie nic w Gwiezdnych Wojen (poza stałym "gwiezdnym" wstępem z literami i muzą). Jest jak zwykły film s-f, z pogranicza przygody i fantasy. Druga i trzecia moim zdaniem odstaje od I, której zwyczajnie nienawidzę. Ot wesoły filmek dla dzieci... A! W nowych częściach dobił mnie pojedynek skocznego Yody z kanclerzem, a przecież wkrótce potem kilkusetletni mistrz Yoda ledwo się rusza (odwiedziny Luka) i w końcu umiera. Dlatego właśnie nowe są do... sami wiecie.
Zaraz, zaraz, pojedynek yody z kanclerzem był wtedy gdy Anakin nie był Vader'em. A umiera 20 lat później, gdy syn Vader'a jest już dorosły.
A ja mam inne zdanie - dla mnie nowa trylogia jest lepsza od starej. Bo pokazuje świat Gwiezdnych Wojen, jak to wszystko wyglądało. No i te walki w nowej wyglądają bardzo efektownie. W starej trylogii jest za to większa dramaturgia.
Luke został "ostatnim Jedi", kiedy umarł Yoda. Zawsze uważał, że w każdym, nawet Vaderze jest cząstka dobra. I nie pokonał Vadera, tylko przywrócił go z powrotem na dobrą ścieżkę Mocy, na krótko przed śmiercią Vader'a Luke'a. Po prostu, kiedy Palpi bawił się Luke'iem, Vaderowi się to nie spodobało, odkrył w sobie dobro, i rzucił imperatorem. I tak to się stao.
Ja też uważam że film genialny!!!
to jest właśnie efekt "nowej sagi", wszystko zniszczyła a ludzie którzy nie byli wychowani na prawdziwych Gwiezdnych Wojnach nie czują już klimatu i nierozerwalnie łączą je z tym nowym chłamem
Akurat wprowadzenie Dooku i Qui Gona było dobrym pomysłem, chciałbym jednak, żeby wszystkie 6 części było ze sobą powiązane, w końcu to ten sam je robił.
ile masz lat? serio pytam, nie obraź się, bez podtekstu, po prostu chce wiedzieć w jakim wieku "wkroczyłeś" do świata Gwiezdnych Wojen
A to dawno było, jak byłem w 5 czy 6 klasie podstawówki, możę w I gimnazjum, ale na poważnie zacząłem się tym interesować od 3 gimnazjum, teraz jestem w 3 liceum.
no więc widzisz, tak na prawdę zaznajomiłeś się z Gwiezdnymi Wojnami jak już były te "nowe" części a stare były już poprawione cyfrowo, nie pamiętasz więc oryginalnych i ich klimatu. W tamtych czasach to było coś wielkiego ale Lucas wiele pozmieniał w 97 i 2004 roku, niestety wiele z tych zmian w oryginalnej trylogii nie było na lepsze. Tworząc Gwiezdne Wojny nie wiedział czy pomysł wypali, nie miał kasy na zrealizowanie wszystkich swoich pomysłów, później już tak i stąd pewne nieścisłości. Do tego zmieniły się czasy, wymagania widzów oraz technologia i wychodzą niespójności (ciągnięcie niektórych wątków tylko popsuło odbiór całości). Fajnie że dokończył opowieść o Anakinie tworząc 3 kolejne prequele ale niestety zrobił to w nie najlepszy sposób, zwłaszcza prowadzając wiele wątków, scen, postaci które miały jeden cel - generowanie dodatkowych dochodow przez promowanie zabawek, gier it. Zaczął juz w Powrocie Jedi wprowadzając Ewoków - słodkie pluszowe misie idealne na maskotki dla dzieci. Potem zmieniając co i raz coś w starych częściach, dodając nowe sceny komputerowe wnerwiał tylko fanów oryginału którzy pamiętają, że to Han strzela pierwszy do Gredo w kantynie.
