Wróciłem właśnie z kina. Dużo sobie nie obiecywałem po kolejnych Gwiezdnych Wojnach od Disneya, ale czytają pozytywne opinie na temat ''Ostatniego Jedi'' na rożnych portalach (na Filmwebie również). Słysząc że to film tak dobry jak słynne Imperium Kontratakuje (hahahaha... wybaczcie wciąż bawi mnie to porównanie, zwłaszcza teraz po seansie) to myślałem, że w kinie urwie mi jaja z wrażenia. Ale do rzeczy. Ruch Oporu ewakuuje się z bazy na D'Qar. A Generał Hux nie jest już tak to było w ''Przebudzeniu Mocy'' karykaturą, jak można by się było domyśleć pomagierem, pionkiem w grze, jest po prostu kretynem. W ogóle mam wrażenie że iloraz inteligencji dowódców floty Najwyższego Porządku jest zbliżony do zera. Przy nich kapitan Lorth Needa czy admirał Firmus Piett z floty Imperium to arcy mistrzowie planowania, taktyki i strategii. Poe nadal jest super pilotem, a nawet radzi sobie pilotując X-winga na dopalaczu. I chociaż miło było zobaczyć w akcji ponownie A-wingi, to widząc wielki okręt przeciwnika z dwoma dużymi działami poczułem się dziwnie. Ruchowi Oporu udaje się uciec, jednak nie daleko dzięki systemowi namierzania w nad przestrzeni. Rey jest u Luke'a Skywalkera na tym Ahch-To. Oczywiście ten nie chce ją szkolić, do momentu spotkania R2D2, kiedy ten wyświetla mu wiadomość / hologram z Leią z ''Nowej Nadziei''. Szkolenie u Skywalkera różni się od szkolenia Yody, wygląda jak nauka w szkole. Tyle że są 3 lekcje, tzw. ''program skrócony na Jedi''. Gdzie jest niedorozwiniętą uczennica i gorliwy nauczyciel. Luke na tej planecie nie jest sam, są Porgi, są też opiekunki świątyni Jedi i są jakieś stwory których sutki zawierają zielonkawy pitny płyn (coś podobnego do mleka). W ogóle to on żyje na wyspie jak Robinson Crusoe. Finn budzi się na statku Ruchu Oporu, próbuje uciec ale trafia na Rose. Los rzuca ich na planetę Cantonica do miasta Canto Bight (takie wiecie Monaco połączone z Las Vegas). Dzięki informacji od Maz Kanaty szukają tam hakera. Przy okazji również odkrywają że w miejcie odbywa się ''Wielka Warszawska''. Udaje im się odnaleźć czyli DJa. Benicio del Toro gra takiego trochę błazna, trochę łotrzyka. Coś jak Han Solo. Udaje im się uciec z planety. Trafiają na okręt Snoke'a aby wyłączyć system namierzania w nad przestrzeni. Dja okazuje się zdrajcą. W między czasie okręt którym ucieka Leia zostaje trafiony, ją wyrzuca w przestrzeń kosmiczną ale niczym postać z filmów DCU niby Superman, przy użyciu mocy ranna wraca na okręt. ISTNA GROTESKA. Nowym dowódcą zostaje fioletowawa Holdo, która ma wyraźnie nie po drodze z Poe. Dochodzi tu do podziału a nawet wewnętrznego buntu w szeregach Ruchu Oporu który ostatecznie zażegna Leia. Rey nie odkrywa kim są jej rodzice, nie kończy szkolenia na Jedi. Nawiązuje za to jakąś wieź Mocy z Kylo Renem, wywołaną celowo przez Snoke'a. Opuszcza Luke'a bo wierzy że zwróci Kylo Rena na jasną stronę mocy, wyczówa w nim konflikt. A co do Luke'a ? Nawiedza go duch mistrza Yody (wyglądający okropnie, kukiełka z epizodu V wyglądała i wygląda lepiej). To po rozmowie z nim Luke'a decyduje się wkroczyć do akcji. Rey staje przed obliczem Snoke'a (który nie dorasta nawet do samych pięt Imperatorowi). Kylo Ren ma ją zabić a zabija Snoke'a o którym niczego się nie dowiadujemy. Kylo i Rey pokonują Pretorian, ten składa jej ofertę że teraz razem będą rządzić galaktyką. Ta nie chce, ucieka. Kylo Ren teraz jest przywódcą i tylko szkoda że nie zabija Huxa. Byłaby to najlepsza rzecz jaką zrobiłby w tym filmie. Finn pokonuje Phasme, a Phasma ginie. Ruch Oporu znajduje schronienie na planecie Crait ale dostaje lanie od wroga. Nikt w Galaktyce nie przychodzi mu z odsieczą, poza Lukiem który oto zjawia się ni stąd ni zowąd. Trudno nazwać jego walkę z Kylo walką, jeden facet atakuje drugiego którego de facto nie ma na polu walki bo robi za tzw. ''słupa'' odwracającego uwagę od ucieczki Ruchu Oporu z bazy. Tak więc Luke jest wciąż na Ahch-To, wykorzystując moc stworzył jakby projekcje siebie na Crait ale przez to poniósł śmierć łącząc się z nią. Ruch Oporu ucieka dzięki Rey, która mocą odsłania zawalony tunel podnosząc mocą kilkadziesiąt głazów. To chyba tyle. Jeśli coś przeoczyłem to wybaczcie, byłem mocno zażenowany i aż w kinie łapałem się za głowę.
W skrócie kupa (ten film), nie trzyma się kupy. Zastanawiasz się jak do tego doszło. Otóż to proste,
chcieli by do tego doszło, bo mają fanów gdzieś. Liczy się tylko kasa, kasa, kasa... ich kasa i dojenie
marki Star Wars.
Tylko mnie dalej to zastanawia, bo przecież można zrobić bardzo dobry lub dobry film na podstawie dobrego scenariusza. Czy tam nikt nie umie się wysilić, żeby coś ciekawego, kreatywnego wymyślić? Czy po prostu im się nie chce?
I jedno i drugie postawione przez ciebie pytanie może być prawidłowe. Biorąc
pod uwagę że nowe filmy to głównie zrzynka ze starej trylogii wymiksowana z
powieściami kanonu (starego kanonu, legend) to rzeczywiście Disney nie jest kreatywny aby wymyślić coś ciekawego. Biorąc też pod uwagę że ludzie tak czy owak popędzą do kin na cokolwiek co ma w tytule Star Wars i kupią jakikolwiek gadżet z tym związany to rzeczywiście Disneyowi może się nie chcieć. Może nie chcieć wysilać się, bo i tak zapewniony pewny zysk nieważne jakie barachło nam rzuci
https://www.youtube.com/watch?v=PxCbJYKmwHA
''Grubaski o Star Wars'' niby krytyka filmu a niby nie... szkoda, zmarnowany potencjał na ciekawą 30 minutową dyskusje.
Jest jedna rzecz pozytywna która wiąże się z tym filmem (serio !) ale można ją dostrzec dopiero teraz. Mianowicie cały ten hype, ta euforia zaczyna powoli opadać. Jest to spowodowane dwoma czynnikami. Po pierwsze tym że odbiór krytyczny tego filmu, siła tej krytyki (uzasadnionej oczywiście) nie tylko rozlała się po internecie na niespotykaną skale i dotarła nawet do kory mózgowej jego zagorzałych zwolenników. Po drugie że zbliża się powoli premiera filmu o Hanie Solo (3 miesiące szybko zlecą) który nie wzbudza
już takiego entuzjazmu. Nie wzbudza z kilku powodów i jednym z nich jest ''Ostatni Jedi''. Niektórym ludziom otworzyły się oczy
na to co wyprawia Disneya z Gwiezdnymi Wojnami. I to jest pozytywne. Myślę że w jakim stopniu odbije się to też na Hanie Solo
Po 1 Yoda jest praktycznie identyczny jak w starej trylogii z wyglądu po 2 to czemu twierdzisz, że Snoke nie dorasta do imperatora? chyba na odwrót
1. Ale zachowuje się inaczej niż w starej trylogii, w mojej opinii wypada dużo gorzej
2. Bo to prawda, Snoke to gorsza kopia Imperatora która oryginałowi nie dorasta do pięt
2. Imperator był przede wszystkim mistrzem manipulacji, Snoke według mnie jest dużo bardziej potężniejszy w mocy od tamtego. Wystarczy zobaczyć co robi z Rey
Palpiemu póki co nikt nie jest w stanie dorównać, zwłaszcza tak durna i nieudolna kopia jego samego jak Snoke. Te całe rzeczy jakie robi z Rey czy Huxem to tylko po to byśmy myśleli "tak, jest potężniejszy!!". Ale to tylko efektowny pic na wodę. FABULARNIE Snoke jest po prostu nikim. Nie dość, że nie wiemy o tym skąd się wziął, ani jak doszedł do tego wszystkiego co jest w TFA I TLJ, to na dodatek pozbyto się go wtedy, gdy okazja prosiła się by jednak go jakoś rozwinąć. To jeden z najgorszych antagonistów w dziejach SW, nie mający kompletnie sensu. Jest tylko KOPIĄ Palpatine'a i to słabo wykonana. Szkoda, że ułomny scenariusz nie dał rozwinąć skrzydeł Serkinsowi... Ale cóż...
Na jakiej podstawie sugerujesz że Snoke jest od niego potężniejszy ? Wiemy tylko że potrafi przenosić
mocą przedmioty a nawet ludzi. Nie zna natomiast techniki takiej jak błyskawice mocy, którą to posiadł
Imperator. Nie ma nawet miecza świetlnego, nie wiemy czy jest dobrym szermierzem. Nie jest również
tak świetnym manipulatorem. Imperator nie pozwoliłby nigdy aby zdradził i zabił go jego uczeń, w tym
wypadku Darth Vader. Nie dałby się tak podejść.
