W poprzednim temacie wyjaśniliśmy sobie, że The Force Awakens jest bardzo podobne do gry The Force Unleashed (nawet tytuły to potwierdzają). Kompletny noname w parę chwil staje się najpotężniejszy w całej galaktyce i wszystkich rozwala - to fabuła zarówno gry jak i filmu. W samą grę grało się świetnie, Przebudzenie Mocy to jest jak najbardziej dobry, przyjemny, przygodowy film sci-fi z ciekawymi bohaterami, ale zarówno gra jak i film to kaszanka i dynamit dla uniwersum SW. Brak jakiejkolwiek starwarsowej logiki w tych produkcjach powoduje, że lepiej traktować je jako fan-fici niż element gwiezdnej sagi.
No ale spróbujmy wyjaśnić, dlaczego napisałem, iż TFA to najlepszy film z całej sagi:
http://muncheedaily.com/news/its-official-revenge-of-the-sith-is-the-best-star-w ars-movie-ever/
Ten link pokazuje, że do premiery TFA najlepsze PIERWSZE recenzje zebrała "Zemsta Sithów", a najgorsze "Mroczne Widmo". Tak, trzeba powiedzieć to jasno: "Nowa nadzieja" nie była arcydziełem. To rewolucyjny pomysł i jego mistrzowskie wykonanie sprawiło, że Gwiezdne wojny stały się kultowe i z czasem prawie nikt już nie miał odwagi albo chęci, by krytykować Starą Trylogię, więc uwzięto się na prequele. I tutaj przytoczę jedno zdanie z powyższego artykułu: "a fraternity of sad fanatics, people who liked the previous films rather too much and never got over it". Odnosi się to do rzeszy ludzi, którzy jakiekolwiek filmy po Starej trylogii chcieli widzieć robione w tym samym schemacie. Nietrudno więc było przewidzieć, że Lucas już na samym początku ustawił się w opozycji wobec takich osób.
1) Prequele zastosowały subtelniejsze nawiązania do OT niż zrzynanie całej fabuły, więc punkt dla TFA.
2) Prequele także nie były tak luźne, łatwe i przyjemne jak OT, więc znowu TFA górą. Nikt nie musiał się głowić nad fabułą, bo i tak wiadomo było jak się skończy i co się zaraz stanie, wystarczyło popatrzeć sobie na postaci i efekty. W prequelach historia wymagała nieco więcej skupienia, a polityka nie jest aż tak ciekawa jak wybuchy, więc wiadomo - prequele miały gorszą fabułę, w ogóle dno. Zupełnie nie ma porównania z OT, która za oryginalny scenariusz dostała Oscara...
3) W prequelach Darth Vader nie był Darthem Vaderem. Nie ma znaczenia to, że człowiek nie staje się zły od urodzenia i nie jest wszechwiedzący, czy to, że skoro Vader nawrócił się z miłości do Luke'a, to powodem jego przejścia na CS nie mogła być na pierwszym miejscu żądza potęgi i władzy tak jak u Sidiousa? Nie, wystarczy, że Vader nie jest Vaderem i prequele są złe
4) Nie ma znaczenia, że w prequelach pojedynki szermiercze mistrzów Mocy, dysponujących nadludzkim refleksem i szybkością wyglądają tak jak powinny. Ważne jest to, że nie wyglądają jak w OT (którą ograniczały możliwości techniczne) i to już wystarczy, by po nich jeździć.
5) Kolejną ogromną wadą prequeli jest to, że nie ma w nich Hana Solo, Luke'a Skywalkera i Lei Organy, a w TFA jest Han Solo i to już wystarczy.