Ale z drugiej strony najlepszą częścią spośród wszystkich 6 uważam Zemstę sithów, a najgorszą atak klonów, więc źle nie jest ;p Wprowadzanie ulepszeń nie jest złe. pomyśl o ile lepiej wyglądałyby walki na miecze ze starej trylogii gdyby je zrobiono w dzisiejszych czasach, zwłaszcza ta, lekko mówiąc słaba walka pomiędzy Benem a Vaderem
no tu się zgodzę, z nowych części faktycznie III najlepsza, I za to dla mnie w ogóle nie istnieje. Walki na miecze rzeczywiście w nowej sadze mają dużo więcej dynamiki i efektowności, przyjemnie się to ogląda, fakt. Podczas kręcenia pierwotnej trylogii "ostrza" mieczy wykonane były z drewna i łatwo sie łamały, może dlatego nie są tak szybkie i nie wytrzymują próby czasu - tak jak wspominałem, inne czasy, inna technologia, inne wymagania widzów. Lucas nie przywiązywal wtedy do tych scen tak dużej uwagi skupiając sie bardziej na historii, scena z Benem i Vaderem nie jest sceną dla samej walki tylko dla śmierci Bena.
Aha, no i ta scena śmierci - Vader uderza Bena w bok, a Ben znika - czy to było śmierelne uderzenie w chwili dotknięcia skóry? Bo logicznie rzecz biorąc, powinien on zostać przepołowiony jak Maul i dopiero wtedy zniknąć ;p
no i jest własnie to o czym mówiłem na początku - efekt "nowej sagi" - osoby które widziały SW w czasach ich świetności nie traktują ich tak jak ci którzy zaczęli od nowej trylogii i odwrotnie
Nie, po prostu porównuję to do sceny śmierci Yody, gdzie ten jak już naprawdę umarł to dopiero zniknął. Maul to nawet przeżył ten cios ;p
Ja np. Pierwszy raz widziałem starą trylogię. I dla przykładu zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Potem oglądałem po kolei nową tak jak te filmy wychodziły w kinach. Podobały mi się równie mimo iż widzę ich wady i niedociągnięcia. Jestem świadomy, że takie są też w starych filmach pod względem fabuły jak i aktorstwa. Obie trylogie są produktami swoich czasów i miały trafiać do szerokiego grona widzów. Robiąc nową trylogie Lucas nie chciał zaspokoić gustów fanów starej trylogii tylko trafić do tych którzy z tym tematem jeszcze się nie obeznali. Dlatego ortodoksyjni fani przykro mi, że już dorośliście i macie inne potrzeby. Macie swoją piaskownice to się bawcie tam. Ja mam swoją szerszą i dobrze się bawię i nie najeżdżam na każdego tekstem "ile masz lat" albo "dlatego nie rozumiesz, dla Ciebie liczą się tylko wybuchy i lasery" bo to dziecinada. Wy dobrze się bawiliście ?! To My też się chcemy dobrze bawić. Ja również lubię okres sprzed zemsty Sithów. Lubie serial wojny klonów. Dla mnie to 6 epizodów więc będę o SW rozmawiał w kontekście wszystkich wydarzeń i jaki miały one wpływ na kolejne części. Jak ktoś chcę tylko napisać w takim temacie "myślałem, że będziemy dyskutować o GW a nie o filmach o tym samym tytule" to niech sobie taki temat daruje.
W życiu nie jest najlepsza, jest być może najlepsza spośród tych podróbek. Do starej sagi w ogóle się nie umywa
Może i tak, ale najpierw obejrzałem starą trylogię, a dopiero potem kilka lat później nową, no ale każdy ma własne zdanie.
Wiesz, że przed założeniem tematu naczytałem się Twoich wypowiedzi? I czekałem na taką odpowiedź - no i jest.
Prawda jest taka, że najpierw była sobie trylogia Gwiezdnych Wojen, potem Lukas nakręcił sobie filmy o wcześniejszych wydarzeniach kompletnie nie zważając na to co już kiedyś nakręcił. Tak powstała saga która ma najwięcej w historii kina niedociągnięć i niespójności.
Smutne, ale ja w ogóle nie uznaje nowej trylogii, bo się nie łączy w wielu ważnych kwestiach ze starą i nie ma co dorabiać, bo te wszystkie wasze teorie są tylko i wyłącznie wasze, nie mające nic wspólnego nawet z zamysłem Lukasa. Trzeba trzeźwo na to spojrzeć i powiedzieć wprost Lukas zwalił sprawę i w ogóle nie powinien był nakręcić nowej trylogii, bo tylko zepsuł dobre imię pierwszej.