"Imperator nie pozwoliłby nigdy aby zdradził i zabił go jego uczeń, w tym
wypadku Darth Vader. Nie dałby się tak podejść"- przecież właśnie imperator dał się podejść bo nie zauważył nawet jakie emocje targają Vaderem który przyglądał się torturom syna, myślał że uczeń jest mu na tyle wierny, że nie byłby w stanie podnieść na niego ręki. No cóż, jak to się skończyło to wszyscy wiedzą ;) Snoke po prostu błędnie odczytał intencje Kylo a co za tym idzie nie wiedział, że jego myśli o zabiciu są skierowane do niego samego.
"Nie ma nawet miecza świetlnego"- w starej trylogii jakoś Palpatin również nie miał miecza świetlnego zresztą po co Snokowi był miecz? widzimy jak kończy ktoś kto śmie mu się sprzeciwić ( Kylo dostał baty od niego w początkowej scenie )
"Wiemy tylko że potrafi przenosić
mocą przedmioty a nawet ludzi. Nie zna natomiast techniki takiej jak błyskawice mocy, którą to posiadł
Imperator." - Tak a oprócz tego posiadał umiejętność połączenia umysłów Kylo i Rey, odczytywania myśli a co za tym idzie wdzierania się do głowy "ofiary" tak dobry nie był w tym nawet imperator.
"Generowania błyskawic Mocy nauczył się także Snoke, który w 34 ABY pełnił funkcję Naczelnego Wodza Najwyższego Porządku[5]. "
''w starej trylogii jakoś Palpatin również nie miał miecza''
Nie miał miecza świetlnego bo stracił stracił go w walce z Mace Windu w ep. III.
Czemu nie zbudował nowego ? Biorąc pod uwagę jak silnego miał ucznia który
miał miecz świetlny i miał tzw. ''Ręki Imperatora'' jak np. Mara Jade wydaje się
to całkiem logiczne.
''Tak a oprócz tego posiadał umiejętność połączenia umysłów Kylo i Rey, odczytywania myśli a co za tym idzie wdzierania się do głowy "ofiary"'
Tyle że posiadając taką umiejętność jakoś nie przewidział że Kylo zdradzi. Snoke to
idiotyczna postać, która kończy żywot idiotycznie w idiotycznym filmie. Nawiasem też
mówiąc cała scena ze zdradą jest zrzynkom z ''Powrotu Jedi''. O ile tam ów Imperator
zlekceważył Luke, to że obudzi w swoim ojcu dobro przez co zapłacił życiem i trzyma
się to kupy. O tyle w ''Ostatnim Jedi'' jest inaczej, tam nic nie trzyma kupy. Wyszła też książka o tym samym tytule co film, która wyjaśnia kim jest Snoke. W wielkim skrócie
jestem NIKIM. Już pomijam tu kwestie że żeby dowiedzieć się czegoś o postaci, to już
nie wystarczy wydać na bilet do kina, trzeba kupić książkę... taki dodatek, płatne DLC.
Co pokazuje po raz kolejny marketing Disneya (czyt. chciwość). Natomiast co do tych
błyskawic Snoke'a, nie ma ich w filmie. Więc co to za argument ?! Równie dobrze to ja
mogę przytoczyć przykład z dawnego kanonu (Legend) gdzie Imperator potrafił swoją
świadomość przenieść do klona, co czyniło go wręcz nieśmiertelnym i powiedzieć że
Snoke takich rzeczy nie potrafił.
Rozmawiasz z fanką tego całego Reylo. Jej nic nie przekona. Wszystko co nowsze (czyt. bardziej efekciarskie) jest lepsze.
Tu nie chodzi o przekonanie kogokolwiek do czegoś tylko wymiana poglądów ;) czemu uważasz, że DLA MNIE wszystko co bardziej efekciarskie jest lepsze? to bzdura ;)
Sęk w tym, że Snoke właśnie poza "efekciarstwem" nie pokazał żadnej potęgi. Taką aurę siał w przebudzeniu mocy, ale ostatni jedi szybko go z tego wykastrował. Palpatine w porównaniu do niego to geniusz. Nie tyle siły, co umysłu. Tego jak potrafił wyrolować każdego w epizodach 1-6 (Jedi, Sithów, Republikę, Separatystów, Rebelię, Imperium, aż w końcu samego Anakina-Vadera) aż do momentu, gdy dopiero Luke pierwszy nie dał mu się zmanipulować, co go dostatecznie tak wnerwiło, że stracił panowanie nad sobą i nie zauważył, że jego niewolnik powoli staje się wolny z jego okowów. Złoczyńca jak to bywa w baśniach został pokonany dzięki własnemu błędowi jakim była pycha, ale to całość historii konstruuje złoczyńcę.
Snoke to tylko marna kopia Palpatine'a/Sidiousa. Marna kopia, echo po aplauzie i nic więcej, która na dodatek pojawia się w gorszy sposób, jak i ginie całkowicie bez sensu. Do tego został użyty do manipulacji fanami, by głowili się kim on jest, a rozwiązanie nigdy się nie pojawi.
Podsumowując, Disney potrafił konstruować złoczyńców w animacjach, ale nie potrafi tego kompletnie w blockbusterach, co widać po MCU a po nowych SW jeszcze bardziej.
"Palpatine w porównaniu do niego to geniusz. Nie tyle siły, co umysłu."- no właśnie o to mi się rozchodzi, że Snoke pod względem siły ma przewagę nad Palpatinem
"Tego jak potrafił wyrolować każdego w epizodach 1-6 (Jedi, Sithów, Republikę, Separatystów, Rebelię, Imperium, aż w końcu samego Anakina-Vadera)"- tu się zgadzam, był największym mistrzem jeśli chodzi o manipulacje i grę na emocjach :)
Do tego został użyty do manipulacji fanami, by głowili się kim on jest, a rozwiązanie nigdy się nie pojawi. - być może ale głównie dlatego aby ukazać wpływ na Kylo którego skoro Snoka nie ma to w tym momencie nic już go nie ogranicza :)
rozwiązanie nigdy się nie pojawi.- być może wyjaśnią to w IX części ( łudzę się )
Rozwiązanie nie pojawi się w filmach. Pojawi się jakiejś książce, komiksie czy innym medium, które będzie chciało wycisnąć kasę od fanów jak sok z cytryny na order uśmiechu. Na szczęście ja się w to już nie angażuję. ;)
''Snoke pod względem siły ma przewagę nad Palpatinem.''
Siła Imperatora, to siła manipulacji i budowania intrygi.Snoke poza miotaniem mocą na lewo i prawo Rey nie pokazał żadnej siły.
(Całość wypowiedzi jest absolutnie subiektywna)
Drobna kompilacja z którą zgadzam się w stu procentach.
https://www.youtube.com/watch?v=Evv6IZiKhXk
Może mi ktoś jeszcze powiedzieć dlaczego do tego filmu pcha się tyle bab? Nie kobiet, ale bab. Teraz każda musi być Mary Sue! Co im przeszkadza, że księżniczki są ratowane przez rycerzy? Na tym polegała uniwersalność Gwiezdnych Wojen - baśń wśród kosmicznych wojaży. Leia była księżniczką, ale nie była ofiarą losu. Przecież była charyzmatyczną przywódczynią, umiała strzelać, prowadzić pojazdy i walczyć. Na Endorze pokazała ile jest warta, ale nie odarto jej z kobiecości i romantycznej miłości, która idzie w parze bycia księżniczką.
Ostatni Jedi pokazuje, że kobieta musi być lepsza od faceta nie dlatego, że coś potrafi. Przecież wystarczy tupnąć nogą i powiedzieć, że mężczyźni są głupsi.
W swoim życiu poznałem setki kobiet. Dosłownie, bo studiowałem na wydziale pedagogicznym. Na jednego faceta przypadało trzy setki dziewczyn.
I wszystkie wyraźnie powiedziały "Znam, ale nie lubię filmów o tematyce science fiction". Kiedy tylko odsłoniło się przed którąkolwiek chociaż rąbek fascynacji SW stawałem się stereotypowym nerdem żyjącym w piwnicy o coli i chipsach.
Feminizacja zniszczyła SW ponieważ kobiety nie lubią S/F. Pomimo tego, że całe życie mi się wmawia, że to kobiety są bardziej twórcze, mają otwarte umysły, lubią marzyć i oddawać się fantazjom to jakoś żadnej takiej nie spotkałem. Skoro każda księżniczka zasługuje na księcia na białym koniu, to dlaczego uczy się je nienawidzić mężczyzn?
Waść niewiele chyba tych kobiet poznałeś, skoro nie było wśród nich żadnej miłośniczki sf, nie tylko kina, ale książki. Jako kobieta, która nie tylko widziała wiele filmów z owego gatunku, a sam gatunek lubi, muszę stwierdzić, że SW to sf lekkie i rozrywkowe. Wielkiej głębi w nim nie ma (nie licząc może nawiązań do odwiecznych archetypów walki dobra i zła, inicjacji i dojrzewania oraz ogólnie do filozofii zen). Ani cienia nienawiści do mężczyzn tam nie dostrzegłam. Żadna kobieta nie stwierdza tam, że mężczyźni są głupsi. Mistrzem dla kobiety staje się mężczyzna, a kobiety u władzy (dziś realnie takowe istnieją, więc nic w tym nadzwyczajnego), doceniają wysiłki narwanego pilota.
Waść masz jakieś dziwne kompleksy, nie wnikam skąd się wzięły, ale wpływają na ocenę na tyle mocno, że niestety zupełnie zniekształcają odbiór.
Same SW, jak już wspomniałam, są kinem rozrywkowym i poziomu "Odysei kosmicznej" czy "Blade Runnera" (starego, bo nowy ma scenariusz kiepski, wg mojej osobistej opinii, i broni go tylko genialny warsztat) od nich nie oczekiwałam, więc się i nie zawiodłam.