6) Nikt nie załapał sensu midichlorianów, tylko każdy zaczął bezmyślnie hejtować. "W OT każdy mógł odkryć Moc i stać się potężnym Jedi". Fajnie. Tak jak mówiłem, OT jest łatwiejsze i luźniejsze dla widza, więc próba wprowadzenia większej logiki już siada. Skoro każdy może stać się równie potężny jak Luke, to czemu Yoda ani Ben stworzyli potajemnie ogromnej armii? Czemu w Starej Republice Jedi nie byli liczeni w milionach? Wtedy klony nie byłyby potrzebne. A jeśli tylko Skywalker mógł stać się potężny, to czemu? Rodowód? A co takiego szczególnego jest w rodzinie Skywalkerów? NO właśnie. Gdyby przyjąć, że każdy może być potężny, to tak samo każdy mógłby być Messim lub Ronaldo, genialnym przedsiębiorcą, wybitnym artystą czy piosenkarzem. Ale tak nie jest. Dlaczego? Bo każdy musi mieć w sobie jakiś naturalny talent. Jeśli ktoś tego nie posiada, to nawet najcięższe treningi tego nie zmienią. Z elfami jest trochę podobnie w wielu światach fantasy - w ich żyłach też płynie coś więcej niż sama krew i to daje im długowieczność oraz kontakt z elementami "magicznymi". Prequele fajnie połączyły typowe baśniowe proroctwo z jakimś uzasadnieniem, czemu ta osoba ma być jego urzeczywistnieniem. Do tego, to proroctwo jest trochę niejasne i nietypowe, bo wcale nie oznacza uratowania świata, tylko przywrócenia równowagi Mocy (a w TFA nadal nie wiedzą, że to wcale nie oznacza czegoś dobrego). No ale ponieważ midichlorianów nie było w OT, ten pomysł ssie.
I można tak wymieniać.
Nie łudźmy się, choćby i prequele były arcydziełami, ta cała rzesza ludzi i tak by je hejtowała, bo zrobiono je w innym tonie niż OT i prawie w ogóle jej nie przypominały. TFA i tak byłoby najlepszą częścią sagi. Nie liczy się to, że dostaliśmy nowy, dużo ciekawszy świat, co widać też na przykładzie seriali - Wojny Klonów mają rozmach, ciekawsze odcinki, rozwijają postaci, które pojawiły się filmach i poprawiają wizerunek Anakina, a Rebels jest takie trochę nijakie - niby to Star Wars, ale bez polotu. Owszem, jestem świadom wad prequeli, ale mam je gdzieś, tak samo jak jestem świadom wad OT i też mam je gdzieś. Po prostu niektórzy fanatycy/hejterzy umieją tylko mówić "Jar Jar i teksty o piasku", nie widząc całej gamy zalet, na czele z fenomenalną muzyką, która dorównała OT, a może nawet ją przewyższyła (czego nie można powiedzieć o soundtracku TFA, który jest jedynie przecięny/dobry) i tego, że OT też miało wiele błędów, które się wybacza z racji jej kultowości i są mniej widoczne z powodu łatwiejszej dla widza fabuły.
Nasuwa się jeszcze jedno pytanie - czemu TFA, gorsza kopia "Nowej nadziei", która nie może bronić się rewolucyjnością pomysłu i jest lepsza jedynie w efektach, dostaje znacznie lepsze recenzje niż oryginał? To kolejne kuriozum związane z TFA, ale spróbuję je wyjaśnić:
1) Najpopularniejsze uniwersum nie było na ekranach kin 10 lat, więc gdy dodamy do tego mistrzowski marketing Disneya i świetne zwiastuny, tłumy poszły masowo do kin i nie ma w tym nic złego. To się już jednak nie powtórzy, bo Disney wypuści masowo tyle przeciętniaków w tym uniwersum, że Gwiezdne wojny stracą swój unikatowy klimat.
2) Wspomniana wcześniej rzesza osób, tak zwanych "ultrasów" zaakceptowałaby wszystko, co nie wygląda jak prequele i jest robione na modłę OT. Oczekujesz kopii OT, dostajesz kopię OT - ultrasy zachwycone. Jakość ich nie obchodzi, co dobitnie pokazał jakiś temat na tym forum, zatytułowany mniej więcej tak: "Nieważna jest fabuła i oryginalność, ważne że nie są to prequele". Smutni to ludzie, ale przez ich krótkowzroczność cierpimy wszyscy.
3) Większość recenzentów bała się skrytykować TFA albo sama była w pierwszej chwili oczarowana i recenzje są pozytywne.
4) Ludzie zobaczyli starych bohaterów, dopadła ich nostalgia i już nie obchodziła ich jakość filmu - Disney dobrze o tym wie.
No cóż, zdaniem fanów, TFA to najlepszy film sagi, a Widmo i Powrót Jedi najgorsze. Jest to jednocześnie dziwne i smutne. Niby cały świat narzeka, że Hollywood nie ma pomysłów, że umie wypuszczać tylko sequele, remaki albo rebooty, ale jak ludzie dostają te trzy rzeczy w jednym, to wpadają w zachwyt tylko dlatego, że to SW.