Nie, wszystko się właściwie zgadza, nie wiem co ty chcesz. Poza tym, że Yoda nigdy nie uczył Obi-Wana, a w Starej jest, że uczył, to tylko to się nie zgadza. Zemsta SIthów jest epicka, najlepsza ze wszystkich 6 części
Tak zwłaszcza ta scena http://www.youtube.com/watch?v=ebplsBcKDG0 epicka.
Akurat Zemsta Sithów ma kilka udanych scen, reszta jako całokształt to słabizna. Gra aktorów beznadzieja. To ,że Yoda znał Chewbaccę to jest porażka, to, że Anakin zrobił C3PO i miał R2D2 to jest nieporozumienie jakieś.
Ok, może niezgodności nie ma tak wiele, ale głupich zbiegów okoliczności i absurdów nie brakuje.
Dla mnie cała ta trylogia to nieporozumienie. To, że siła duchowa została zamieniona na jakieś midichloriany czy jakoś tak. Szkoda gadać nawet o nowej trylogii, bo nóż się w kieszeni otwiera. Dla mnie ze względu na oczekiwania Zemsta Shitów to największa porażka, choć najlepsza część z nowej trylogii.
w pelni się z Tobą zgadzam. Jak usłyszałem pierwszy raz "wytłumaczenie" czym jest moc z Mrocznego widma to było głośne WTF??!! Dziękuję, ta czesc dla mnie nie istnieje,
Nowa trylogia ma przynajmniej prawdziwie zrobione bitwy(szkoda, że tylko kilka scen i mało w ogóle) no i zajebiste pojedynki na miecze świetlne.
Jak dla mnie nowa trylogia jest bardzo dobra, lepiej że jest niż żeby jej nie było :). Co to ma być ta scena to ja nie rozumiem, przecież to przeróbka jakaś xd Chodzi ci pewno o grę aktorską, no nie jest najwyższych lotów, ale może tak kazali mu grać.
"no nie jest najwyższych lotów, ale może tak kazali mu grać."
Ta scena to gwałt na postaci Dartha Vadera dokonana przez Lucasa. Położył ten moment na który każdy czekał i myślał, żesam scenarzysta stwierdził że ciemny lud wszystko kupi. Takiego wała Lucas. Dobrze że fala krytki jak poszła po Indiana Jones i Królestwie Kryształowej Czaszki zniechęci Lucasa do robienia jakiegokolwiek filmu. Po prostu wielkie dzięki za sprzeprzenie oczekiwać tysięcy fanów. Potrafiłem przymknąć oko na Jara-Jar binksa, na niepokalane poczęcie Anakina bez udziału Ojca, na scene w której wysadził stację Droidów na orbicie Naboo. W drugiej cześci filmu byłem zażenowany każdym ujęciem wątku miłosnego Padme i Anakina - Wenezuelscy scenarzyści zzielenieli z zazdrości jak słuchali tekstów typu "marze o pocałunku którym nie powinnaś mnie obdarzyć, jesteś cześcią mojej duszy dręczysz mnie a mysł o tym że nie mogę być z Tobą odbiera mi oddech. "Ale nigdy nie zaakceptuje tego że Lucas zrobił z ikony kina, jednego z najsłynniejszych czarnych charakterów zwykłego pionka który z obrzydliwą ilością wazeliny posłusznie wykonuje rozkazy. NIe ma mowy o jakiej kolwiek przemianie psychologicznej bo ją zpłycono do maksimum. Po Imperium Kontratakuje i Powrocie Jedi oczekiwałem identycznego mrocznego klimatu, ze scen nauk Yody na Dagobah czy podjudzania i kuszenia Luke'a przez Imperatora na Gwieżdzie śmierci do walki z ojcem, a otrzymałem żenujące dialogi napisane przez Lucasa w drewniany i pozbawiony emocji sposób przedstawiony przez Haydena. Chociaż Ian Mcdramid zrobił swoje w tej scenie tak aby nie marnować doszczetnie potencjału postaci Sidiousa. Sposób w jaki wypowiada zdanie "I raz jeszcze Sithowie będa rządzili galaktyką i będziemy mieli.....pokój" MIażdzy wszystkie wypociny Haydena przez dwie godziny filmu.