Wielkiej głębi w nim nie ma w Star Wars ? Hm... szanuje opinie, choć przyznaje że brzmi to tak jakby powiedzieć że niezmierzona głębia wylewa się z ekranu na filmach Patryka Vegi. ''Żadna kobieta nie stwierdza tam, że mężczyźni
są głupsi.'' Jeśli przyjmiemy że Ostatni Jedi to nie jest Star Wars, to zgadzam się. Takie rzeczy nie występują w Star
Wars . Ale jeśli mówimy o Ostatnim Jedi, to niestety są przesłanki ku temu że to feministyczny film. Niemniej nie za takie rzeczy jest on przeze mnie tutaj miażdżony
Nie miażdżysz filmu, lecz tworzysz lekko prześmiewcze jego streszczenie w pierwszym poście. To nie jest recenzja.
Co mają filmy Vegi do tego, iż SW nigdy nie były wielce ambitnymi dziełami? Analogia dla mnie zupełnie nietrafiona. Nie, nie było w nich wielkiej głębi. Mają konstrukcję baśni w sztafażu space opery. Oczywiście baśnie również mają swoją głębię, ale z racji swojego uniwersalnego charakteru i nawiązaniu do koniecznych, archetypicznych motywów, nie mogą być wielce oryginalne i ambitne. Powtórzę się. Żadne SW nie było, nie jest i nie będzie nigdy dziełem na miarę "Odysei...", a nawet, sięgając do zdecydowanie lżejszego kalibru, takiego "Dystryktu 9", "Moon" cy "Interstellar".
SW należy mierzyć ich własną miarą. Osobiście lubię SW. Wracam do nich chętnie, ale to nie zmienia faktu, że ich nie mam zamiaru przeceniać.
Co do feminizmu. Proszę mi udowodnić, że którakolwiek bohaterka z tego filmu uważa mężczyzn za głupich. Fakty poproszę, nie subiektywne dywagacje i "przesłanki".
Ale to nie miała być recenzja, ani nie jest. Nie jest to też tekst lekko prześmiewczy. Streszczenie ? Może. Generalne wypunktowałem to co mi się nie podobało, miażdżąc tenże film a raczej filmidło.
''Co mają filmy Vegi do tego, iż SW nigdy nie były wielce ambitnymi dziełami? ''
To że filmy Patryka Vegi nie są ambitne, a SW jest ambitne a Ostatni Jedi nie jest SW i nie jest ambitny
''Nie, nie było w nich wielkiej głębi. Mają konstrukcję baśni...''
''...baśnie również mają swoją głębię.'''
Sama sobie widzę przeczysz. Jeśli dla ciebie relacje rodzinne nie mają żadnej głębi to ok.
Czy stwierdzenie że SW mają głębie jest ich przecenianiem ? Nie sądzę, raczej uważam że
jest to docenienie. Odysei Kosmiczna ? Ok, jest bardzo ważnym filmem dla gatunku s-f ale
nie odniosła takiego sukcesu jak stara trylogia SW do tego stopnia że przetłumaczono ją na
na język Indian Nawaho. Co pokazuje również uważam niesamowitą popularność ów dzieła
''Co do feminizmu. Proszę mi udowodnić, że którakolwiek bohaterka z tego filmu uważa mężczyzn za głupich.''
Pewnie większość powiedziałaby że Holdo
Wyrywasz z kontekstu lub też nie zauważasz oczywistości. Nie mają WIELKIEJ głębi, nie są dziełami ambitnymi. Nie ma tu nic, co by sobie przeczyło. Siłą baśni jest uniwersalność przekazu - nie ambitna treść. Dlatego ów język nawaho. Porównujesz traktat filozoficzny do opowieści o dzielnym rycerzu i siłach zła. Tak mniej więcej wygląda kontrast miedzy "Odyseją...", a SW. I ciekawe, które to dzieło - traktat filozoficzny czy bajka np. o Kopciuszku lub Harrym Potterze (też z motywem rodzinnym) - będzie popularniejsze, bo po prostu łatwiej przyswajalne.
SW eksploatują znane od wieków motywy - aż tyle i tylko tyle. Nie tworzą żadnej nowej jakości, nie stawiają trudnych pytań. Robią to w atrakcyjnej dla współczesnego widza formie. Tylko tyle, co wcale nie czynie je "gorszymi", ale też nie pozwala mi rozpatrywać ich fabuły w kategoriach ambitnego dzieła.
Ba, w tym kontekście Ostatni Jedi jest ciekawy, bo idzie pod prąd schematom, którymi SW hołdują. Demontuje owe baśniowe kreacje i wątki.
Co do feminizmu. Nie interesuje mnie to, co powiedziałabym większość. To żaden dowód. Udowodnij mi, że Holdo uważa mężczyzn za głupich. Jedyne, co ja widzę na ekranie w przypadku tej postaci, to postawę wobec nieco narwanego podwładnego, który jest mężczyzną - fakt. W jednej ze scen jednak pada stwierdzenie, że nawet owego pilota lubi. Ma więc nieco matczyny stosunek do młodzieńca (jest młodszy, nieprawdaż? jest podwładnym, nieprawdaż? - stosunek więc jest dość dobrze uzasadniony).
Dodam na koniec. Masz prawo do własnej oceny filmu. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że ta ocena może być głęboko subiektywna, a w tym przypadku nawet pewne jej elementy mogą być raczej projekcją Twoich własnych oczekiwań i założeń niż faktem (ów feminizm nieszczęsny).
I może tyle, bo raczej nie sądzę, byśmy tu doszli do porozumienia jeśli chodzi o sam film.
Nie zgodzę się. Niestety w TLJ widzimy brak wyśrodkowanego feminizmu, idzie z tym na całość stąd takie babole jak choćby stworzenie Mary Sue - Rey, która żyjąc na zadupiu nagle potrafi wszystko. Film feminizmem radykalnie rzuca. Wszystkie kobiety są tam dobre i idealne (z wyjątkiem Phasmy, która nie wiem po co w ogóle istnieje, ale fakt że ta postać miała być pierwotnie facetem i potem to z zmieniono mówi samo za siebie), a faceci albo są po złej stronie i są furiatami (Hux), histerykami (Kylo Ren), bądź niewarci zaufania gnojami (DJ), albo ci po dobrej są słabeuszami (Luke), tchórzami (Finn) lub narwańcami (Poe), których oczywiście kobiety-nauczycielki (najbardziej to widać przy Holdo i tej okropnej Rose) doprowadzają do porządku .
Brak tu płciowego balansu, a Kennedy jak wiadomo jest dość radykalną feministką, która ostatnio zasłynęła promocją koszulek pod nazwą "Moc jest kobietą", mimo że jak wiemy Moc to mistyczny byt wnikający w każdą żywą istotę i płci nie posiada. WTF? Czy SW nie dałoby się odciąć od tej płciowej wojny jaką prowadzą w gruncie rzeczy szowiniści i szowinistki, a nie normalni ludzie? Galaktyka Gwiezdnych Wojen zna gatunki z tysiącami płci, ale ta idiotka, która przejęła schedę po Lucasie lubi uniwersum ograniczać pod swoje wymarzone dyktando. Hańba jej...
Pozostaje mi tylko przytaknąć, przyklasnąć i dodać że ta idiotka na Star Wars Celebration (tym ostatnim) stwierdziła że jest częścią Star Wars. To że ktoś coś kupił, nie oznacza że staje się tego częścią. Należy do rodziny
Tu czytam choć jakieś konkretne argumenty, co zawszę cenie, nawet jeśli się nie zgadzam. :)
Nie dostrzegam tego nadmiernego feminizmu. Choćby w przypadku Rey. Gdyby była płci męskiej, to "Przebudzenie mocy" byłoby już zbyt oczywista kalką "Nowej nadziei". Dla mnie to dość oczywiste. Czymś ta trylogia musiała się odróżnić od tego, co było. A bohaterskich rycerzy już widziałam. To też ograniczenie uniwersum.
Troszkę nie rozumiem też, czemu drażni Rey, która coś tam potrafi (co może mieć dopiero w przyszłości swoje uzasadnienie; tak naprawdę nie wiemy, kim ona jest), a nie budzi takich odczuć młody Anakin czy to, że Luke właściwie nie przeszedł wieloletniego szkolenia.
Zupełnie nie zgadzam się z tak negatywnym odbiorem męskich bohaterów nowych GW.
Są żywi, mają swoje wady, zalety, nadano im nieco więcej ludzkich rysów. Luke wychodzi z roli księcia z bajki, ratującego księżniczkę i przy okazji całą galaktykę. Popełnia błąd w przypadku Kylo. Czy błąd oznacza, że chce się uczynić z tej postaci słabeusza czy kogoś z krwi i kości?
Słabeusz, który potrafi teleportować swój obraz i nabrać swojego byłego ucznia? Coś mi tu nie pasuje. Podobnie Finn. Czy objawem tchórzostwa jest chęć unieszkodliwienia mini gwiazdy śmierci atakiem na wzór kamikadze? Gdzie tu tchórzostwo?
Zgadzam się jedynie, że Poe to narwaniec, a DJ to gnojek. Ale Rey tez bywała wcześniej narwana, a jakoś w roli złodzieja i szumowiny nie mogę sobie wyobrazić kogoś bardziej pasującego niż del Toro.
Mówiąc o "płciowym balansie" tworzymy tylko następny przyczynek do historii poprawności politycznej. Znowu coś ograniczamy, nakazujemy, oczekujemy.
Czemu nikt nie wpadnie na dość oczywisty pomysł, że SW to niejako znak czasów, w których powstają? A mamy obecnie całą masę silnych kobiet w polityce, w tzw. debacie publicznej. Mówi się (nareszcie, czasem pewnie przesadnie) o płacach kobiet, o niechlubnych praktykach wykorzystywania seksualnego itd. itp. SW tę zmianę społeczną tylko odzwierciedlają, nic ponad to. Mi to nie przeszkadza, ale jeśli komuś tak - to można seanse dalsze ominąć. :)
Mogę się wtrącić?