Przyznajcie, że nie dlatego stawiacie TFA na piedestale, bo to film lepszy od OT i prequeli, który ma lepszą fabułę itd., tylko dlatego, że to kopia OT i jedynym powodem wysokich ocen jest nostalgia. Może kiedyś się obudzicie, np. gdy wprowadzą wątek gejowski w filmie, ale wtedy będzie już za późno.
No to Ciebie zaskoczę - napisał 1. to co uważa (bo ma takie prawo) a po 2. podpisuje się pod tym fragmentem. Bo tak właśnie obecnie wygląda to co jest teraz w kinach a przynajmniej w większości. Sporadycznie zdarza się dobry film - reszta to sieczka rozrywkowa na niedzielne popołudnie.
A w przytoczonym przez Ciebie fragmencie absolutnie nigdzie nie ma prowokacji (ja nie wiem jak można to odebrać jako prowokację). Nie ma tam też ani jednego określenia jakie mogłoby obrazić jakiegokolwiek widza tego filmu. A powiedziałabym nawet, że ten posty jest nasączony smutkiem.
A co się działo na jej blogu to nie wiem - oceniać nie będę bo nie wiem. Oceniam działanie Rylotha, Twoje czy Aza po tym co widzę.
"A co się działo na jej blogu to nie wiem - oceniać
nie będę bo nie wiem. Oceniam działanie Rylotha,
Twoje czy Aza po tym co widzę."
i na tym z tobą zakończę. Bo sorry ale skoro oceniasz po tym co tutaj widzisz to w takim razie mało wiesz że to latanie za Rylothem jest powodem tego co się działo na blogu Sentii. I obraził przy tym dwie inne osoby. Jednego ścierwem drugiego ni lepiej. Przykro mi taka prawda. Widzisz co chcesz a nie co jest prawdą. I z tego powodu kończę gadkę szmatkę ...
Nie, ja nie widzę co chce widzieć. Ja widzę co się dzieje na forum a nie to co chce widzieć.
I tylko i wyłącznie to oceniam bo nie mam prawa ocenić tego czego na oczy nie widziałam. I nie będę oceniać bo nawet nie wiem dlaczego napisał do kogoś tak a nie inaczej. Gdybym to zobaczyła to dopiero wtedy miałabym prawo ocenić.
Poza tym widzę, że właściwie tylko Ty go atakujesz. Nawet wtedy, gdy nie masz ku temu podstaw - tak jak np. w tym wątku. Jeśli nie odpowiada Ci jego osoba to po prostu nie chodź za nim i go nie komentuj - niech jest jak próżnia (nawet nie powietrze bo bez niego żyć nie można).
Nie podobała Ci się jego postawa na jej blogu, spoko ale oceniaj tą postawę tam a nie tutaj czy gdziekolwiek gdzie się pojawi.
Na blogu sentii wyszła nieco śmieszna sytuacja, bo okazało się, że tylko ja tam nie lubię TFA ;) No i wiadomo.
A jakub nadal żywi do mnie ogromne pretensje, iż napisałem mu, że się "podnieca TFA". No bez przesady... Ja też się ekscytuję uniwersum SW, Marvelem czy Śródziemiem i nie miałbym żalu, gdyby ktoś tak o mnie napisał...
Sentia to olała, ale oceniła TFA 10/10, więc wiadomo czyją stronę trzymała. Jakub i ozjasz zaczęli swoje tyrady w moją stronę, a że od nich otrzymujesz zero merytoryki, to szybko ta dyskusja przerodziła się w gównoburzę (ja nadal nie potrafię ogarnąć, czemu sentia trzyma na swoim blogu takiego typa jak ozjasz). Do tego doszedł tam potem jeszcze Dante i rozmowa zeszła też na kobiety, co już w ogóle zaczęło przechodzić w niezły chaos. Był tam też matysek i z nim dało się sensownie pogadać, ale traktował SW za bardzo personalnie i moją krytykę na TFA odnosił na samego siebie. Cóż, nie wyraziłem się mega dyplomatycznie ani o TFA ani o ultrasach, ale na pewno nie miałem na celu obrażania tych, którym TFA się podobało.
Zresztą wszystko możesz sobie poczytać, ale to baaaaaaardzo długa lektura ;)
Więcej tam było przepychanek niż merytoryki, bo prawie nikt nie odpowiadał na moje argumenty. Właściwie oprócz matyska to nikt - z Dantem rozmawialiśmy o kobietach.