W starej trylogii Vader również był w 100% posłuszny Imperatorowi i wykonywał bez wyjątku wszystkie jego rozkazy. Taka jest po prostu natura Sithów - uczeń jest bezwzględnie posłuszny mistrzowi do momentu gdy jest na tyle silny, by go zabić i zająć jego miejsce. Więc pod tym względem Vader się nie zmienił. Różnica jest taka, że Anakin / Vader w wykonaniu Christensena jest plackiem. I to faktycznie jest gwałt na postaci.
"W starej trylogii Vader również był w 100% posłuszny Imperatorowi i wykonywał bez wyjątku wszystkie jego rozkazy."
A Imperium Kontratakuje ? W tej części wyraźnie widać że Vader nie jest posłuszny lecz lojalny, a to różnica. Kiedy Imperator sugeruje zabicie Luke'a Vader od razu rzuca sugestie że jest tylko chłopakiem, który nie ukończył szkolenia a nawracając go zyskaliby potężnego sprzymieżeńca. A na koniec filmu okazuje się że Vader nie chce pozyskać młodego Skywalkera dla Imperatora, ale zdobyć sojusznika, który będzie go w stanie obalić. (Sam Vader nie był w stanie tego zrobić bo jedna błyskawica Sitha mogła nieodwracalnie uszkodzić jego zbroję). Powrót Jedi to z kolei już inna sprawa bo nie wiadomo w którym momencie mamy doczynienia z Vaderem a w którym z Anakinem. Jego wewnętrzny konflikt nie pozwala na jednoznaczne ocenienie kilku scen w filmie. Jedną z nich jest obrona Palpatine'a przed atakiem Luke'a na Gwieżdzie Śmierci kiedy Sidious prowokuje młodego Skywalkera do zabicia go. NIgdy nie jestem do końca pewien czy Vader chroni Imperatora czy chroni Luke'a przed sugestiami ataku na Sidiousa. W Zemście natomiast Vader dokonuje poleceń Imperatora, które są bezwględnym posłuszeństwem jakby Anakin nie był na tyle bystry że Sidious po walce z Windu stracił sporo sił i wtedy powinien go szantażować, że jezeli nie ujawni mu tajemnicy Dartha Plaguisa tu i teraz to nie będzie jego uczniem, a on podejmuje chyba najgłupszą z możliwych decyzji najpierw zabijąc Jedi, a potem Separatystów sugerując się tym że Palpatine dotrzyma słowa. Kanclerz przez ponad 13 lat okłamywał wszystkich o swojej podwójnej tożsamości, więc nawet chaos emocjonalny jaki był w Anakinie spowodowany lękiem o życie Padme i nieufność do Rady Jedi nie jest wytłumaczeniem, że Anakin uwierzył w słowa Palpatine'a. W dużym skrócie Vader z części 4-6 nie odważy się stanąć do walki z Sidiousem, bo ten go zniszczy, a Vader w trzeciej części jest w pełni sprawny i może się postawić Sidiousowi, który swoją siłę ma głównie w przewidywaniu zdarzeń z przyszłości i manipulacji otoczeniem tak aby wszystko przebiegło po jego korzyści, a nie walki wręcz. Przegrał pojedynek z Mace Windu, a potem nie dał rady sprostać Yodzie w walce na miecze i szybko przeszedł do atakowania go latającymi mównicami i błyskawicami, więc Skywalker też dałby rade go pokonać.
Vader w V części okłamał Luke'a, mówiąc, że obalą razem Imperatora. Dowód masz w Powrocie Jedi - po tym jak Luke się poddał na Endorze, Vader go rozbroił i bez szemrania zaprowadził do Imperatora.
Mnie nie dziwi, że Anakin ufał Palpatinowi w nowej trylogii. Sam powiedział Obi-Wanowi, że Palpatine był dla niego przyjacielem i mentorem odkąd się poznali. Jak by nie patrzeć Palpatine był zawsze fair w stosunku do niego - miał do niego zaufanie i doceniał jego talenty i osiągnięcia. Nie da się tego powiedzieć o Radzie Jedi, która mu nie ufała i stawiała go w niezręcznych sytuacjach (żądanie szpiegowania Kanclerza czy przyjęcie go do Rady bez tytułu Mistrza). Powiedziałbym, że Rada w dużej mierze przyczyniła się do jego przejścia na ciemną stronę. Gdzieś w tym wszystkim jest Obi-Wan, który był po stronie Anakina, ale nie potrafił się postawić Radzie (tak jak np. Qui-Gonn). Zapewne losy Anakina potoczyłyby się inaczej, gdyby Qui-Gonn był jego nauczycielem od początku do końca.