,,Troszkę nie rozumiem też, czemu drażni Rey, która coś tam potrafi (co może mieć dopiero w przyszłości swoje uzasadnienie; tak naprawdę nie wiemy, kim ona jest), a nie budzi takich odczuć młody Anakin”
Przeanalizujmy to „coś” co Rey potrafi. Mamy dziewczynę, która nagle okazuje się świetnym pilotem, mechanikiem, poliglotką (rozumie droidy, zna język Wookich), posługuje się mocą nie wiedząc nawet co to Moc (i WSZYSTKO udaje jej się za pierwszym podejściem), używa mindtricków, pokonuje w pojedynku na miecze świetlne Kylo Ren’a, który przez lata trenował pod okiem Luke’a i Snoke’a (i oczywiście pierwszy raz w życiu trzyma miecz świetlny w rękach), pyta Hana jak używać blastera by za chwilę strzelać jak snajper. Jej działania wzbudzają oczywiste pytania o to SKĄD to wszystko potrafi i DLACZEGO wzywa ją miecz świetlny Anakina/Luke’a. Wydaje mi się zasadne, że widz ma oczekiwania względem bohaterki, która została ukazana jest jako najsilniejsza postać w całym dotychczasowym uniwersum Gwiezdnych Wojen, która jest potężniejsza niż Wybraniec zrodzony z Mocy. I nie ma znaczenia KIM ona jest i kim są jej rodzice. W prequelach jasno dano do zrozumienia, że każdy może być wrażliwy na moc. Nikogo nie interesuje jakie korzenie ma Obi-Wan, Mace Windu czy pozostali Jedi. Pochodzenie z wyjątkowej rodziny nigdy nie było wyznacznikiem posiadania Mocy w GW. To, że Rey ma ogromną moc to oczywiste, ale problem w tym skąd nabyła wszystkie umiejętności – nie tylko te związane z Mocą? Ma ogromny potencjał, ale bez treningu niczego się nie osiągnie. Nie zapominajmy, że akcja TFA i TLJ dzieje się na przestrzeni KILKU DNI (ewentualnie tygodnia?).
Co do porównania Anakina. Wiemy, że drzemie w nim ogromna Moc– ma wysoki poziom midichlorianów, więc została w oczywisty sposób przedstawiona jego wrażliwość na moc. Co do umiejętności – w PM zostały przedstawione dwie jego umiejętności - pilotowanie i smykałka do naprawiania rzeczy/droidów/statków itp. Obie te umiejętności zostały przedstawione widzom. Anakin jest świetnym pilotem – dlaczego jesteśmy w stanie to stwierdzić? Bo okazuje się, że jest jedynym człowiekiem i do tego dzieckiem, który bierze udział w zawodowych wyścigach. Dowiadujemy się, że od lat w nich startuje, więc wiemy, że ma w tym doświadczenie i faktycznie musi być dobry. Co do zdolności naprawiania/budowania rzeczy – dowiadujemy się, że zbudował C3PO, jak i sam potrafi zbudować swój ściigacz. Wiemy również, że od lat pracuje w sklepie Watto, więc ma w tym również doświadczenie i dużą wiedzę.
Podobnie nakreślono Luke’a w TNH – tam skupiono się na byciu świetnym pilotem. Na całą resztę musiał ciężko zapracować, popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski – czysta abstrakcja w przypadku Rey.
,,Zupełnie nie zgadzam się z tak negatywnym odbiorem męskich bohaterów nowych GW.
Są żywi, mają swoje wady, zalety, nadano im nieco więcej ludzkich rysów. Luke wychodzi z roli księcia z bajki, ratującego księżniczkę i przy okazji całą galaktykę. Popełnia błąd w przypadku Kylo. Czy błąd oznacza, że chce się uczynić z tej postaci słabeusza czy kogoś z krwi i kości?”
Problem nie stanowią wady męskich bohaterów, ale zestawienie ich z idealnymi, mądrymi, lubianymi, zdolnymi kobietami (a przynajmniej w zamyśle, bo niekompetencja Holdo i jej warczenie na Poe to jakaś przykra karykatura feminizmu). Czy naprawdę kobiety mogą być uważane za bohaterskie, odważne, silne tylko w momencie gdy wszyscy mężczyźni są słabi, rozchwiani emocjonalnie i głupi? Jaki to przykład dla młodych dziewczyn? Kobiety są silne nie dlatego, że są kobietami, ale dlatego, że są równie odważne/silne/bohaterskie jak mężczyźni wokół nich. Dlaczego Najwyższy Porządek to sami biali, skretyniali mężczyźni? Jakim cudem doszli do takiej pozycji skoro dowodzą nimi ludzie pokroju Kylo Rena i generała Huxa?
..Ale Rey tez bywała wcześniej narwana,”
A możesz podać przykłady scen, w których Rey była narwana?
,,Mówiąc o "płciowym balansie" tworzymy tylko następny przyczynek do historii poprawności politycznej. "
SW nigdy nie miało problemów z ukazywaniem silnych postaci kobiecych….Oczywiście mogły odgrywać istotniejsze role, ale czy naprawdę Leia czy Padme były uważane za słabe, nieciekawe postacie?
,,Czemu nikt nie wpadnie na dość oczywisty pomysł, że SW to niejako znak czasów, w których powstają? A mamy obecnie całą masę silnych kobiet w polityce, w tzw. debacie publicznej. Mówi się (nareszcie, czasem pewnie przesadnie) o płacach kobiet, o niechlubnych praktykach wykorzystywania seksualnego itd. itp. SW tę zmianę społeczną tylko odzwierciedlają, nic ponad to. Mi to nie przeszkadza, ale jeśli komuś tak - to można seanse dalsze ominąć. :)”
Sęk w tym, że większość fanów historii ,,dawno dawno temu w odległej Galaktyce” chce oderwać się od świata, w którym żyją. Osobiście chcę zanurzyć się w świat inny od naszego, który jest bogaty, różnobarwny, ma swoje zasady, symbolikę – jest inny. To cały urok filmów z gatunku sci-fi i fantasy. SW to nie jest miejsce do komentarzy politycznych i poprawności społecznej. Oczywiście można przemycać elementy, ale tak natarczywe zarzucanie widza poprawnością polityczną/społeczną świadczy jedynie o traktowaniu widza jak idiotę, który nie będzie w stanie wyłuskać bardziej subtelnych sugestii.
Dzięki za obszerny komentarz.
Porównujesz obszernie Rey i Anakina, a zupełnie umyka w tym wszystkim jedna kwestia. Anakin to dziecko, chłopiec. I dlaczego nie dziwi to, że dziecko bierze od lat udział w niebezpiecznych wyścigach? Że buduje droida? Bo ma wysoki poziom midichlorianów?
Rey przecież, co jest dość oczywiste, też jest wyjątkowo wrażliwa na moc. A przy tym jest dojrzałą panną, wychowaną w równie trudnych warunkach, zmuszoną do ciągłej walki o byt. Jest nieświadoma swej mocy, ale przecież to oczywiste, że to następny wybraniec. Obie postacie, dla mnie, nawiązują do baśniowego schematu wyjątkowej postaci, która jest niezwykle zaradna, jedyna w swoim rodzaju. Przy czym mi osobiście umiejętności Rey wydają się nawet dużo naturalniejsze, bo jest dorosła.
Na wyjaśnienia, czemu i dlaczego, producenci mają jeszcze sporo czasu. SW są robione dla pieniędzy i jestem przekonana, że póki się da będą rozciągane pewne wątki, będą snute tajemnice.
Nie twierdzę, że Rey jest świetnie naszkicowaną postacią. Wielkiej głębi psychologicznej tu nie znajdziemy. Ot kolejny rycerz tylko w skórze kobiety. Dla mnie nie jest to postać nieskazitelna. Nie przytoczę w tym momencie poszczególnych scen, bo musiałabym obejrzeć raz jeszcze dwie ostatnie części SW, a po prostu nie mam na to czasu (za długa mam kolejkę filmów :), ale nie sprawiała na mnie wrażenia nieskazitelnej postaci, a na pewno bywa naiwna i zawsze chodzi własnymi drogami. Właściwie daje się nabrać Kylo, przy tym narażając Luka.
To taki ideał?
A Holdo, która wyraźnie ma problemy komunikacyjne z podwładnymi? Zbyt apodyktyczna i w istocie dopiero sceny jej śmierci dowodzą prawdziwej odwagi tej postaci? Gdzie tu ideał?
W Najwyższym Porządku też mamy jedną kobietę, która jest bezpośrednim antagonistą. A że ci u szczytu są skretyniali?
Cóż, można by tu sporo napisać o tym, jak to z potężnymi ludźmi u władzy bywało. Tej realnej. Problem w tym, że w realnym życiu ich skretynienie lub prawdziwe szaleństwo, pociąga za sobą rzeczywiście katastrofalne skutki.
Ostatnia uwaga.
"Sęk w tym, że większość fanów historii ,,dawno dawno temu w odległej Galaktyce” chce oderwać się od świata, w którym żyją. "
Okazuje się, że TLJ to sukces kasowy w Ameryce. Przyniósł w zeszłym roku największe zyski. Jak to więc jest z tymi fanami? Bo gwarantuję, że głosy tu pojawiające się nie mają dla wytwórni najmniejszego znaczenia. Głosowanie portfelem jest najważniejsze i póki SW w nowej odsłonie bija rekordy frekwencji, póty nic się w kierunku rozwijania tej opowieści nie zmieni.
Przepraszam za skrótową formę odpowiedzi, ale niestety czas jest obecnie dla mnie bardzo deficytowym towarem, a nie chciałam by wątek całkowicie się przedawnił zanim odpowiem.