A odpowiadałeś na moje argumenty odnośnie TFA? Nie. No to cicho. Wszystko jest jawne i każdy może sobie bloga sentii w każdej chwili poczytać.
no i niech poczyta. Bo są tam dyskusje z innymi użytkownikami których obraziłeś tak samo jak mnie. Jest czarno na białym twoje zachowanie i to jak prowokujesz
Chyba nam poblokowali posty, choć nie wiem czemu. Założe się, że jakub poleciał na skargę.
nie ja skarżyłem ale bardzo się cieszę że ci zablokowali. Może wreszcie dostaniesz za swoje chamskie zachowanie.
"Jeśli nie
odpowiada Ci jego osoba to po prostu nie chodź za nim i go nie komentuj"
nie! Nie będę siedział cicho. Mam prawo krytykować go za to jak się zachowuje. To nie jest klub z którego można wyjść i kogoś ignorować.
Jeśli chcesz zachowywać się jak dzieciuch, to się zachowuj. Ja na twoje prowokacje już odpowiadać nie będę.
Latałeś za mną zanim jeszcze zrobiła się gównoburza u sentii (dowód w moich najwyższych ocenach). A ścierwem nazwałem gościa, który popiera rozbijanie rodzin, traktuje kobiety jak ośrodek swojej przyjemności, a pokazanie przez mężczyznę kobiecie gdzie jej miejsce uważa za całkiem naturalne (dowód w newsie o Gibsonie). Popierasz to? Nie? To co cię to obchodzi? Zajmij się sobą.
Ozjasz notorycznie obraża wszystkich dookoła i jakoś ci to nie przeszkadza.
"Większość recenzentów bała się skrytykować TFA albo sama była w pierwszej chwili oczarowana i recenzje są pozytywne."
Znam jednego recenzenta, który na początku uważał TFA za 8 cud kinematografii (no dobra prawie), ale wiesz były łzy, ochy achy i takie tam. Przy czym ja od początku nie byłam przekonana do tegoż epizodu i każda próba powiedzenia, że "moim zdaniem..." kończyła się "ależ co ty gadasz...". Dobra odpuściłam sobie bo bardzo lubię tę osobę, więc uznałam że nie ma sensu prowadzić do spięcia między nami z tak błahego powodu.
Pół roku później ta sama osoba przyznała mi rację no i dowiedziałam się, że po obejrzeniu kilka razy TFA ten film mu się znudził. Podobne reakcje były u 2-ga innych znajomych.
I chyba tylko ja i jeszcze jedna osoba, od samego początku (zanim stało się to modne) nie byłyśmy przekonane do tego epizodu i nadal nie jesteśmy. Owszem poprawiłam zdanie co do pewnych kwestii ale ogólnie dalej ten epizod jest u mnie na ostatnim miejscu i mogę go traktować jedynie jako fanfik z bardzo dużym budżetem.
Ta magia po zwiastunach udzieliła się w mniejszym lub większym stopniu każdemu. Mi trochę mniej, bo już od początku byłem sceptyczny co do fabuły, a najbardziej oczekiwanym filmem w 2015 roku był dla mnie "Czas Ultrona" ;) Jednakże miałem lekkiego hype'a i jeszcze po seansie nie byłem aż tak negatywnie nastawiony, choć od razu uznałem to za najgorszą część SW z powodu zrzynania z "Nowej nadziei", ale oceniłem na 8. Dopiero z czasem docierało do mnie, jak mocno sponiewierano bohaterów OT, jak fatalnie poprowadzono wątki po "Powrocie", jak zniszczono sens części 1-6, jak bardzo ten film jest nielogiczny.
Dla mnie to też fanfik ;)
Ja po pierwszym seansie miałam niesmak i totalny miszmasz w głowie. Przy czym od razu było odczucie, że to pusty film, którego pustkę mają zakrywać wybuchy, praktycznie brak spokojnych scen. Irytowały mnie już od początku nachalne 'nawiązania" do OT. Co dziwne, nawiązania do PT były ale właśnie takie jakie oczekuje czyli mega subtelne.
Po drugim seansie stwierdziłam, że właściwie to nie ma co specjalnie mi się poukładać w głowie, no może poza kilkoma zarzutami typu walka w lesie.