Ale tu rodzi się jeszcze jedno pytanie, które często sobie zadaje kiedy oglądam Nową trylogię. Czy odwracając się od Rycerzy Jedi Anakin potrafiłby zdradzić także Qui-gon Jinna ?
Skoro odwrócił się od Padme to i od Qui-Gona pewnie też by się odwrócił.
Pytanie powinno raczej brzmieć, czy będąc uczniem Qui-Gona stanąłby w ogóle przed takim dylematem? Myślę, że Jinn by go lepiej "poprowadził" i za jego sprawą podejście Rady do Anakina byłoby inne.
,,Jedną z nich jest obrona Palpatine'a przed atakiem Luke'a na Gwieżdzie Śmierci kiedy Sidious prowokuje młodego Skywalkera do zabicia go."
Co to za brednie, Luke nie zaatakował Sidiousa tylko Vadera, przecież Luke nie poddał się nienawiści by atakować bezbronnego.
Obejrzyj jeszcze raz tą scenę.
http://www.youtube.com/watch?v=_RFYoZ7H67A
Luke patrzy na Imperatora w chwili gdy łapie za miecz co oznaczało, że atak był wymierzony na niego. Z ojcem nie chciał walczyć , bo mu współczuł, a Imperatora chciał zabić, bo nie zapanował w tej chwili nad gniewem. Vader, który jest w trakcie rozsterek moralnych i konflikcie emocjonalnym przypomniał sobie jak to było z nim, np kiedy Sidious kazał mu zabić Dooku. Luke dostał od Obi-wana i Yody reprymende, żeby nie lekceważyć potęgi Imperatora, więc wiedział że on wcale taki bezbronny jak mówi nie jest. To samo wiedział Mace Windu, tylko że w dokończeniu dzieła przeszkodził mu Anakin, który podjął tak samo narwaną decyzję wtedy jak Luke, kiedy zaatakował Ojca gdy ten zaszantażował go sugestią, że przeciągnie na ciemną stronę Mocy jego siostrę.
Oglądam tą scenę już któryś tam raz i dalej jestem przekonany że wymierza w Vadera, i kiedy chwycił za miecz i go włączył nie patrzył na imperatora, imperator siedział na fotelu, gdyby Luke na niego patrzył to miałby głowę skierowaną ku dołu, a patrzył się na wprost Vadera. Kiedy Obi-wan i Yoda mówili mu żeby nie lekceważył jego potęgi, nie mieli do końca na myśli jego potęgi w mocy, ale też jego manipulacyjnej gatki, a przecież to właśnie on namawiał Luke'a żeby wziął swój miecz, gadał że jest bezbronny i go zabił, jakby Luke go posłuchał to by oznaczało że się mu poddał, tym czasem zamiast uderzyć w bezbronnego Imperatora, uderzył w już gotowego bojowo Vadera, nie chciał go zabić, ale musiał się z nim zmierzyć. Z resztą skoro chciał zabić Imperatora, to czemu nie zrobił tego jak już Vader leżał, tyko wyłączył i wyrzucił miecz?
Nie bądź śmieszny. W większości masz rację ale w jednym strzeliłeś wielką gapę. Przecież z góry wiadomo było, że Sidious przewidział, że Jedi będą chcieli go zabić. Sith chciał pokazać dla Anakina, że to Jedi są źli. Nie ma tego nigdzie potwierdzonego ale moim zdaniem gdy tylko Imperator wyczuł zbliżającego się Anakina dał się pokonać dla Windu by ten spróbował go zabić na oczach Anakina. A nawet jeżeli nie to nie ma co się dziwić przegranej Sitha z Windu w końcu ten drugi był razem z Yodą najpotężniejszym Jedi swoich czasów. Co do pojedynku z Yodą nie wiemy dlaczego Imperator w trakcie walki zaczął używać mocy i przestał walczyć w zwarciu. Nie pokazali tego w filmie. Ale jak by nie patrzeć to Yoda przegrał tą walkę i musiał uciekać bo bez swojego miecza z Imperatorem nie miał szans. A po za tym Yoda wyraźnie mówi do Obi-Wana, że tylko on obecnie może walczyć z Sidious'em ponieważ Obi nie ma takiej mocy. A Obi-Wan pokonał Anakina więc logiczne jest, że Anakin w tamtym momencie nie pokonał by Imperatora. Zwyczajnie po śmierci Windu nie było już Jedi, który by mógł go pokonać.