,,Porównujesz obszernie Rey i Anakina, a zupełnie umyka w tym wszystkim jedna kwestia. Anakin to dziecko, chłopiec. I dlaczego nie dziwi to, że dziecko bierze od lat udział w niebezpiecznych wyścigach? Że buduje droida? Bo ma wysoki poziom midichlorianów?”
Wyjaśniłam, że zostały przedstawione dwie umiejętności Anakina w TPM, które zostały także uargumentowane. Widz jest w stanie stwierdzić – ok, jest dobrym pilotem i ma smykałkę do naprawiania droidów, ścigaczy itp. Są to dwie – niespotykane dla dziecka w jego wieku, ale mieszczące się w ramach logicznego wnioskowania umiejętności. Natomiast w przypadku Rey mamy cały zestaw wyjątkowych umiejętności, którymi NIKT INNY się nie wykazuje bez uprzedniego treningu, szkolenia, podejmowanych prób i nie mamy żadnego wytłumaczenia skąd je posiada. I tak jak wspominałam – wrażliwość na Moc nie ma tutaj znaczenia – znaczenie ma sposób nabytych umiejętności. Wracając do Anakina i wyścigów – to nie ejst normalne dziecko….Anakin jest niewolnikiem. Watto (właściciel Anakina) ZARABIA na jego umiejętnościach, a przy okazji chłopak kocha się ścigać. Anakin Jest dumny z tego, że jest jedynym człowiekiem, który się tym zajmuje, ale jednocześnie dowiadujemy się, że nie jest jakiś WYBITNY – jeszcze nigdy nie wygrał, a nawet nie dojechał do mety. Midichloriany pomagały mu w lepszym refleksie, w możliwości przewidywania przyszłości. Natomiast UMIEJĘTNOŚCI nabywał latami i to po wielokrotnych porażkach i błędach. A jakie błędy popełnia Rey? W przeciągu obu filmów nie popełnia błędów, z których mogłaby wyciągnąć wnioski. Rey i Anakin to zupełnie inne postaci. Rey to Mary Sue, a Anakin mimo że jest Wybrańcem to wciąż praktycznie przeciwieństwo Garego Stu.
,,Rey przecież, co jest dość oczywiste, też jest wyjątkowo wrażliwa na moc. A przy tym jest dojrzałą panną, wychowaną w równie trudnych warunkach, zmuszoną do ciągłej walki o byt. „
Ok, ale ja nie kwestionuję jej MOCY, kwestionuję jej UMIEJĘTNOŚCI. Nigdzie w filmie nie są wytłumaczone czy wspomniane z przeszłości w dialogach jej umiejętności zarówno posługiwania się Mocą, jak i umiejętności pilotowania, naprawiania statków kosmicznych, rozumienia droidów, Wookich, pływania, walki na miecze świetlne.
,,Jest nieświadoma swej mocy, ale przecież to oczywiste, że to następny wybraniec. Obie postacie, dla mnie, nawiązują do baśniowego schematu wyjątkowej postaci, która jest niezwykle zaradna, jedyna w swoim rodzaju. Przy czym mi osobiście umiejętności Rey wydają się nawet dużo naturalniejsze, bo jest dorosła.”
Jej umiejętności byłyby naturalne, gdyby scenarzysta raczył nas o nich poinformować….dać jakieś tło. Sama chyba przyznasz, że zestaw jej umiejętności robi wrażenie, a przy okazji ŻADNA z nich nie jest w jakikolwiek sposób wyjaśniona i nie jest nadany im kontekst.
,,Na wyjaśnienia, czemu i dlaczego, producenci mają jeszcze sporo czasu. SW są robione dla pieniędzy i jestem przekonana, że póki się da będą rozciągane pewne wątki, będą snute tajemnice. „
Trylogia ma trzy części…mamy już dwie za sobą i wciąż nic nie wiadomo. To po prostu marna umiejętność nakreślania postaci i niechlujstwo scenarzysty/reżysera.
,,Dla mnie nie jest to postać nieskazitelna.”
A jakie ma wady? Wymień mi wady Rey. Rozumiem, że nie chcesz powoływać się na konkretne sceny, ale przy takim podejściu dyskusja mija się z celem. Jeżeli nie popierasz swoich argumentów scenami z filmu czy logicznym rozumowaniem to przedstawiasz jedynie swoją opinię, odczucia.
,,a na pewno bywa naiwna i zawsze chodzi własnymi drogami.”
Przykłady? Bo to Twoje odczucia, które szanuję, ale nie mają poparcia w tym co dzieje się na ekranie (no chyba że się mylę, więc proszę o korektę).
,, Właściwie daje się nabrać Kylo, przy tym narażając Luka.”
Kiedy daje się nabrać Kylo? Przecież sama udaje się na spotkanie z nim. Kylo jej do tego nie namawiał… I gdzie naraża Luke’a? Przecież wiedziała, że Kylo nic z niej nie wyciągnie, bo już raz próbował. Pewnie była przekonana, że i Snoke z niej nic nie wyciągnie. I do czego w ogóle Luke był potrzebny Rey i Rebeliantom? Zdziadziały tchórz, który chce umrzeć na odległej wyspie…
,,A Holdo, która wyraźnie ma problemy komunikacyjne z podwładnymi? Zbyt apodyktyczna i w istocie dopiero sceny jej śmierci dowodzą prawdziwej odwagi tej postaci? Gdzie tu ideał?”
Tak, ale okazuje się, że miała rację, że jej motywacje były dobre i miała plan, aby uratować wszystkich. Jej postępowanie zostało wyniesione na piedestał i została uznana za wielką bohaterkę. Nikt nie potępił jej decyzji, czy w stylu, w którym dowodziła.
„W Najwyższym Porządku też mamy jedną kobietę, która jest bezpośrednim antagonistą.”
Phasma? Szczerze to jaka jest jej rola w filmie? Sądziłam, że zginęła w TFA, a tutaj nagle robią z niej jakąś niby znaczącą postać…to nie jest postać drugoplanowa.
,, A że ci u szczytu są skretyniali?
Cóż, można by tu sporo napisać o tym, jak to z potężnymi ludźmi u władzy bywało. Tej realnej. Problem w tym, że w realnym życiu ich skretynienie lub prawdziwe szaleństwo, pociąga za sobą rzeczywiście katastrofalne skutki.”
Nie powiesz mi chyba, że w scenie otwarcia Hux wykazuje szaleństwo gdy Poe robi z niego pośmiewisko? Hux jest po prostu idiotą….i zamiast zestrzelić Poe to przez kilka minut daje mu się nabierać na żałosny „żart”.
,,Okazuje się, że TLJ to sukces kasowy w Ameryce. Przyniósł w zeszłym roku największe zyski. Jak to więc jest z tymi fanami? Bo gwarantuję, że głosy tu pojawiające się nie mają dla wytwórni najmniejszego znaczenia. Głosowanie portfelem jest najważniejsze i póki SW w nowej odsłonie bija rekordy frekwencji, póty nic się w kierunku rozwijania tej opowieści nie zmieni.”
Wiesz…w dzisiejszych czasach sukces kasowy w kinach nie świadczy o jakości filmu. Transformersy też są świetne w boxofficach, ale czy są to dobre filmy? Poza tym weź pod uwagę, że dochody wykazane w boxoffice to nie jest ZYSK. Nie uwzględnia jakie koszty ponosi producent na reklamę, media (cena często przekracza koszty produkcji), produkcję, gaże aktorów, postprodukcję, opłaty dystrybutorów (z tego co znalazłam to 30% kina w USA ze sprzedaży biletów i 60% kina zagraniczne). Uwzględniając koszty zakupu LucasFilm to nie wiem czy to takie rewelacyjny wynik.
Zapomniałam jeszcze dodać do dowódców Najwyższego Porządku - tak ukształtowane czarne charaktery, które są przedstawione albo w komiczny, albo w rozchwainy emocjonalnie sposób nie stanowią żadnego zagrożenia dla bohaterów. Snoke był zagrożeniem, bo niewiele o nim wiedzieliśmy opróćz tego, że chce zabijać i ma ogromną władzę oraz moc. Podobnie było w OT i PT - Palpatine był geniuszem, konsekwentnie kroczył do ustalonego celu, manipulował kim chciał, był wybitnym strategiem, który rozstawiał wszystkich na planszy niczym swoje pionki. Jego można było się bać....i można było domniemać, że nasi bohaterowie są zagrożeni. A teraz po śmierci Snoke'a nie mamy prawdziwego czarnego charakteru....Zero zagrożenia dla naszych bohaterów.
Porównujesz umiejętności dziecka i dorosłej kobiety. Oboje wychowani w podobnych warunkach. Ile lat ma Anakin, gdy wygrywa wyścig? Jak długo się już ściga? Skąd smykałka do budowania tak zaawansowanych technologicznie droidów u dziecka? Kto go tego nauczył? Watto? Matka? Praca z Watto uzasadnia i talent do budowania droidów i talent pilota? Nie zastanawia Cię to?
Traktujesz obie postaci zupełnie odmiennie. Bardzo subiektywnie. A obie realizują ten sam schemat. Bohatera baśni, jak zresztą całe SW.
Podobny schemat zresztą realizuje sam Luke.
Tak, zgodzę się, że scenarzyści poszli na skróty. Nie pokazali szkolenia itd. itp., ale w dobie dynamicznego kina akcji to częste zjawisko. Niestety lub stety.
Ty oczekujesz wyjaśnień, podania wszystko na tacy. Mi to nie jest potrzebne, bo SW traktuję jak lekkie kino służące tylko rozrywce i chwili odprężenia.
"A jakie ma wady? Wymień mi wady Rey. Rozumiem, że nie chcesz powoływać się na konkretne sceny, ale przy takim podejściu dyskusja mija się z celem. Jeżeli nie popierasz swoich argumentów scenami z filmu czy logicznym rozumowaniem to przedstawiasz jedynie swoją opinię, odczucia."