Na 3-cim zasnęłam co dziwne, pozostałe epizody widziałam po jakieś 60 razy i na żadnym nie zasnęłam ani razu. 4 i 5 raz oglądałam na odwal się, no wiesz.. coś tam leci w TV (chyba na HBO).
No właśnie. Tekst o armii klonów był całkiem na miejscu :)
Pustka TFA jest tak głęboka, że dna ona nie sięga. W sumie nie dziwota - to wszystko już kiedyś widzieliśmy w lepszym wydaniu. Remaków na ogół się nie lubi.
Magia w zwiastunach była mega :)
Mi się do dzisiaj bardzo podoba muzyka z tego ostatniego zwiastuna :D miałam nadzieje, że będzie właśnie taka no ale niestety... Jedyny motyw muzyczny jaki zwrócił moją uwagę to "Snoke".
Tak, tę muzykę ze zwiastuna dałem nawet do swojej ulubionej listy odtwarzania, gdzie prawie 100% utworów to soundtracki filmowe ;) Niestety, w filmie już wyraźnie gorzej od genialnego poziomu z części 1-6.
W moim zdecydowanie też. Ulubiony soundtrack - Battle of the Heroes, co zresztą widać u mnie na blogu ;)
Ja jednego nie umiem wybrać ;)
Najbardziej podobają mi się oprócz tego co podałeś:
Anakin's Betrayal (porusza za każdym razem)
Palpatine's Teachings (niesamowicie mroczny i wciągający utwór)
Padmé's Ruminations (hipnotyzuje mnie no i jest z jednej z najlepszych moim zdaniem scen nawet ze wszystkich epizodów)
Anakin's Dark Deeds (przyznaję, że jak tego słucham to sąsiedzi chyba na mnie psioczą ;) )
The Immolation Scene (smutny, łamiący serce utwór)
The Birth of the Twins and Padmé's Destiny (to podoba mi się najbardziej w filmie)
Soundtrack Zemsty to mistrzostwo. Rozkaz 66 czasami mnie nawet trochę wzruszy, zresztą jak i kilka innych scen w tym filmie.
Anakin's Dark Deeds to taki trochę nowy marsz imperialny. Padme's Ruminations średnio nadaje się do słuchania w busie, ale scena świetna, choć i tak hejterzy prequeli mówią, że jest słaba i Anakin nagle zmienia zdanie.
Chór pod koniec (czyli Vader w zbroi i pogrzeb Padme) też jak najbardziej poruszający. Nie rozumiem, dlaczego ten film nie dostał Oscara za dźwięk. Nie rywalizował przecież z "Powrotem Króla".
dla ciebie wszystko co z Zemsty Sithów to mistrzostwo... moze jeszcze powiedz że ten film zasłużył na oscary...
Muzykę ten film ma najlepszą z całej sagi i za to powinien dostać Oscara. Za nic innego raczej nie.
Jeszcze ci się nie znudziło to latanie?
Muzyka bez wątpienia była tam najlepsza... Ale towarzystwo z Hollywoodu wypięło się na Lucasie i nawet saturna nie podarowało... O Oscarze to on nawet nie miał co marzyć...
A TFA za nijaką muzykę zgarnęło nagrody... Mindf*ck... Niech się lepiej przyznają, że ten epizod dostał takie "ochy i achy", bo znienawidzony Lucasek nie maczał w nich palców...
Hollywood nie może w końcu potępiać polityki remakowania czy rebotowania ;) A muzyka w "Zemście" jest zdecydowanie najlepsza z całej sagi i brak Oscarów tego nie zmieni ;)
Oba motywy są bardzo podobne. Ten z TFA jest jakby przedłużeniem tego z Zemsty - od razu to zauważyłam. I zastanawiam się, czy to podobieństwo jest przypadkowe czy zamierzone. Jeśli zamierzone to co oznacza? No jeśli zamierzone to jak dla mnie może sugerować, że Snoke to prawdopodobnie tak naprawdę Plagueis
Ktoś tam niestety oficjalnie zaprzeczył, że Snoke to Plagueis - a to byłoby chyba najlepsze rozwiązanie niż jakiś randomowy dziadu, którego na siłę wrzucili do uniwersum.
Może celowo zaprzeczono. Ale ja osobiście nie miałabym nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.
A chciałam dodać, że mnie także magia zwiastunów ujęła no i jak czytałam o Kylo. Strasznie nie mogłam się doczekać seansu...