"Nie ma tego nigdzie potwierdzonego ale moim zdaniem gdy tylko Imperator wyczuł zbliżającego się Anakina dał się pokonać dla Windu by ten spróbował go zabić na oczach Anakina." Z tym to się zgadzam w całej rozciągłości mimo że znajdą się głosy sprzeciwu iż nie było to wyreżyserowny teatrzyk przed Anakinem na potrzeby "widzisz Anakin on chce mnie zabić".
" Co do pojedynku z Yodą nie wiemy dlaczego Imperator w trakcie walki zaczął używać mocy i przestał walczyć w zwarciu. Nie pokazali tego w filmie."
Mimika twarzy Palpatine'a mówi wszystko. Gdy walczą na miecze świetle na mównicy Kanclerza z jego twarzy można wyczytać "jak to możliwe że jeszcze nie udało mi się go pokonać" i Zmęczenie bo Yoda tak szybko się porusza, że Sidious nie nadąża za jego ciosami. Dochodzi więc do wniosku, że po co tracić czas na walkę na miecze i od razu przechodzi do umięjetności we władaniu Mocą. Mace był potężnym wojownikiem, ale nawet on potrzebował się osłonić mieczem świetlnym przed atakiem błyskawic Sidiousa a Yoda poradził sobie z Sithem bez miecza i to przeraziło Sidiousa, że nawet pod wzgledem znajomości tajników Mocy Yoda go przewyższa. Wiadomo Yoda był mniejszy więć nim rzuciło na dużo większy dystans i pojedynek nie został dokończony, a Palpatine triumfalnie się śmiał bo myślał że ten upadek był dla Yody śmiertelny, ale jak wszyscy wiemy shock clone troperzy zdają raport z przezukania senatu mówiąc do Imperatora "Ani śladu jego ciała Sir"
NIe próbuj mi wmówić że Obi-wan był potężniejszy od Anakina :>. Siła Obi-wana tkwi w jego intuicji oraz prostej ale skutecznej sztuce posługiwania się mieczem. Skywalker był od niego dużo potężniejszy pod względem posługiwania się Mocą, jeszcze zanim przeszedł na Ciemną Stronę Mocy. Po za tym Pojedynek miał taki finał jaki miał przez butę i arogancję Skywalkera. Obi-wan stał wyżej od niego, a przeciwnik, który stoi wyżej ma zawsze większe pole do manewru. Dlaczego uważam iż Obi-wan nie był potężniejszy od Skywalkera, a Anakin byłby w stanie zabić Sidiousa ? Z jednego prostego powodu - Dooku. Hrabia pokonał Kenobiego aż dwa razy, a Skywalker W Zemście Sithów dał radę wojownikowi, który jako jedyny jeszcze w czasach kiedy należał do zakonu Jedi w trakcie sparingów treningowych dał rade pokonać w pojedynku na miecze świetlne samego Mace'a Windu. Skoro Windu pokonał Sidiousa, a Anakin pokonał Dooku, który dał radę Mace'owi jasnym jest, że gdyby Anakin stanął do pojedynku na miecze świetlne z Darthem Sidiousem vel Imperatorem to miałby szanse go pokonać.
Cóż takie spekulacje możemy prowadzić w nieskończoność. Bo Anakin pokonał Dooku(Czytałem na jednym forum, że hrabia miał polecenie przegrać z Anakinem lecz nie wiedział, że Sidious każde dla Skywalkera go zabić) A Obi-Wan pokonał Anakina a za to przegrał z Dooku i koło się zamyka... A co do " Dooku, który dał radę Mace'owi" a możesz podać źródło z skąd masz takie informacje.