Pisałam przecież o naiwności. Czy naprawdę nie dostrzegasz, że kontaktowanie się z Kylo (zresztą wywołane przez Snoke'a) i wejście w paszczę lwa do rozsądnych nie należy? Tak naprawdę jedynie żądzy władzy Kylo Rey zawdzięcza to, iż nie skończyło się to tragicznie.
Bywa nieokrzesana, co zresztą symbolizuje scena z mieczem na wyspie Luke'a.
Daje się złapać na Tokadana. Jakim cudem? Nie potrafię jej odebrać jako nieskazitelnej.
To postać-lustro Luka. Tyle że płci męskiej. A może nawet stara trylogia rysowała zdecydowanie bardziej krystaliczną kreską jego postać.
Ale jako że starą trylogię oglądałam wieki temu, to nie dam sobie za to ręki uciąć.
Idźmy dalej.
"A teraz po śmierci Snoke'a nie mamy prawdziwego czarnego charakteru....Zero zagrożenia dla naszych bohaterów."
A Kyle to nie jest nowy antagonista? Tyle, że już nie będzie wyglądał niczym potwór z głębin i jest mniej zdecydowany. A pewnie to go czyni mniej groźnym, bo jest bardziej ludzki... cóż... ;) Niech będzie...
Następne pytanie. Czemu Holdo miała nie mieć racji? Jest przeciez po dobrej stronie Mocy. Tu wszyscy przecież "mają rację", a wcześniej czy później okazują się bohaterami.
W przeciwieństwie do Najwyższego Porządku. Tu musza się mylić, być szaleńcami (choćby genialnymi) lub kretynami. Bo pisałam o szaleństwie i skretynieniu.
Jako ktoś, kto uwielbia historię, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że tak - szczyty władzy bywają szalone lub skretyniałe. Albo dwa w jednym. SW to tylko przejaskrawia.
Mi to nie przeszkadza, Tobie tak i chyba na tym można zakończyć ten wątek.
"Wiesz…w dzisiejszych czasach sukces kasowy w kinach nie świadczy o jakości filmu. Transformersy też są świetne w boxofficach, ale czy są to dobre filmy?"
Oczywiście! Znam setki, dosłownie, filmów, które były świetne i nie odniosły sukcesu kasowego. Mówię o zysku, a ten był.
Tu coś więcej: https://naekranie.pl/aktualnosci/krytyka-fanow-nie-przeszkodzila-gwiezdne-wojny- ostatni-jedi-z-najwiekszymi-zyskami-w-2017-roku-3057104
I taka rada. Skoro film oceniłaś na 1, aż tak bardzo był beznadziejny, to po prostu daruj sobie następną część, bo jestem pewna, że nie spełni Twoich oczekiwań.
Pozdrawiam i tym samym kończę dyskusję, bo ani SW nie są na tyle wybitnym dziełem, ani dyskusja o nich nie ma walorów dla mnie na tyle istotnych, by poświęcać im aż tyle czasu.
Pozwolisz, że teraz ja się wypowiem. ;)
Anakin miał prawo być ponadprzeciętny, gdyż jego ponadprzeciętność jest doskonale wyjaśniona w filmach. Poza tym... jest Wybrańcem w swojej sadze, a jak na niego, niby tak potężnego człowieka ponosi mnóstwo porażek. Nie łudźmy się, Disneye chcieli zrobić kolejnego, swojego prawowitego "wybrańca", bo odcinają się od rzekomej "g*wnanej trylogii prequeli" Lucasa, a że teraz masówka w kinach kupuje feminizmy... to mamy oto takiego potworka jak MaRey Sue w fabule Sequel Trilogy. ;) Jeśli ta idiotka Kennedy chciała stworzyć taką postać, to trzeba było sobie nowe uniwersum tworzyć, a nie SW tak bezwstydnie szargać... Poza tym jeśli chodzi o typową feministyczną silną kobiecą postać, to nawet Katniss Everdeen z "Hunger Games" tak często wyśmiewana za marysuizm wypada stokroć, że tak to ujmę życiowo i realistycznie. Rey to typowo masowy produkt, a do Mulan (jak śmiała porównać do niej Daisy Ridley swoją bohaterkę) nie ma nawet startu. Rey może wielokrotnie buty czyścić jej w swojej pseudo wiarygodności.
Luke był młody, szlachetny i dobry. Ale nie był idealny we wszystkim co robił. Przegrywał i potem wygrywał, ale mimo rzekomej nieskazitelności potrafił też pokazywać, że jest tylko człowiekiem. A fakt, że Kennedy chciała zrobić Rey jako żeńskiego Luke'a tylko pokazuje jak to babsko ma ograniczone pojęcie na temat tego za co się zabrała. A zabrała się za sagę, która mogłaby być czymś wielkim... Same zwiastuny KOTORa swoimi wizualizacjami i pomysłami zjadają tę jej papkę w postaci TFA i TLJ na śniadanie..
"Tak, zgodzę się, że scenarzyści poszli na skróty. Nie pokazali szkolenia itd. itp., ale w dobie dynamicznego kina akcji to częste zjawisko. Niestety lub stety." Tak się dzieje jedynie w masakrycznie złych filmach. Tam gdzie jakakolwiek wiarygodność jest ważna, tam szkolenie pokażą. ;) Ewentualnie powiedzą, że się odbyło, gdy film nie chce nadto się nad nim skupiać. Reżyser TLJ mógł sprawić, że akcja filmu dzieje się... pół roku po TFA? Takie byle co, a już by sprawiło, że na Rey patrzyłoby się przychylniej, bo byśmy wiedzieli, że już umie z mocy korzystać i coś tam walczyć mieczem (tzn. profesjonalniej, a nie jak w tym lesie z Kylo Renem machać tą bronią jak cepem)... A do tego mogłoby się pojawić jakieś solidne wyjaśnienie jej innych umiejętności z TFA, no ale po co? Lepiej robić sobie jaja w co drugiej z scenie z czegokolwiek (Hux, Porgi, nawet Luke i tak dalej).
"Ty oczekujesz wyjaśnień, podania wszystko na tacy. Mi to nie jest potrzebne, bo SW traktuję jak lekkie kino służące tylko rozrywce i chwili odprężenia." Problem w tym, że nie każdy tak SW traktuje. ;) SW to nie jest byle telenowela kinowa, w stylu dzisiejszych Transformers, czy Szybkich i Wściekłych... Nawet Marvel, choć dobry w tym co robi, to do pięt mu w mojej opinii nie dorasta. Dla niektórych SW to może być nawet religia, a dla mnie przynajmniej piękną opowieścią z jednej strony posiadającą mnóstwo wad, ale również tyle magii, klimatu i cudownej historii, że oglądając (mówię o filmach 1-6) człowiek zapomina o realnym świecie i wnika w odległą galaktykę. Natomiast pani Kennedy z jej marionetkami mylnie określanymi jako reżyserzy - SW zniżają do poziomu dzisiejszych masówek służących do tego, by korpo zarabiało $$$. Chęć zarobienia pieniądza, to jest oczywiście coś normalnego... Ale... Nie ma w tym pasji co robią, nie ma w tym magii. To pusty biznes. Może się on podobać, bo czemu nie? Ale to już nie to samo. Dzieło stworzone z pasji, choćby i nieidealne - zarobiło, bo było czymś i autor miał też za to prawo mieć duże pieniądze (mówię tu o Lucasie). Wykalkulowany przez producentów myszki Miki produkt korporacyjny to już inna sprawa. Ma się sprzedać, ma być "czymś fajnym", ma to kupić lud... Ale to już nie to SW, które kiedyś było. Zarówno TFA jak i TLJ wyglądają jakby były nakręcone nie wg scenariusza, a wg jakiejś listy, w której odhaczane są punkty w stylu "co się ma pojawić, by się jak najlepiej sprzedało", no cóż... Szkoda, że uniwersum SW dzisiaj padło ofiarą właśnie takiego myślenia.
"A pewnie to go czyni mniej groźnym, bo jest bardziej ludzki... cóż... ;)" Kylo nie jest ludzki. Jest groteskowy w tym wszystkim co wyprawia. Przynajmniej wg mnie. ;) Ciężko go nazwać czarnym charakterem bo jest zbyt niewiarygodny w tym co robi i kim chce być... mimo że w swoim złolstwie Vadera już pewnie przebił. A chęć łączenia jego i Rey w romantyczny związek to już inne kuriozum, którego już nie skomentuję. ;)
Jeszcze raz powtórzę... Zarobki są zarobkami. Byle co dzisiaj potrafi świecić triumfy. Nie musi oczywiście, ale może. TLJ to nic nowego... 50 twarzy Greya, Zmierzch, Transformers, Szybcy i wściekli, ten nadmuchany jak balonik Avatar... a nawet te disneyowskie remaki klasycznych starych animacji jak "Piękna i Bestia" czy "Czarownica", które tylko udowadniają, że szefostwo Disneya nie ma pomysłu na siebie i remakowanie starych klasyków z lat 50. czy 90. uratuje ich od kompromitowania się pod względem filmowym jak to było z "Krainą Jutra", którą jednak bardziej doceniam niż leniwe podejście w stylu "ot zarobimy jeszcze raz na starym pomyśle sprzed kilkudziesięciu lat"... Zawsze ambitne filmy w stylu "Blade Runner" czy "Wojny o planetę małp" muszą polegnąć w walce o przyciąganie tłumów, bo ludzie uwielbiają sobie "odgrzewać" to co już kiedyś dostali... Disneye opanowali to do perfekcji, jak nie z non stop ułomnym, ale fajnym remakowaniem starej trylogii SW, tak remakowaniem klasycznych Disneyowskich animacji jak teraz "Alladyn" czy "Zakochany kundel".