Windu był silniejszy od Sidiousa - nie ma mowy o żadnym teatrzyku zanim pojawił się Skywalker. Sidious był potężny Mocą, na miecze też - zaryzykował wszystko udając się na Mandalore żeby walczyć na raz z Maulem i Savagem. Gdyby nie był pewien na 100%, że ich pokona, na pewno by się tam nie udał. Ale nie rozumiał stylu Vaapad Windu. Sidious stanął po części do walki z Ciemną Stroną, gdzie jego próby stłamszenia Windu nie powiodły się, bo ten Jedi był na nie odporny. Rada podjęła bardzo złą decyzję o wysłaniu Yody daleko od Coruscant żeby Sith się ujawnił - przecenili swoje możliwości, ale cały czas mogli wygrać kosztem utraty 3 wielkich Mistrzów, gdyby nie Anakin i lekka głupota Windu w ostatnich chwilach. Gdy Windu powalił Kanclerza, a wkroczył Skywalker(któremu Windu wcześniej nakazał pozostać w Świątyni), wyczuł, że kanclerz ufa Anakinowi. TO powinno dać mu do myślenia i trochę ostrożniej podjąć tak kluczową decyzję dla losów całej galaktyki. A ten zachował się bezmyślnie ignorując kompletnie Anakina i atakując kanclerza. Anakin, niestabilny emocjonalnie zadziałał pod wpływem chwili, ale ściągnął na siebie nieodwracalne konsekwencje. Nie mógł przecież teraz powiedzieć: "Sorry, pomyliłem się, zrobiłem źle, jestem Jedi a nie Sithem, poddaj się."
Sidous stracił miecz w walce z Yodą i nie wiem czemu tę scenę akurat wycięto.
Pojedynek Dooku z Anakinem i Kenobim został świetnie opisany w książce. Tym bardziej dziwi mnie to, że pojedynek Yody z Sidousem i ten na Mustafarze zostały tak beznadziejnie spłycone i słabo opisane, dużo krócej niż ten na Ręce. Dooku miał zabić Kenobiego z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że był jednym z najpotężniejszych Jedi i irytował on Sidiousa, a po drugie, że jego śmierć wyzwoli gniew Anakina. Potem miał udać porażkę i dać się pojmać. W trakcie pojedynku, Dooku obezwładnił Kenobiego, ale Anakin mimo tego cały czas tłumił w sobie emocje i pewno by przegrał z Dooku. Kanclerz go znienacka zachęcił by uwolnił emocje, co się faktycznie stało. Dooku dostrzegł, że został zdradzony, ale nic nie mógł zrobić, przegrał. W okresie po Zemście Sithów Imperator mówi mu prawdę: Gdyby Dooku był silniejszy od Vadera, to Dooku byłby teraz jego prawą ręką.
Także sumując to wszystko, Windu był jednym z najpotężniejszych Jedi w historii i można jedynie gdybać jaki byłby wynik starcia Windu ze Skywalkerem sprzed Mustafara. Sidious miałby szanse z Anakinem i pewno by wygrał, bo był on nieustabilizowany emocjonalnie i nie miałby siły, by się oprzeć takiej potędze CIemnej Strony. Kenobi nie miał większych szans z Sidiousem, a pokonał tamtego Anakina dokładnie przez tę jego arogancję i zaślepienie. Anakin przegrałby też z Yodą, gdyby to on pojechał na Mustafar. Sama potęga nie wystarczy. Więcej godnych przeciwników z tamtego okresu poza Grievousem i Dooku nie było. Żaden inny Jedi nie dorównywał tym, których wymieniłem. Wielcy mistrzowie szermierki, Qui Gon i Bondara - najlepsi w Zakonie przegrali z Maulem, który nadzwyczaj silny nie był, na pewno nie miałby żadnych szans z Sidiousem, co było widać na Mandalore. Z Kenobim padawanem przegrał najpewniej dlatego, że, oprócz faktu, że Konobi był jednym z największych Jedi w historii, to po prostu nie spodziewał się zagrożenia ze strony padawana i go zlekceważył, zwłaszcza jak ten już wisiał w szybie. A z kolei Grievous stanowił większy postrach niż Dooku, ale z Kenobim miał po prostu pecha i nie władał też Mocą; był jednak na tyle silny, że potrafił zepchnąć nawet Windu do defensywy. A Dooku przegrał także przez słabość ciała, tak jak Darth Bane. Sidious w podeszłym wieku także nie walczył mieczem(o ile go w ogóle zrobił po stracie z Yodą i o ile miał jakieś okazje do walki. Historii ze Starkillerem nie kupuję - to jakieś nieporozumienie.)
UFF, ale się rozpisałem:)