Wiem, że ta informacja za dużo do dyskusji nie doda, ale z drugiej strony też... w takich Chinach TLJ zarobił strasznie mało, na tyle mało że zaraz wycofali go z kin. A także... na tyle mało, że te korposzczury od Kennedy przy emitowaniu spin-offu o Hanie Solo chcą udawać przy Chińczykach, że ten film nie jest związany z sagą SW. Jak? A no tytułując go zupełnie inaczej, bez słowa Han, bez słowa Solo, bez słów star wars.
Będzie od czapy ale trudno...^^ Mulan jest zajebista <3 a Daisy nie wie co gada.
,,Porównujesz umiejętności dziecka i dorosłej kobiety. Oboje wychowani w podobnych warunkach. Ile lat ma Anakin, gdy wygrywa wyścig? Jak długo się już ściga? Skąd smykałka do budowania tak zaawansowanych technologicznie droidów u dziecka? Kto go tego nauczył? Watto? Matka? Praca z Watto uzasadnia i talent do budowania droidów i talent pilota? Nie zastanawia Cię to?”
Czytanie ze zrozumieniem się kłania. Pisałam, że nie ma sensu porównywać Anakina i Rey, bo oboje są zupełnie innymi postaciami. Co do umiejętności Anakina to przynajmniej zostały one wyjaśnione - czy ci to wyjaśnienie odpowiada czy nie to inna sprawa. Ja nie mam z tym problemu. Były to dwie całkiem możliwe do zrozumienia umiejętności. Całej reszty nauczył się przez 10 LAT treningu pod okiem najlepszych Jedi. Natomiast w przypadku Rey NIC NIE ZOSTAŁO WYJAŚNIONE. Pomijam już nawet kwestię użytkowania Mocy, która jest idiotyczna i sprzeczna z uniwersum SW. Dziewczyna NIGDY nie była na pokładzie statku kosmicznego (a przynajmniej nikt nas o tym nie informuje) a manewruje Sokłem lepiej niż Han. Sama Rey mówi do Finna, że potrzebuje pilota….Co później okazuje się idiotyzmem, bo sama jest wyśmienitym pilotem. Naprawia Sokoła w sposób, który nawet Han nie był w stanie zrobić. Zna język Wookich, chociaż Wookiee są znane z tego, że unikają technologii i rzadko opuszczają swoją planetę – więc jakim cudem zna ich język? Posługuje się mieczem świetlnym lepiej niż Kylo, chociaż NIGDY wcześniej nie trzymała miecza świetlnego w dłoni. Pyta się Hana jak strzelać z blastera, bo PIERWSZY RAZ trzym ago w dłoni i po chwili jest wyśmienitym snajperem. Pochodzi z piaszczystej planety a nie ma problemu z nurkowaniem. I tak jak mówiłam – nie wspominam nawet o jej umiejętnościach we władaniu Mocą….Rey to Mary Sue i nic jej nie obroni.
,,Traktujesz obie postaci zupełnie odmiennie.”
Bo to zupełnie dwa bieguny. Niby co mają wspólnego? To że są silni w mocy i pochodzą z piaszczystej planety? Nic poza tym.
,, Bardzo subiektywnie. "
Moje wnioski dotyczące Anakina i Rey są OBIEKTYWNE i oparte o informacje przekazane w filmach….Niczego tutaj sobie nie dopowiadam.
,,Tak, zgodzę się, że scenarzyści poszli na skróty. Nie pokazali szkolenia itd. itp., ale w dobie dynamicznego kina akcji to częste zjawisko. Niestety lub stety.”
Bo szkolenia nie trzeba pokazywać na ekranie. Wystarczyło przeskoczyć o kilka miesięcy do przodu, w dialogach dać do zrozumienia, że trening się odbył i resztę dać widzom do wyobrażenia sobie. Tak zrobiono w przypadku prequeli – przeskok o 10 lat i w przypadku OT pomiędzy epizodem V i VI.
,,Ty oczekujesz wyjaśnień, podania wszystko na tacy. Mi to nie jest potrzebne, bo SW traktuję jak lekkie kino służące tylko rozrywce i chwili odprężenia.”
Wręcz przeciwnie. Chcę aby twórcy ZMUSZALI MNIE do myślenia. Ale nie chcę aby traktowano mnie jak idiotkę, aby serwowano mi takie idiotyzmy jak w TLJ i sądzono, że widz ich nie zauważy.
" Pisałam przecież o naiwności. Czy naprawdę nie dostrzegasz, że kontaktowanie się z Kylo (zresztą wywołane przez Snoke'a) i wejście w paszczę lwa do rozsądnych nie należy?”
Tak jak pisałam – czego miała się bać? Przecież pokonała Kylo w pierwszym starciu BEZ PROBLEMÓW. Mogła go zabić gdyby chciała. Oparła się jego mocy. NIC JEJ NIE ZAGRAŻAŁO.
.
,,Bywa nieokrzesana, co zresztą symbolizuje scena z mieczem na wyspie Luke'a. "
Niby gdzie okazała w tej scenie swoje nieokrzesanie? Luke wyrzuca za plecy ŚWIĘTY GRALL w uniwersum SW, więc to normalne że jest zaskoczona – jak każdy normalny fan SW.
,,Daje się złapać na Tokadana. Jakim cudem? Nie potrafię jej odebrać jako nieskazitelnej.”
I co jej się stało? NIC. Nie popełnia żadnych błędów i nie wyciąga żadnych wniosków. Wszystko się jej udaje za pierwszym razem. Na nic nie musi sobie zapracować, jest lubiana przez WSZYSTKICH bohaterów, każdy się nią interesuje, jest w centrum uwagi. Rey to kwintesencja złego scenariusza i Mary Sue.
,,To postać-lustro Luka. Tyle że płci męskiej. A może nawet stara trylogia rysowała zdecydowanie bardziej krystaliczną kreską jego postać.
Ale jako że starą trylogię oglądałam wieki temu, to nie dam sobie za to ręki uciąć.”
Luke krystaliczną postacią? Luke ciągle dostaje lanie, popełnia błędy, za które płaci wysoką cenę, musi na wszystko ciężko zapracować i udowadniać wszystkim wokoło, że jest coś wart….Naprawdę sądzisz, że Luke to ta sama postać co Rey? To zupełnie różne postacie. Tak jak w przypadku Twojego porównania Anakina z Rey. Dwa przeciwległe bieguny.
,,A Kyle to nie jest nowy antagonista? Tyle, że już nie będzie wyglądał niczym potwór z głębin i jest mniej zdecydowany. A pewnie to go czyni mniej groźnym, bo jest bardziej ludzki... cóż... ;) Niech będzie...”
Kylo nie potrafi podejmować decyzji, jest rozchwiany emocjonalnie i w każdej chwili może przejść na jasną stronę mocy….Wg mnie to nie jest antagonista, który pociągnie film.
,,Następne pytanie. Czemu Holdo miała nie mieć racji? Jest przeciez po dobrej stronie Mocy. Tu wszyscy przecież "mają rację", a wcześniej czy później okazują się bohaterami.”
Nie miała racji, bo swoją decyzją spowodowała brak subordynacji wśród swojej załogi. To jej decyzje spowodowały, że załoga była przerażona i sądziła, że prowadzi ich na pewną śmierć. To przez jej decyzje wydarzył się wątek na planecie-kasyno. Wystarczyło, że wykazałaby się podstawowymi umiejętnościami przywódczymi i powiedziała załodze, że ma plan, dzięki któremu przęzyją….Tylko tyle i aż tyle…
,,W przeciwieństwie do Najwyższego Porządku. Tu musza się mylić, być szaleńcami (choćby genialnymi) lub kretynami. Bo pisałam o szaleństwie i skretynieniu.
Jako ktoś, kto uwielbia historię, mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że tak - szczyty władzy bywają szalone lub skretyniałe. Albo dwa w jednym. SW to tylko przejaskrawia.
Mi to nie przeszkadza, Tobie tak i chyba na tym można zakończyć ten wątek. "
Przeszkadza mi to, bo w SW czarne charaktery są z krwi i kości…Sithowie to bezwzględne maszyny do zabijania, manipulatorzy, wyśmienici stratedzy…To po prostu ciekawe postacie….A tutaj mamy kretynów i wanna-be Sitha….RIP Star Wars.
,,I taka rada. Skoro film oceniłaś na 1, aż tak bardzo był beznadziejny, to po prostu daruj sobie następną część, bo jestem pewna, że nie spełni Twoich oczekiwań.”
Tak, nie zamierzam płacić Disneyowi ani grosza więcej. Nie zamierzam płacić im za robienie ze mnie idiotki. Film oceniony na 1 bo to nieporozumienie w uniwersum SW. Nie chodzi nawet o to, że to zły film SW to również obiektywnie ZŁY FILM z wieloma dziurami fabularnymi, nieciekawymi postaciami, propagandą feminizmu i antykapitalizmu itd.
''Porównujesz umiejętności dziecka i dorosłej kobiety. Oboje wychowani w podobnych warunkach. Ile lat ma Anakin, gdy wygrywa wyścig? Jak długo się już ściga? Skąd smykałka do budowania tak zaawansowanych technologicznie droidów u dziecka? Kto go tego nauczył? Watto? Matka? Praca z Watto uzasadnia i talent do budowania droidów i talent pilota? Nie zastanawia Cię to?''
Dziecka do dziewczyny. Warunku na planecie podobne ale
Rey żyje sama, próbuje tam sama przetrwać. A Anakinem
opiekuje się matka. Poza tym Rey jest wolna, a Anakin jest
niewolnikiem. Jak długo się ściga ? Na pewno nie od wczoraj.
Smykałka do elektronika sprowadza się do pracy u Watto a
talent to pilotażu... przypominam że Mos Espa na Tatooine to
port kosmiczny. Przybywają do niego piloci. Dziecko mogło
coś podsłuchać, coś zobaczyć. Poza tym jest bardzo pojętne
jeśli chodzi o naukę latanie statkiem. Co też udowadnia kilka
scen ''Mrocznego Widma''.
''Traktujesz obie postaci zupełnie odmiennie.''
Bo tak trzeba je traktować
Ty pseudo trening Luke'a na Ahch-To tłumaczysz zjawiskiem
dynamicznego kina akcji w obecnej kinematografii. Z kolei ja
niezrozumieniem twórców filmu czym są te Gwiezdne Wojny
''Ty oczekujesz wyjaśnień''
Nikt tu nie oczekuje wyjaśnień wprost, podanych na tacy.
Ale nawet w tych prequelach były subtelne podpowiedzi skierowane do widza, które budowały pewien obraz albo stanowiły uzupełnienie w dobrym budowaniu postaci. W
lepszym niż w Ostatnim Jedi, Przebudzeniu Mocy czy też
w Łotrze 1.
''A Kyle to nie jest nowy antagonista ?''
A czy Toadie z ''Gumisiów'' to jest antagonista ? :)
''I taka rada.''
Ale rady to zostaw dla siebie ;)
'' I dlaczego nie dziwi to, że dziecko bierze od lat udział w niebezpiecznych wyścigach.''
Bierze bo chce, lubi i bo musi ? Bo lubi ryzyko, ma smykałkę do elektroniki, jest niewolnikiem który ma marzenie. Chciałby nim nie być, wydostać się z tej planety i zostać rycerzem Jedi. Różnica między Anakinem a Rey sprowadza się do konstrukcji fabuły. W przypadku Anakina budowana jest tak że widzowie wiedzą czemu jest tak a nie inaczej, widzą zmiany zachodzące w nim, wiedzą też kim się stanie w przyszłości. A w przypadku Rey nie wiadomo nic, poza tym że twórcy filmu tak chcieli. Jak chcieli tak zrobili.
''Na wyjaśnienia, czemu i dlaczego, producenci mają jeszcze sporo czasu.''
Zostawianie wszystkiego na ostatni trzeci film, mija się z
celem. Poza tym wątpię by wyjaśnili to w logiczny sposób,
w momencie w którym Ostatni Jedi był czas na wyjaśnienie
wielu kwestii a nic nie zostało wyjaśnione. Oczywiście może
być tak że historia Rey będzie wyjaśniana w kolejnych, a nie
tylko w tym trzecim z tej nowej trylogii. Ale moja atencja jest
tutaj na wyczerpaniu po niesmaku jaki zostawił Ostatni Jedi
''Ot kolejny rycerz tylko w skórze kobiety.''
Otóż nie. Po prostu dziewczyna z mieczem świetlnym o
dużych umiejętnościach które wynikają wyłącznie z tego
ze tak chcieli twórcy filmu. Tytułowanie jej rycerzem Jedi
jest krzywdzące.
''Okazuje się, że TLJ to sukces kasowy w Ameryce. Przyniósł w zeszłym roku największe zyski.''
Może mieć zyski ale Oscara nie zdobył na całe szczęście
''Mogę się wtrącić?''
Możesz, tak możesz wtrącać się zawsze pisząc w ten sposób
Nie wypada mi się nie podpisać po tym co napisałaś. Pominę
nawet twoją śmiałą ocenę ''Ostatniego Jedi'' który mówi mi -
''Nie jesteś sam''. Jako autor tego wątku zwracam też uwagę
na to: ''Osobiście chcę zanurzyć się w świat inny od naszego,
który jest bogaty, różnobarwny, ma swoje zasady, symbolikę –
jest inny. To cały urok filmów z gatunku sci-fi i fantasy. SW to
nie jest miejsce do komentarzy politycznych i poprawności
społecznej.'' OTO WŁAŚNIE CHODZI, TRAFIŁAŚ W SENDO !!!!!!!
''Czymś ta trylogia musiała się odróżnić od tego, co było.''
Ale dlaczego robi to w tak głupi sposób ?
''A bohaterskich rycerzy już widziałam.''
Trudno żeby rycerze Jedi stojący na straży pokoju nie byli
bohaterscy
''Troszkę nie rozumiem też, czemu drażni Rey, która coś tam potrafi''
Słowo klucz ''coś''. Otóż nie przechodzą szkolenia na rycerza
Jedi, staje się silnym użytkownikiem mocy sama w sobie. Co
jest zaprzeczeniem w dotychczasowym świecie Gwiezdnych
Wojen. Chyba że jest wybrańcem, ale nie może nim być gdyż
wybrańcem jest Anakin Skywalker. Czemu drażni ? Bo jest to
postać źle napisana, nie pasująca do tego universum jeśli tu
mowa oczywiście o użytkowniku mocy. Zresztą ''Ostatni Jedi''
zmienia kompletnie pogląd i spojrzenia na moc, zmienia ją na
niekorzyść. Dojście do potęgi jest proste, łatwe i zupełnie nie
wymaga cierpliwości, uporu
''Są żywi, mają swoje wady, zalety, nadano im nieco więcej ludzkich rysów.''
Rozumiem że chciano pokazać dojrzałe postacie ale gdzieś zgubiono to czym są Gwiezdne Wojny... prostą historią walki dobra ze złem z wyraźnie nakreślonym podziałem postaci na dobre i złe
'' Popełnia błąd w przypadku Kylo.''
Ile razy można wałkować to że ze ktoś z tych dobrych postaci popełnia błąd. Obi-Wan Kenobi popełnił błąd szkoląc Anakina i na tym powinno się skończyć.
''Czemu nikt nie wpadnie na dość oczywisty pomysł, że SW to niejako znak czasów, w których powstają ?''
Czyli że czasy w których żyjemy obecnie są okropne, tak jak ten film
Nie, po prostu wytkam pewnie nieścisłości w tym co piszesz
''SW eksploatują znane od wieków motywy - aż tyle i tylko tyle.''
I w tym tkwi siła Gwiezdnych Wojen, że opiera się na dobrze znanych od wieków motywach, wierzeniach, legendach itd. Ktoś wpadł na świetny pomysł by zebrać je i połączyć w całość kina gatunku s-f. Jeśli to nie jest żadna dla ciebie nowa jakość, to nie wiem co nią jest. Czy film zawsze musi stawiać widzom trudne pytanie lub podsuwać odpowiedzi ? Nie. Rozumiem więc że uważasz Ostatniego Jedi za film wyjątkowy, inny w kontekście SW i uznajesz to za plus ? Powiem jedno - to straszne
Każda opinia o tym czy innym filmie będzie głęboko subiektywna. Ten film nie tyle nie spełnił oczekiwań, bo nie miałem jakiś specjalnych, wygrórowanych. Ja tylko chciałem ażeby był spójny ze starą trylogią, światem Star Wars a nie jest.
Nadal nie widzę tej nieścisłości. :) Powtarzam - SW ma walory baśni i to jedyna głębia, której możemy się tam dopatrzeć. Ambitne nigdy nie były i, dla mnie, "Ostatni Jedi" tego nie zmienia wielce, choć nieco urozmaica schematy, próbuje iść pod prąd (i pewnie stąd ta krytyka fanów rozlicznych; mówiąc Twoimi słowy "nie jest spójny ze starą Trylogią").
"Ostatni Jedi" nie jest jednak filmem wyjątkowym w ogólnym rozrachunku, nie przesadzałabym aż tak. Próbuje wprowadzać nowe elementy, ale tylko tyle. Żadne wybitne dzieło to nie jest. Po prostu dobry, rozrywkowy film, nieźle zagrany, z ciekawą próbą pogłębienia rysu psychologicznego znanych postaci i idący nieco pod prą typowym. baśniowym schematom. I naprawdę nie wiem, co w tym strasznego. Tyle że ja nigdy nie uważałam SW za dzieło wybitne, a sama "Nowa nadzieja" nawet była dla mnie wiele lat temu zbyt naiwną opowieścią. Dziś patrzę na nią, jak na dość prostą baśń, której uroku dodaje sceneria sf. Dzieła wybitnego i ambitnego szukam zupełnie gdzie indziej.
A dodam, bo nadal nie dostałam ani od Ciebie, ani od cloe4 żadnego dowodu, konkretnego zdania, że Holdo uważa mężczyzn za idiotów. ;)
Jedyne, co wiem, to iż ma matczyno-protekcjonalny stosunek do jednego pilota (co nie świadczy o tym, że jest idealna, a raczej o pewnych problemach z komunikacją z podwładnymi ;).
Niektórzy widzą tylko to co chcą widzieć ;) Szkoda by ''Ostatni Jedi'' miał głębie, skoro to najgorszej oceniany epizod SW. Idzie pod prąd i przez to przestaje przypominać Gwiezdne Wojny, te jakie znamy i lubimy. Ma jak już wytykałem wielokrotnie w tym temacie chamskie twisty, zwroty akcji. A w prostocie tkwi siła... odnoszą się do Nowej Nadziei :)
Z jednym się zgodzę "Niektórzy widzą tylko to co chcą widzieć ;)" (pisownia oryginalna :).
Oceniany jest TLJ różnie, czego dowodzą i recenzje krytyków, i opinie samych widzów (w tym moich znajomych). Od bardzo negatywnych, po niezwykle pozytywne.
Ergo - na pewno jest więc częścią budzącą różnorodne emocje.
I na tym może poprzestańmy, bo dyskusja zejdzie na manowce. :)
Teraz to czepiasz się słówek, zupełnie niepotrzebnie. To że
oceniany jest różnie, nie znaczy jest to film dobre. To że ty
go oceniłaś na 7/10 nie znaczy że nie można go ocenić tak
jak ja to zrobiłem na 1/10. Oboje uważamy że nasze oceny
są adekwatne do jakości filmu i na tym poprzestańmy może